czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 33 ,,Nikogo nie było w pokoju!''

Notka pod rozdziałem!!!

- Co ty tu robisz?
- Przyszłam z moim chłopakiem na imprezę! - pisnęła. Od kiedy ona ma chłopaka?
- A czego chcesz od nas? - spytałam podnosząc wysoko brwi.
- Chciałam się przywitać z siostrą.
- Dobry żart - przewróciłam oczami.
- Co ty tu robisz? - krzyknął nagle Zayn. Wzrok wszystkich skierował się na niego, a następnie w miejsce, w które on patrzył.
- Przyszedłem z moją dziewczyną - odpowiedział mu wysoki brunet. Przekręciłam głowę w bok starając się sobie przypomnieć skąd go znam. Nagle się odwrócili i odeszli. To było dziwne...
- Zayn, kto to? - spytała pierwsza Madi.
- Luke - odpowiedział krótko Zayn.
- Idziemy tańczyć? - przerwałam ciszę. Po chwili byłam ciągnięta przez Louisa na parkiet. Słyszałam jeszcze od stolika śmiech Madi.
- Przecież ty nie umiesz tańczyć - zaśmiałam się. Wzruszył ramionami i zaczął wykręcać biodrami na wszystkie strony. Po chwili robiłam to samo co on, cały czas się śmiejąc.

***

- Ta impreza była super! - krzyknęłam głośno kiedy wracaliśmy środkiem ulicy do domu. Nie wypiliśmy AŻ tak dużo. Byliśmy pijani, owszem, ale wiedziałam co dzieje się dookoła. Chyba..
- Zgadzam się! - krzyknęła najbardziej pijana z nas wszystkich Madi. Tak, zdecydowanie to ona przesadziła z alkoholem. A teraz...Teraz szła chwiejąc się na wszystkie strony i co chwilę chichrając się.
- Ej Stella możemy zostać dzisiaj u ciebie? No wiesz...Mnie rodzice zabiją jak taka dojdę do domu. Rozumiesz? - spytała nagle płaczliwym głosem moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią jak na wariatkę, ale się zgodziłam. Miałam tylko nadzieję, że tata się zgodzi.
- Tak, pewnie - powiedziałam.

***

- Nie - odpowiedział tata na moją prośbę.
- No, ale dlaczego? Proszę tato... Madi nigdy więcej nie pójdzie na imprezę jak ją ojciec w takim stanie zobaczy. No weź... - błagałam go.
- Nie - powiedział stanowczo.
- No proszę - upadłam na kolana i zrobiłam maślane oczka.
- Nie...Dobra - mruknął w końcu.
- Dziękuję! Obiecuję, że odpracuję tą jedną noc - zaśmiałam się.
- Już się nie płaszcz tylko idź po nich, zmarzną tam na dworze - powiedział i zniknął za drzwiami sypialni. Jak kazał tak zrobiłam. Wstałam z kolan i powoli zeszłam na dół. Wróciłam do drzwi i je otworzyłam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Zayn przyciśnięty do ściany przez Madi.
- Chodźcie - powiedziałam wesoło i otworzyłam szerzej drzwi. Brunetka oderwała się od chłopaka i jako pierwsza weszła do domu.
- Dziękujemy - powiedział Zayn i wszedł za dziewczyną. Kiwnęłam głową i zamknęłam drzwi. Weszliśmy do kuchni, w której każdy się napił i poszliśmy do mojego pokoju.
- Śpicie na podłodze - powiedziałam i podeszłam do łóżka. Zdjęłam z siebie koszulę i spodnie i położyłam je na krzesełku. W samym staniku i majtkach wyszłam z pokoju, zostawiając przyjaciół i weszłam do pokoju Brada. Podeszłam do łóżka, na którym spał i go szturchnęłam.
- Daj mi materac - powiedziałam kiedy otworzył oczy. Jęknął niezadowolony i wstał z łóżka.
- Masz - mruknął i podał mi przedmiot, który wyjął z dna szafy.
- Dzięki.
- Tylko bądźcie cicho - zaśmiał się i wrócił do łóżka. Wyszłam powoli z jego pokoju i wróciłam do swojego. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam materac na podłogę. Harry i Zayn wzięli się za jego rozpakowywanie i pompowanie, a ja usiadłam na łóżku.
- Ty śpisz ze mną - powiedziałam wskazując palcem na Louisa. Chciałam aby to Madi ze mną spała, ale wiem, że nie mam żadnych szans. Ma Zayna. A teraz kiedy jest pijana tym bardziej.
Po jakichś 20 minutach wszyscy już leżeliśmy. Madi to już spała wtulona w Zayna, a Harry chrapał za jego plecami. Ja sama leżałam nie mogąc zasnąć. Nie wiem czemu tak było, ale czułam się wyspana.
- Czemu nie śpisz? - usłyszałam nagle głos Louisa. Podniosłam głowę aby spojrzeć prosto w jego oczy.
- Nie chce mi się - mruknęłam. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą gładził moje włosy.
- Louis... - zaczęłam.
- Hmm?
- Bo ja...Bo ja mam takie pytanie...
- Jakie?
- Czy ja...Czy ja...Mogłabym z wami zamieszkać na jakiś czas?
- Em... Chyba tak, ale dlaczego?
- Bo ja...Pokłóciłam się dzisiaj z tatą i mi się wydaje, że ja przeszkadzam w tym domu. Było im dobrze kiedy mnie nie było i ja to wiem. Brad też przeze mnie się z nim pokłócił. A ja nie chcę być najgorszą córką na świecie i tak wszyscy mają ze mną wiele problemów. Tak właściwie to nie powinnam się do was wprowadzać, bo znów narobię kłopotów. W ogóle powinnam zniknąć wam wszystkim z życia. Jestem tam niepotrzebna. Wszystko niszczę - zaczęłam cicho szlochać. Nie wiem czemu, ale się rozkleiłam. Może już nie mam sił aby udawać twardą i trzymać tego wszystkiego w sobie? Żeby być mną trzeba naprawdę dużo nerwów...
- Nawet tak nie mów. To dzięki tobie życie wszystkich dookoła nabiera kolorów, a zwłaszcza w moim. Jestem dla mnie takim małym promykiem nadziei na lepsze jutro. Gdyby nie ty już dawno stał bym się sztywnym snobem z Amandą u boku i dobrze o tym wiesz - powiedział i podniósł się do pozycji siedzącej, a ja zaraz po nim.
- Ja się boję. Boję się, że pewnego dnia obudzę się, a ty nie będziesz mój. Boję się, że mogę cię stracić i już nigdy nie odzyskać. Albo, że ktoś mi cię zabierze. Na przykład właśnie Amanda lub Larrisa. Dzisiaj jak ją zobaczyłam miałam ochotę rzucić się i wydrapać jej oczy za to co zrobiła. Louis...Kocham cię całym moim głupim serduszkiem i nie przeżyję jeśli cię stracę...
- Nie stracisz mnie...Nigdzie się nie wybieram, pamiętaj. A już na pewno nikt mnie nie zabierze, nie pozwolę. Stella jesteś dla mnie wszystkim. Wiesz, że nikt nie był nigdy dla mnie tak ważny jak ty? O nikogo się tak nie martwiłem, nie bałem się gdy coś robił, nie obawiałem się kolejnego kroku wobec mojej osobie. Z tobą jest inaczej. Ja...Ja się boję... Boję, że pewnego dnia ci się znudzę i mnie zostawisz. A uwierz mi, że wtedy będzie najgorszy dzień w moim życiu.
- Kocham cię Louis.
- Kocham cię Stella...

