- Stella, możemy porozmawiać? - spytał ktoś nade mną. Podniosłam wzrok i ujrzałam...Larrisę.
- O czym? - spytałam zaciskając dłonie w pięści. Nie bardzo mam teraz ochotę na kłótnie.
- Ja...Chciałam ci pogratulować dobrego występu - powiedziała.
- Co? Emm...Ja...Dzięki, chyba - zająknęłam się.
- No to ten...Ja już pójdę, mam nadzieję, że wygrasz - rzuciła i szybko odeszła. Siedziałam prosto, patrząc przed siebie tak około 10 minut, dopóki nie usłyszałam krzyku aby wyjść na scenę. Wstałam i wyszłam. Stanęłam obok innych uczestników i czekałam na wyniki. Nie cieszyłam się bardzo, bo wiedziałam, że nie mam szans na wygranie.
- Trzecie miejsce zajmuje Caroline...Dunst - powiedział prowadzący. Rozległy się brawa i okrzyki. Klasnęłam parę razy i dalej stałam tępo wpatrując się w przestrzeń.
- Na miejscu drugim jest...Austin Black - krzyknął. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam klaskać z innymi. Austin wyszedł na środek gdzie odebrał nagrodę i podziękował. Kiedy wrócił na swoje miejsce pan Miller - prowadzący zaczął opowiadać jakiś kawał z którego nikt się nie śmiał. Kiedy on sam zdał sobie z tego sprawę zaczął się nerwowo śmiać i kontynuował.
- W tym roku, pierwsze i najlepsze miejsce zajmuję...JA! - krzyknął i wszyscy zaczęli się śmiać - A tak serio to pierwsze miejsce zajmuje.... Stella Hill.- dokończył, a ja w tamtym momencie myślałam, że ogłuchnę. Krzyki, piski, oklaski i wiwaty rozległy się po całej arenie. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Nagle zostałam popchnięta na środek sceny przez innych tancerzy.
- Oto nasza Stella! - krzyknął Miller i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się szeroko, a w moich oczach stanęły łzy.
- Wierzysz w to co się dzieje? - spytał kiedy na sali zrobiło się trochę ciszej.
- Ja...Nie wiem...Nie...Oczywiście, że nie - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Chciałabyś coś powiedzieć, jakieś podziękowania, pozdrowienia? - spytał, a kiedy skinęłam głową podał mi mikrofon.
- No więc...Nie wiem od czego zacząć...Ten rok był dla mnie trudny, dużo się wydarzyło, trochę złego, trochę dobrego.. Chciałabym podziękować za wszystko mojemu tacie, to dzięki niemu jakoś się trzymam. Brad, Esmeralda wy również jesteście dla mnie ważni. Mój chłopak Louis, którego kocham całym swoim sercem, przyjaciółka i przyjaciele. Dziękuję i pamiętajcie, że kocham was wszystkich - powiedziałam wycierając łzy z policzków. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich, aż w końcu zatrzymałam się na mamie. Siedziała trzymając za rękę Larrisę i płakała? Tak, płakała. Ale czemu? Coś się jej stało?
- Jeszcze raz ogromne brawa dla Stelli! - ktoś krzyknął i tym razem zamiast braw rozległ się dźwięk puszczanych fajerwerek. Cofnęłam się lekko do tyłu i zatkałam dłonią usta. To się nie dzieje na prawdę. Na pewno nie.
A jednak. To wszystko jest prawdą. Stoję na tej scenie, zajęłam pierwsze miejsce w turnieju i jestem szczęśliwa. Prawie... Ale, nie mogę narzekać. Nie mogę powiedzieć, że mam okropne życie, bo są ludzie, którzy mają gorzej ode mnie. Ale nie byłabym sobą gdyby nie ponarzekała.
- Gratuluję! - usłyszałam krzyk z boku. Odwróciłam się i ujrzałam Danielle. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam. Po jakichś 5 minutach zeszłam ze sceny i skierowałam się w stronę garderoby. Weszłam i od razu opadłam na kanapę. Wyszczerzyłam się sama do siebie i zamknęłam oczy...