**oczami Harrego**
- Kocham cię Louis - trzy słowa, które sprawiły, że chciałem wstać i zajebać mojemu najlepszemu przyjacielowi. Ale tego nie zrobiłem...Nie mogłem... Tak się nie robi... Nie przyjaciołom. Nie.
Może i byłem w niej strasznie zakochany, lub jak to twierdzi Lily - zauroczony, ale tak czy siak jest dla mnie cholernie ważna.
Właśnie...Co do Lily... Jest na prawdę świetną dziewczyną... Odważna, bezczelna, szczera aż do bólu, ale zarazem słodka, nieśmiała i niewinna. Nie mówię, że się zakochałem, ale naprawdę ją lubię. Tam, na Bora Bora spędziłem z nią kilka wspaniałych dni. Wiele rozmawialiśmy, wiele mi doradziła. Nie wiem czemu, ale od razu jej zaufałem i powiedziałem o moich problemach. Na początku śmiała się, że zakochałem się w najlepszej przyjaciółce, ale potem słowa, które sobie zapamiętałem. ''Musisz się w niej odkochać'' - może nie tak wiele, ale przemyślałem wszystko i musiałem to zrobić. A wtedy dodała coś co mnie rozśmieszyło, ale również ucieszyło. ''Pomogę ci w tym'' - lubiła mnie. Musiała mnie lubić skoro zaproponowała takie coś. Ja również ją lubię i mam nadzieję, że nasza znajomość nie zakończyła się wraz z wylotem z wyspy.
Nawet się nie zorientowałem kiedy odpłynąłem w objęcia Morfeusza...

**oczami Stelli**
**następnego dnia**
Obudziłam się w świetnym humorze. Wstałam i doznałam lekkiego szoku. Nikogo nie było w pokoju! A co jeśli to wszystko mi się tylko przyśniło? Nie, to nie możliwe...Chyba...
Ubrałam się w krótką bluzkę z logiem Nirvany i rurki [link] i zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było, ale z kuchni odchodziły hałasy. Powoli tam weszłam i jakież było moje zdziwienie kiedy byli tam wszyscy. Madi, Zayn, Harry, Louis, Brad, Esmeralda i tata. Śmiali się wniebogłosy robiąc przy tym dziwne miny.
- Em...Przepraszam? - spytałam, a wszyscy zwrócili swoją uwagę na mnie.
- Stella! Wreszcie wstałaś! - krzyknął Brad, podbiegł do mnie i przytulił. Zrobiłam zdziwioną minę, ale również go przytuliłam.
- Co robicie? - spytałam.
- Śniadanie - odpowiedziała Esme i wróciła do kuchenki.
- Aha - odpowiedziałam krótko i podeszłam do nich. Wskoczyłam na wyspę kuchenną przy okazji przyciągając Louisa za ręce. Pocałowałam go krótko w usta, a ten się uśmiechnął. Słyszałam stłumione jęki reszty, ale się tym nie przejęłam.
Po 30 minutach siedzieliśmy przy stole zajadając się świetnymi naleśnikami. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i mojemu tacie chyba wcale nie przeszkadzało towarzystwo moich przyjaciół, z czego się bardzo cieszyłam.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - zakomunikował tata. Wstał i odszedł. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka i otwieranie drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytał głośno tata. Przy stole zapadła cisza i każdy wsłuchiwał się w słowa taty.
- Przyszłam do Stelli - powiedziała owa osoba, ale nie poznałam po głosie kto to. Wytarłam dłonie i wstałam od stołu. Skierowałam się w stronę przedpokoju, a kiedy tam doszłam to mnie zamurowało. Przede mną stała...







Więc....Podoba? Mam nadzieję, że tak, bo siedziałam nad nim od 2 nad ranem do 5. 
A teraz coś bardziej ważnego, mianowicie...
Pisałam, że zawieszę tego bloga, ale...ale nie umiem. Nie umiem, albo nie chcę. A to dlatego, że ten blog wiele dla mnie znaczy i nie chcę stracić tak wspaniałych czytelników.
Więc postanowiłam, że w czasie moich wakacji, w czasie mojego pobytu w Londynie, postaram się znaleźć wolne dwie godzinki, usiąść i napisać coś w miarę dobrego. Ale! Ale rozdziały pojawią się rzadziej. Tak więc kolejny, czyli 34 pojawi się 4 lub 5 lipca. Może to nie tak długo, ale pierwszy tydzień będę miała prawie wolny i będę robiła...nic. No... Ale kolejny pojawi się aż 16 lub 17, ale o tym napiszę pod kolejnym rozdziałem.
Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam lub nie zawiodłam.
I wiem, że miało być dwa rozdziały, ale musicie zadowolić się tym jednym, długim (?). I komentujcie!!
No, a teraz spadam na samolot. 
Pozdrawiam was gorąco i życzę wspaniałych, nie zapomnianych i bezpiecznych wakacji! Nie zapomnijcie o mnie i o tym blogu :)
Violette xoxo

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 32 ,,Oddaj moje buty!''

***
- Wróciłem! - usłyszałam krzyk z dołu. Tata. Po rozmowie z Esme zamknęłam się w swoim pokoju i cały czas płakałam. Nie mogę sobie wybaczyć swojego zachowania. Mimo iż Esmeralda powiedziała, że jej nie uderzył to ja w to nie wierzę. Ale muszę tam iść! Muszę go przeprosić! To co powiedziałam...Ja wcale tak nie myślę...Ja nie mam prawa tak myśleć...Ja...Ja...Muszę zniknąć! Tak. Postanowiłam, znikam.
Wstałam z podłogi i podeszłam do okna. Ściemnia się. Cały czas słyszałam jak mój telefon dzwonił i wibrował, ale nie miałam czasu ani ochoty aby go odebrać. Wytarłam policzki z łez i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, ale nie umiałam postawić kroku do przodu. Co ja mu powiem? 
- Stella? - usłyszałam głos Brada. Przeklęłam pod nosem i spojrzałam w jego stronę. On również miał czerwone policzki.
- Tak? - spytałam cicho. Ja stałam w progu swojego pokoju, a on swojego.
- Przytulisz mnie? - szepnął. Bez zawahania do niego podeszłam i mocno wtuliłam. Chłopak schował swoją głowę w moich włosach i zaszlochał.
- Jestem okropnym synem - powiedział.
- To ja jestem okropną córką - zaszlochałam.
- Nawet tak nie mów. Gdyby tak było to tata by cię nie szukał tyle lat i nawet by nie pozwolił ci tu zamieszkać. On cię kocha, a to, że coś powiedziałaś tego nie zmieni - powiedział lekko się uśmiechając.
- W takim razie ty też nie jesteś okropny, bo gdybyś był to tata nie zostawił by mojej mamy - powiedziałam. Pocałowałam go lekko w policzek i wróciłam do swojego pokoju. Muszę przeprosić. Muszę...Teraz!
- Muszę - szepnęłam sama do siebie i szybko wyszłam z pokoju. Zeszłam, a wręcz zbiegłam po schodach i znalazłam się w salonie. Nikogo w nim nie było, za to usłyszałam głos taty i Esme z kuchni. Na palcach podeszłam do drzwi i zaczęłam przysłuchiwać.
- Ben musisz jej to wybaczyć - odezwała się Esme.
- Wiem, ale nie rozumiem czemu tak powiedziała - usłyszałam smutny głos taty.
- Jest nastolatką. Ostatnio sporo się w jej życiu dzieje, musisz ją zrozumieć.
- Rozumiem, ale czy ja serio jestem jak Betty?
- Nie jesteś i to dobrze o tym wiesz. Gdyby tak było nie zamieszkała by tu. Powiedziała to pod wpływem emocji. Daj spokój...
- Ale Esme...To boli kiedy własna córka porównuje cię do tak okropnej osoby.
- Ona nie chciała...Wiesz, że myśli, że mnie uderzyłeś? - spytała kobieta.
- Co?! Przecież...Boże...
- Nie musimy jej tego tłumaczyć, niech to będzie nasza mała tajemnica, okej? I nie zadręczaj się już tym. Ja wiem, że mnie nie uderzyłeś, ty też wiesz, a ona...się dowie, ale w inny sposób, okej?
- Dobra, ale...Serio jestem tak okropnym ojcem? Najpierw Brad, później Stella... - jęknął tata. Nie mogłam dłużej podsłuchiwać...Wyszłam zza ściany i pierwsze co zobaczyłam to plecy taty i twarz Esme.
- Przepraszam - powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno aby usłyszał. Odwrócił się nagle, a ja ujrzałam jego twarz pełną smutku.
- Nie przepraszaj..
- Muszę. Nie zasłużyłeś na to, a ja nie mogę tak myśleć. To nie prawda, a powiedziałam tylko dlatego, że...się sprzeciwiłeś. Zachowałam się jak smarkula, a sam powiedziałeś, że jestem dorosła. Widocznie nie dorosłam do dorosłego życia - powiedziałam zupełnie plącząc się w słowach.
- Jest okej. Każdy ma prawo się zezłościć. Co prawda, nie było to słuszne, ale ci wybaczam. Jesteś moją córeczką i zawsze ci wybaczę.
- Kocham cię tato - powiedziałam przez łzy i mocno się do niego przytuliłam. Objął mnie ramionami mocniej do siebie przyciągając.
- Ja też cię kocham córeczko.