***
{ włącz }
- Nadal nie mogę w to uwierzyć - powiedziałam kiedy wracaliśmy do domu. - To po prostu nie możliwe, nierealne, nie moje... - wymieniałam.
- Już się uspokój, wygrałaś i tyle - uspokoił mnie tata. Posłałam mu uśmiech i zatopiłam się w marzeniach...
- Jesteśmy - powiedział Brad. Ocknęłam się i zdałam sobie sprawę, że stoimy pod domem. Kiwnęłam głową i wyczołgałam się z samochodu. Przeszłam chodnikiem i stanęłam pod drzwiami czekając aż tata je otworzy. Po chwili tak się stało, a ja cała w skowronkach weszłam do środka. Zdjęłam buty z nóg i rzuciłam je w kąt. Jestem wykończona... Przeszłam do salonu gdzie od razu rzuciłam się na kanapę zamykając oczy.
- O nie, nie będziesz leżeć. Przebieraj się i jedziemy - powiedział tata kiedy wszedł do pomieszczenia. Wydałam z siebie stłumiony jęk, ale wstałam.
- Gdzie?
- Niespodzianka - odpowiedział. Nic nie odpowiedziałam. Powoli poszłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej rurki z motywem flagi USA, białą bluzkę i białe conversy, a na szyję zawiesiłam naszyjnik z motylkiem [link]. Zeszłam na dół, a tam tata stał z jakąś chustką w ręce.
- Odwróć się.
- To konieczne?
- Tak - odpowiedział, a ja wywróciłam oczami. Zrobiłam co kazał i się odwróciłam. Zawiązał mi tą szmatę na oczach i złapał za rękę.
- Gdzie mnie prowadzisz? - spytałam kiedy zaczął ciągnąć mnie za rękę w jakimś kierunku. Nie bardzo wiedziałam gdzie, no bo halo...mam zasłonięte oczy.
- Uważaj na głowę, wsiadamy do samochodu - powiedział, a ja się nagle zatrzymałam. - Co jest?
- Nie mogliśmy jechać tam od razu?
- Nie, bo musiałem coś zabrać z domu. No wsiadaj - powiedział i pomógł mi wsiąść. Zapięłam pas, chociaż nie mogłam trafić. Usłyszałam jak ktoś wsiada z tyłu więc to zapewne Brad.
Po około 20 minutach jazdy się zatrzymaliśmy. Wydawało mi się jakby trwało to wieczność... Usłyszałam jak ktoś wysiada i otwiera moje drzwi.
- Wysiadaj - powiedział mój tata po mojej lewej. Wysiadłam z jego pomocą i znalazłam się w czyichś ramionach. Nie pytałam, bo i tak wiedziałam, że się nie dowiem. Byłam prowadzona aż w końcu się zatrzymaliśmy.
- Na pewno nic nie widzisz? - spytał ktoś. I jak sie nie mylę tym ktosiem był Brad.
- Tak na pewno - powiedziałam znudzonym głosem. Zaśmiał się i zaczął mnie gdzieś ciągnąć.
Po około 10 minutach zatrzymał się i kazał mi poczekać. Stałam dopóki ktoś nie złapał mnie za rękę. Nie byłam pewna kto to, ale nic nie zrobiłam. Poczułam, że wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia więc się uśmiechnęłam. Ktoś stanął za mną i zaczął odwiązywać chustkę. Kiedy tylko mój wzrok przyzwyczaił się do jasności ujrzałam...
Dobra...Teraz to możecie mnie zabić... Nie dość że nie wstawiłam rozdziału na czas to jeszcze taki krótki i beznadziejny. Wiem, zawiodłam was, przepraszam. Ale są wakacje, byłam w Londynie i na prawdę nie miałam czasu aby pisać. Chęci tym bardziej. Ale już wróciłam i jestem gotowa i zwarta do pisania. Więc ten rozdział komentujcie, a kolejny pojawi się 2 i prawdopodobnie będzie to ostatni rozdział.