***

- Brad?! Brad oddaj moje buty! - krzyknęłam z pokoju. Mój kochany braciszek przyprowadził dzisiaj Mike'a i Austin'a i postanowili sobie 'pozwiedzać' mój pokój i jak widać zabrali mi buty. I ładowarkę do telefonu. I stanik. I na pewno coś jeszcze. Słyszałam ich śmiechy z jego pokoju  więc postanowiłam tam iść. Kiedy zapukałam, otworzył mi Austin i zaczął mi się przyglądać, zorientowałam się, że byłam ubrana tylko w stanik z ćwiekami i rurki. I jednego buta na koturnie.[klik].
- Wow - wydusił nadal mnie podziwiając. Machnęłam na niego ręką i wpadłam do pokoju. Od razu podeszłam w stronę Brada i Mike'a, który miał mój stanik na głowie.
- Gdzie mój but? - spytałam i zaczęłam przytupywać nogą. Wzruszył ramionami i zaczął się śmiać. Nie myśląc długo zabrałam moją bieliznę Mike'owi i zajrzałam pod łóżku. Tak jak myślałam był tam. Podniosłam go i wzięłam w rękę, w której miałam stanik, a wolną wystawiłam w jego stronę.
- Ładowarka - powiedziałam stanowczo. Wywrócił oczami i oddał mi moją własność. - Dziękuję - dodałam i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Nie umiesz się bawić - rzucił z pretensją. Zaczęłam się głośno śmiać i weszłam do swojego pokoju. Założyłam zagubionego buta i do tego wyjęłam z szafy koszulę. Kiedy zapinałam ostatni guziczek dostałam sms-a. Wzięłam telefon w dłonie i zaczęłam czytać treść. Odpisałam i rzuciłam telefon na łóżko. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół.
- Wychodzę - powiedziałam kiedy stanęłam w salonie.
- Dokąd? - spytał tata.
- Mówiłam, że idę się rozerwać z chłopakami i Madi - uśmiechnęłam się lekko.
- No dobra. Ale nie wróć za późno, bo jutro musisz ćwiczyć, pamiętasz? - spytał, a ja dopiero sobie przypomniałam. Przecież pojutrze mam turniej!
- Dzięki za przypomnienie.
- Nie ma za co - uśmiechnął się i powrócił do oglądania telewizji. Po chwili usłyszałam klakson na dworze więc pożegnałam się i wyszłam.
- No ile można na ciebie czekać! - krzyknęłam brunetka, która stała oparta o samochód. Pokręciłam głową i do niej podeszłam. Zmierzyła mnie od góry do dołu, a jej wzrok zatrzymał się na mojej koszuli.
- Co to ma być? - spytała, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Emm...Wybacz, ale nie jestem czarodziejem i nie czytam w myślach. O co ci chodzi?
- Po jaką cholerę zapinałaś tę koszulę? Masz ćwieki pod spodem! Dziewczyno albo to rozpinasz albo to z ciebie zerwę! - krzyknęła, aż chłopaki wyjrzeli z samochodu.
- Dobra, już się nie gorączkuj - podniosłam ręce do góry w geście obronnym, a ta zmierzyła mnie wzrokiem. Już wyciągała ręce w moim kierunku, ale ją powstrzymałam i sama odpięłam trzy górne guziki.
- Może być? - spytałam. Kiwnęła głową i wsiadła do samochodu. Pokręciłam głową z dezaprobatą i zrobiłam to samo. Harry ruszył z piskiem opon, a ja oparłam się o siedzenie. Czemu mój Louis musi siedzieć z przodu? Nawet nie mam jak się do niego przytulić.
- Jesteśmy - usłyszałam głos loczka. Nawet się nie zorientowałam kiedy dojechaliśmy. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Już stąd dało się słyszeć głośną muzykę z klubu. Kiedy tylko Louis postawił nogi na asfalcie rzuciłam mu się na szyję.
- Tęskniłam - powiedziałam i przywarłam do jego ust. Objął mnie w pasie i oparł się o samochód pogłębiając pocałunek.
- E kochasie idziecie? - krzyknął Hazz. Oderwałam się od niego i wystawiłam język Harremu. Ten pokazał nam środkowego palca, po czym zaczął się śmiać.
- Chodź - chłopak pociągnął mnie za rękę, a ja jęknęłam nie zadowolona. Po pokazaniu dowodów weszliśmy do środka. Od razu poczułam zapach alkoholu i papierosów. Skierowaliśmy się w kierunku wolnej kanapy, a Zayn i Harry poszli zamówić drinki. Usiadłam obok Madi, a ta od razu zaczęła rozmowę.
- Co dzisiaj robiłaś?
- Em...Szukałam buta - odpowiedziałam. Po części była to prawda.
- Dlaczego?
- Mike i Austin przyszli do Brada i zrobili 'napad' na mój pokój - powiedziałam robiąc cudzysłów w powietrzu.
- A rozumiem - uśmiechnęła się, a po chwili przyszli chłopaki z naszymi kolorowymi napojami. Zaczęłam pić, ale nagle usłyszałam tak bardzo znienawidzony przeze mnie głos.
- Stella! Madeleine! - na te słowa razem z moja przyjaciółką się odwróciłyśmy.
- Co ty tu robisz?





Kurczę wybaczcie...Napisałam, że dodam rozdział dzień wcześniej jak będą komentarze i co? Komentarze były a rozdziału nie. :c Czemu? Bo miałam straszne urwanie głowy ostatnio związane z moim wyjazdem i nie ogarniam. Ale jakoś zatrzymałam swoje życie i napisałam ten rozdział. Mam nadzieję, że nie jest taki zły jak mi się wydaje i, że wam wystarczy. Kolejny pojawi się 26, a jeśli mi się uda to będą nawet dwa, a wraz z nim ważna notka. No to pozdrowionka!
+ Zapraszam was tu - http://complicated-one-direction.blogspot.com/ może się wam spodoba :)

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 31 ,,Tato! Tęskniłam!''

***
- Gotowe? - krzyknął jakiś chłopak w afro, który miał poprowadzić nasz turniej. A raczej coś co miało przypominać konkurs, ale okej. 
- Tak - krzyknęła blondyna. Prychnęłam cicho i skinęłam głową. Brunet zapuścił jakąś muzykę, a ja rozejrzałam się dookoła. Stało wokół nas około 100 osób. Zdziwiłam się tym lekko, bo w końcu to nic takiego, ale widać ludzie stąd lubią zabawę. I pojedynki. Najpierw był czas Ally. Zaczęła robić kroki na boki wymachując przy tym rękami, a ja się cicho śmiałam pod nosem. To ma być taniec?
- Stella! - usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak moja przyjaciółka siedząca na baranach u Zayna macha do mnie rękami. Odmachałam jej i się zaśmiałam. Moja kolej.

***

- Wygrywa...Stella! - krzyknął chłopak. To było do przewidzenia, bo ona tylko się upokorzyła. Kiedy ona tańczyła była cisza i wszyscy tylko co jakiś czas się śmiali, a kiedy ja? Oklaski i okrzyki. Tak wiem, skromna jestem. Ukłoniłam się teatralnie i biegiem ruszyłam do swoich przyjaciół.
- Ale jej dokopałaś! - krzyknął Zayn i klasnął w dłonie. Zaśmiałam się, ale kiwnęłam głową. Cóż...Ma chłopak rację. Zezłoszczona blondynka cała czerwona pobiegła gdzieś ze swoją przyjaciółką.
- Ktoś musiał jej pokazać, że jest okropna w tym co robi - uśmiechnęłam się i bez ostrzeżenia wskoczyłam Louisowi na plecy. Zachwiał się do przodu, ale udało mu się utrzymać równowagę.
- Co ty robisz? - spytał przez śmiech.
- Siedzę - zaśmiałam się. Ruszyliśmy do domku gdyż robiło się późno.
- Co będziemy robić? - spytałam znudzona kiedy weszliśmy na pomost. Znaczy oni weszli, bo ja siedziałam na plecach u Louisa.
- Idziemy spać, już późno - ziewnęła moja przyjaciółka. Ma rację. Powoli się ściemnia, a ja jestem strasznie zmęczona dzisiejszym dniem. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domku zostałam rzucona na łóżko. I to dosłownie, a następnie mocno przytulona przez szatyna. Poleżeliśmy chwilę wtuleni w siebie, a kiedy usiadłam zauważyłam, że Madi i Zayn już śpią. Szybcy są...Hazz leżał na łóżku i tępo wpatrywał się w sufit. Pewnie próbował zasnąć.
- Idę się przebrać - mruknęłam do chłopaka i wstałam. - Mogę twoją bluzkę? - spytałam robiąc maślane oczka. Zaśmiał się cicho pod nosem, ale zdjął ją z siebie i mi ją podał. Podziękowałam uśmiechem i szybko poszłam do łazienki. Nie miałam siły brać prysznica i stwierdziłam, że zrobię to rano. Zrzuciłam z siebie ciuchy i założyłam bluzkę Louisa. Była na mnie ciut przy długa, ale to dobrze, bo przynajmniej zasłaniała mi tyłek. Włosy zaczesałam w warkocz i wyszłam. Harry chyba spał, bo słychać było pochrapywanie. Louis leżał pod kołdrą i patrzył prosto na mnie. Powoli do niego podeszłam i położyłam obok. Głowę miałam na jego klatce, a rękę na jego brzuchu. On swoją ręką mnie obejmował.
- Dobranoc skarbie - szepnął i pocałował mnie w głowę.
- Dobranoc - mruknęłam i bardziej się w niego wtuliłam. Przez jakiś czas nie mogłam zasnąć, ale w końcu tak się stało...