I zapraszam na tego bloga - http://together-more-1d.blogspot.co.uk/. Nikt się nie zgłosił wiec piszę sama ^^
Violette xoxo
Pozdrawiam Anię, która pewnie i tak tego nie przeczyta bo jest zbyt leniwa, ale co tam! :D
- Ja...Chciałam ci pogratulować dobrego występu - powiedziała.
- Co? Emm...Ja...Dzięki, chyba - zająknęłam się.
- No to ten...Ja już pójdę, mam nadzieję, że wygrasz - rzuciła i szybko odeszła. Siedziałam prosto, patrząc przed siebie tak około 10 minut, dopóki nie usłyszałam krzyku aby wyjść na scenę. Wstałam i wyszłam. Stanęłam obok innych uczestników i czekałam na wyniki. Nie cieszyłam się bardzo, bo wiedziałam, że nie mam szans na wygranie.
- Trzecie miejsce zajmuje Caroline...Dunst - powiedział prowadzący. Rozległy się brawa i okrzyki. Klasnęłam parę razy i dalej stałam tępo wpatrując się w przestrzeń.
- Na miejscu drugim jest...Austin Black - krzyknął. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam klaskać z innymi. Austin wyszedł na środek gdzie odebrał nagrodę i podziękował. Kiedy wrócił na swoje miejsce pan Miller - prowadzący zaczął opowiadać jakiś kawał z którego nikt się nie śmiał. Kiedy on sam zdał sobie z tego sprawę zaczął się nerwowo śmiać i kontynuował.
- W tym roku, pierwsze i najlepsze miejsce zajmuję...JA! - krzyknął i wszyscy zaczęli się śmiać - A tak serio to pierwsze miejsce zajmuje.... Stella Hill.- dokończył, a ja w tamtym momencie myślałam, że ogłuchnę. Krzyki, piski, oklaski i wiwaty rozległy się po całej arenie. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Nagle zostałam popchnięta na środek sceny przez innych tancerzy.
- Oto nasza Stella! - krzyknął Miller i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się szeroko, a w moich oczach stanęły łzy.
- Wierzysz w to co się dzieje? - spytał kiedy na sali zrobiło się trochę ciszej.
- Ja...Nie wiem...Nie...Oczywiście, że nie - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Chciałabyś coś powiedzieć, jakieś podziękowania, pozdrowienia? - spytał, a kiedy skinęłam głową podał mi mikrofon.
- No więc...Nie wiem od czego zacząć...Ten rok był dla mnie trudny, dużo się wydarzyło, trochę złego, trochę dobrego.. Chciałabym podziękować za wszystko mojemu tacie, to dzięki niemu jakoś się trzymam. Brad, Esmeralda wy również jesteście dla mnie ważni. Mój chłopak Louis, którego kocham całym swoim sercem, przyjaciółka i przyjaciele. Dziękuję i pamiętajcie, że kocham was wszystkich - powiedziałam wycierając łzy z policzków. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich, aż w końcu zatrzymałam się na mamie. Siedziała trzymając za rękę Larrisę i płakała? Tak, płakała. Ale czemu? Coś się jej stało?
- Jeszcze raz ogromne brawa dla Stelli! - ktoś krzyknął i tym razem zamiast braw rozległ się dźwięk puszczanych fajerwerek. Cofnęłam się lekko do tyłu i zatkałam dłonią usta. To się nie dzieje na prawdę. Na pewno nie.
A jednak. To wszystko jest prawdą. Stoję na tej scenie, zajęłam pierwsze miejsce w turnieju i jestem szczęśliwa. Prawie... Ale, nie mogę narzekać. Nie mogę powiedzieć, że mam okropne życie, bo są ludzie, którzy mają gorzej ode mnie. Ale nie byłabym sobą gdyby nie ponarzekała.
- Gratuluję! - usłyszałam krzyk z boku. Odwróciłam się i ujrzałam Danielle. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam. Po jakichś 5 minutach zeszłam ze sceny i skierowałam się w stronę garderoby. Weszłam i od razu opadłam na kanapę. Wyszczerzyłam się sama do siebie i zamknęłam oczy...
***
{ włącz }
- Nadal nie mogę w to uwierzyć - powiedziałam kiedy wracaliśmy do domu. - To po prostu nie możliwe, nierealne, nie moje... - wymieniałam.