***kilka dni później***

Właśnie wysiedliśmy z samolotu. Tak, wróciliśmy. Było super!
Dwa dni po pojedynku na plaży 'wyjaśniłam' sobie wszystko z Horanem. Chociaż nie wiem czy to słowo jest odpowiednie...Raczej...Pokłóciliśmy się jeszcze bardziej. Ale trudno. To jego wina. On powiedział, że wszystko co mówił było kłamstwem i zemstą. I, że gdyby nie Louis i to, że do niego wróciłam to bym cierpiała. Chciał mnie w sobie rozkochać, a potem zostawić. Ale ja się cieszę, że tak się nie stało! Chyba bym wtedy sobie tego nie wybaczyła. Wyzwał mnie od szmat, a ja nie byłam mu dłużna i również go wyzywałam. Skończyło się tym, że Madi i Louis siłą mnie od niego odciągnęli. I od tamtej pory nie widziałam ani jego ani Liama. Zabrali swoje rzeczy i podobno poszli do tej kuzynki blondyna, bo miała dwa miejsca wolne w pokoju. I ja się teraz pytam. Po cholerę on się pchał do nas jak miał wolne tam?! Ale odpowiedzi na to pytanie nie dostałam i nie dostanę.
Kolejnego dnia chodziłam zła i wszystko mnie denerwowało. Po południu Madi wyciągnęła mnie na plażę i nie pozwalała wrócić do domku przez cztery godziny! Próbowałam coś z niej wyciągnąć, ale ona nie! Jak się uparła to nie mogłam tego znieść. W końcu pozwoliła mi wrócić jak tylko dostała sms-a. Myślałam, że ją uduszę. I do tego tylko ja miałam iść do domu! Ona sobie siedziała spokojnie na plaży, za dala od wszystkich ludzi i jak później zauważyłam szedł do niej Zayn i Harry. Nie dowiedziałam się za wiele dopóki nie doszłam, a była to godzina 17! Kiedy tylko przekroczyłam próg nogi się pode mną ugięły. Dosłownie, bo na chwilę straciłam równowagę. Dookoła, po całym domku rozsypane były płatki róż i innych kolorowych kwiatków. Na środku pokoju stał stolik, na którym były dwa kieliszki, świecie i dwa talerze. Na talerzach leżało jakieś jedzenie, ale nie mogłam zobaczyć co to. Na naszym łóżku z płatków różowych róż ułożone było serce...Koło stolika stał Louis i cały czas się do mnie uśmiechał. Wtedy też jak się okazało mieliśmy cały domek dla siebie do północy. I zgadnijcie co się wtedy stało?! Kochaliśmy się!! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Był taki delikatny i czuły. Potem zasnęliśmy w swoich objęciach. Reszta wycieczki minęła w spokoju i ciszy. Dobrze się bawiliśmy.
- Gdzie twój tata? - z transu wyrwał mnie głos Louisa. Wzruszyłam ramionami.
- Zaraz powinien być - odpowiedziałam i rozejrzałam się dookoła.
- Poczekać z tobą? - spytał.
- Wracaj do domu z chłopakami. Zadzwonię do niego, nie martw się.
- Dobra, ale uważaj na siebie ok? - spytał i przyciągnął mnie za pas.
- Oczywiście - mruknęłam i go pocałowałam. Pogłębił pocałunek, ale został on przerwany przez chrząknięcie za mną. Oderwaliśmy się od siebie, a ja się odwróciłam.
- Tato! Tęskniłam! - krzyknęłam kiedy zauważyłam mojego tatę razem z Bradem. Rzuciłam mu się w ramiona mocno przytulając.
- Ja też skarbie - powiedział i się zaśmiał. Puściłam go i odwróciłam się napotykając spojrzenia Louisa, Harrego i Zayna. Madi już wróciła do domu.
- Widzimy się wieczorem? - spytałam. Pokiwali głowami i odeszli.
- Fajnie było? - spytał mój brat. Kiwnęłam głową i razem z nimi ruszyłam do samochodu. Opowiadałam im po drodze o wszystkim co mi się przytrafiło. Oczywiście pominęłam kilka szczegółów, ale to nie ważne.