- Już się uspokój, wygrałaś i tyle - uspokoił mnie tata. Posłałam mu uśmiech i zatopiłam się w marzeniach...
- Jesteśmy - powiedział Brad. Ocknęłam się i zdałam sobie sprawę, że stoimy pod domem. Kiwnęłam głową i wyczołgałam się z samochodu. Przeszłam chodnikiem i stanęłam pod drzwiami czekając aż tata je otworzy. Po chwili tak się stało, a ja cała w skowronkach weszłam do środka. Zdjęłam buty z nóg i rzuciłam je w kąt. Jestem wykończona... Przeszłam do salonu gdzie od razu rzuciłam się na kanapę zamykając oczy.
- O nie, nie będziesz leżeć. Przebieraj się i jedziemy - powiedział tata kiedy wszedł do pomieszczenia. Wydałam z siebie stłumiony jęk, ale wstałam.
- Gdzie?
- Niespodzianka - odpowiedział. Nic nie odpowiedziałam. Powoli poszłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej rurki z motywem flagi USA, białą bluzkę i białe conversy, a na szyję zawiesiłam naszyjnik z motylkiem [link]. Zeszłam na dół, a tam tata stał z jakąś chustką w ręce.
- Odwróć się.
- To konieczne?
- Tak - odpowiedział, a ja wywróciłam oczami. Zrobiłam co kazał i się odwróciłam. Zawiązał mi tą szmatę na oczach i złapał za rękę.
- Gdzie mnie prowadzisz? - spytałam kiedy zaczął ciągnąć mnie za rękę w jakimś kierunku. Nie bardzo wiedziałam gdzie, no bo halo...mam zasłonięte oczy.
- Uważaj na głowę, wsiadamy do samochodu - powiedział, a ja się nagle zatrzymałam. - Co jest?
- Nie mogliśmy jechać tam od razu?
- Nie, bo musiałem coś zabrać z domu. No wsiadaj - powiedział i pomógł mi wsiąść. Zapięłam pas, chociaż nie mogłam trafić. Usłyszałam jak ktoś wsiada z tyłu więc to zapewne Brad.
Po około 20 minutach jazdy się zatrzymaliśmy. Wydawało mi się jakby trwało to wieczność... Usłyszałam jak ktoś wysiada i otwiera moje drzwi.
- Wysiadaj - powiedział mój tata po mojej lewej. Wysiadłam z jego pomocą i znalazłam się w czyichś ramionach. Nie pytałam, bo i tak wiedziałam, że się nie dowiem. Byłam prowadzona aż w końcu się zatrzymaliśmy.
- Na pewno nic nie widzisz? - spytał ktoś. I jak sie nie mylę tym ktosiem był Brad.
- Tak na pewno - powiedziałam znudzonym głosem. Zaśmiał się i zaczął mnie gdzieś ciągnąć.
Po około 10 minutach zatrzymał się i kazał mi poczekać. Stałam dopóki ktoś nie złapał mnie za rękę. Nie byłam pewna kto to, ale nic nie zrobiłam. Poczułam, że wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia więc się uśmiechnęłam. Ktoś stanął za mną i zaczął odwiązywać chustkę. Kiedy tylko mój wzrok przyzwyczaił się do jasności ujrzałam...
Dobra...Teraz to możecie mnie zabić... Nie dość że nie wstawiłam rozdziału na czas to jeszcze taki krótki i beznadziejny. Wiem, zawiodłam was, przepraszam. Ale są wakacje, byłam w Londynie i na prawdę nie miałam czasu aby pisać. Chęci tym bardziej. Ale już wróciłam i jestem gotowa i zwarta do pisania. Więc ten rozdział komentujcie, a kolejny pojawi się 2 i prawdopodobnie będzie to ostatni rozdział.
I zapraszam na tego bloga - http://together-more-1d.blogspot.co.uk/. Nikt się nie zgłosił wiec piszę sama ^^
Violette xoxo
Pozdrawiam Anię, która pewnie i tak tego nie przeczyta bo jest zbyt leniwa, ale co tam! :D