***

- Stella co chcesz do picia? - spytała Esmeralda.
- Sok pomarańczowy - uśmiechnęłam się i wzięłam kęsa kurczaka do ust. Właśnie siedzimy sobie przy stole i jemy obiad, który oczywiście został przyrządzony przez Esmeraldę. Opowiedziałam im prawie wszystko co działo się na wycieczce, pokazałam kilka zdjęć, które zrobiłam i oczywiście mocno przytuliłam wszystkich po kolei.
- Jak dobrze, że wróciłaś! - krzyknął nagle Brad. Przekrzywiłam głowę w bok, w ogóle nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Dlaczego? - spytałam.
- Jak ciebie nie było to byłem smutny - powiedział i zrobił minę szczeniaczka. Zaśmiałam się lekko, a on kontynuował. - A do tego Mike chciał się z tobą zobaczyć, i chciałem...chciałem...- zaczął się jąkać. - Chciałem...Chciałem...Żebyś zabrała nas na imprezę! - powiedział na jednym tchu, a ja się zaśmiałam. Spojrzałam na tatę, który siedział i wzrokiem wypalał dziurę w moim ciele. Ups...
- Ja...Spoko - powiedziałam i się zaśmiałam.
- Nigdzie nie idziecie! - krzyknął nagle tata.
- Ale dlaczego? No tato... - przeciągnęłam i usiadłam na krześle obok, tak aby być przy nim - Proszę - zrobiłam 'słodkie' oczka i na niego spojrzałam.
- Powiedziałem nie. Pamiętasz co było na ostatniej imprezie? - spytał, a mi przypomniał się wieczór przed wyjazdem.
- No dobra, przyznaję, że byłam trochę nieodpowiedzialna, ale no...Obiecuję, że teraz będzie lepiej...
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Chcesz to możesz iść sama, jesteś już pełnoletnia, a on zostaje w domu - powiedział.
- Jak to? - spytał piskliwym głosem mój braciszek.
- Tak to...
- Foch - krzyknął Brad i odszedł od stołu. Wywróciłam oczami i wróciłam na swoje miejsce. Do końca obiadu nikt się nie odzywał, a Brad nie zszedł już na dół.
- Tato... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie Stella. On jest niepełnoletni i nie może pić alkoholu, ty też nie powinnaś więc ty też nie możesz iść - powiedział dokładnie akcentując każde słowo.
- Nie wierzę... - zaczęłam. - Jesteś taki sam jak matka - powiedziałam i odeszłam od stołu. Może przesadziłam, bo tata wcale taki nie jest, ale no...To był impuls. Tak jak wszystko co robię. Potrząsnęłam głową i chciałam zawrócić i przeprosić, ale usłyszałam krzyk ojca i trzask drzwi. Co.Ja.Zrobiłam?! Jaka ja jestem głupia! Kiedy już jest wszystko dobrze, to ja muszę wszystko zniszczyć! Nienawidzę się! Walnęłam pięścią w ścianę na korytarzu, a następnie po niej zjechałam, chowając głowę w kolanach. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, ale poczułam nagle dłonie na plecach. Podniosłam wzrok i napotkałam smutne spojrzenie Esmeraldy. Chwila...Czy ona ma czerwony policzek?! Zaczęłam głośno płakać i się do niej mocno przytuliłam.
- Co ja zrobiłam...Jestem taka głupia...Ja nie chciałam...Jak tak nie myślę...Tata jest super...To ja jestem okropna...Przepraszam...Przepraszam, przepraszam - zaczęłam mówić jak najęta przez łzy. Kobieta poklepała mnie po plecach i lekko od siebie odsunęła.
- Nie mów tak. Masz prawo się zezłościć jak każdy. Twój tata trochę za ostro zareagował, ale przejdzie mu. Nie martw się - powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Widziałam w jej oczach łzy, ale starała się być silna. W przeciwieństwie do mnie, bo ja tego nie potrafię.
- Moje życie jest do dupy. Kiedy już wszystko się układa ja coś niszę, a potem muszę to naprawiać, a to wszystko jest tak cholernie trudne...Nie chcę...Nie chcę takiego życia...Ja...Muszę...Muszę się wyprowadzić i zniknąć z waszego życia raz na zawsze...







Uwaga! Uwaga! Od teraz i na długi czas obowiązuje zasada! 10 komentarzy = następny rozdział. Może być więcej ale minimum 10! ( Jak będzie 3 kom więcej to jeden dzień szybciej dodam rozdział! Jak 6 więcej to dwa dni szybciej! ) Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać? Oh...I proszę was...Jak dodajecie komentarz to choć trochę się wysilcie, bo słowa typu ''super, czekam na następny'' nie bardzo motywują. Napiszcie co sądzicie, co chcieli byście zmienić, wszystko co myślicie o tym opowiadaniu, ok? Tylko tak dłuuugo żebym ja też miała co poczytać. ^^
A rozdział...Podoba się? Nie będę już wam tłumaczyć, dlaczego taki krótki, bo sama do końca nie znam powodu. Jak tylko go odkryję to wam powiem.. :)
Kolejny będzie 22 lub 23 czerwca, a potem? Pewnie 26 dwa rozdziały (może) i przerwa! Ale to napiszę w następnym rozdziale albo w 33 :D
Pozdrawiam, 
Violette xoxo

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 30 ,,Ściągnij koszulkę...''

**oczami Stelli**
Kiedy tylko wyszłam z Louisem z domku zaczęłam śmiać się jak opętana. Ciekawiło mnie jak poradzi sobie Zayn i jak zareaguje Madi.
- Serio? Idziemy na plażę? - spytałam przez śmiech przypominając sobie słowa Lou.
- A ty wymyśliłabyś coś innego? - spytał z udawaną powagą.
- Może i nie, ale powiedziałabym to bardzo przekonująco - uśmiechnęłam się i złapałam mojego chłopaka za rękę. Ale ja się cieszę, że między nami wszystko ok. I mam nadzieję, że tak zostanie na długo.
- Nie mądrzyj się - szturchnął mnie lekko. Szliśmy pomostem i cały czas się popychaliśmy.
- Patrz mewa! - krzyknął nagle Lou i wskazał palcem niebo za mną. Odwróciłam się, ale nic nie zobaczyłam, ale za to po chwili poczułam jak łapie mnie w pasie i popycha do wody. W ostatniej chwili zdążyłam złapać go za rękę i wpadł razem ze mną. Wynurzyłam się i utrzymywałam na powierzchni, ale nie dotykałam piasku. Zaczęłam rozglądać się dookoła, ale nigdzie nie widziałam Louisa. Ogarnęła mnie panika i kiedy już miałam go wołać poczułam jak coś ciągnie mnie pod wodę, a następnie całuje. Po chwili się wynurzyliśmy.
- Głupek! - krzyknęłam i walnęłam w taflę wody.
- Ale twój głupek! - uśmiechnął się i poruszał zabawnie brwiami.
- Mój - mruknęłam i tym razem to ja go pocałowałam, ale nie pod wodą. Jakie szczęście, że nie zdążyłam założyć butów, bo teraz pewnie pływały by po dnie. Moja spódnica, którą założyłam rano podniosła się do góry i pływała po powierzchni wody. [zobacz]. A moje włosy? Lepiej nie gadać...
Po jakichś 20 minutach 'zabawy' w wodzie wyszliśmy i skierowaliśmy się do domku. Kiedy tylko weszliśmy zobaczyliśmy Zayna i Madi, całujących się. Wiedziałam.
- Ekhem - odchrząknęłam. Oderwali się od siebie i na nas spojrzeli.
- My tylko... - zaczął Zayn.
- Jesteśmy razem - dokończyła Madi z szerokim uśmiechem. Podskoczyłam i klasnęłam w dłonie. Cieszę się razem z nią. Ona też zasługuje na szczęście, jak każdy z resztą...Przypomniałam sobie o moim stroju więc podeszłam do mojej walizki, z której wyjęłam parę szortów, koszulę na ramiączkach i górę od bikini. [zobacz] . Powędrowałam z tymi ciuchami do łazienki i tam się w nie przebrałam. Gdy wyszłam założyłam jeszcze sandały, rozczesałam włosy i zaplotłam w koński ogon.
- Gdzie idziecie? - spytała brunetka, która siedziała na swoim łóżku w objęciach Zayna.
- Na plażę, a wy idziecie z nami - uśmiechnęłam się. Zgodzili się i pół godziny później siedzieliśmy na ciepłym piasku i się opalaliśmy.
- Co będziemy dzisiaj robić? - spytała nagle Madi. Podparłam się na łokciach na kocu i na nią spojrzałam.
- Będziemy tu leżeć - uśmiechnęłam się.
- Cały dzień? - jęknęła nie zadowolona. Pokiwałam głową i odwróciłam się w stronę Louisa. Spał. Chyba. Nachyliłam się nad nim i lekko pocałowałam jego usta, ale kiedy chciałam się odsunąć zostałam przyciągnięta tak, że leżałam na nim.
- Co robisz? - spytałam starając się nie roześmiać.
- Trzymam moją dziewczynę - uśmiechnął się szeroko i cmoknął mnie w nos. Zachichotałam jak mała dziewczynka i opadłam na jego klatkę piersiową.
- Brakowało mi tego - mruknęłam wsłuchując się w bicie jego serca.
- Mi też - powiedział.
- Jesteście tacy słodcy! - krzyknęła nagle Madi. Kilkoro przechodzących ludzi spojrzało się na nią jak na wariatkę, ale poszli dalej.
- Wy też jesteście - wskazałam palcem na nią i Zayna, która spał na jej brzuchu. Nigdzie nadal nie widziałam Harrego, ale stwierdziłam, że dobrze się bawi gdzieś indziej.
Ciekawa jestem czy będę kiedyś naprawdę szczęśliwa. Czy założę rodzinę? Czy będę mogła oglądać małe bobaski raczkujące po dywanie? Czy będę zdrowa? I najważniejsze, czy cały czas będę z Louisem?
- Co ty na to? - szturchnęła mnie Madi.
- Co? - spytałam zdezorientowana, bo nie słyszałam pytania.
- Pytałam czy pogramy w prawda czy wyzwanie - wywróciła oczami. Pokiwałam głową na znak zgody i wstałam z ciepłego ciała Louisa. On również podniósł się do pozycji siedzącej.
- Ale ej...Za mało nas jest - jęknęłam niezadowolona. No bo...Jak grać w takie coś w cztery osoby? To niefajne...
- Zawołaj kogoś jak taka mądra jesteś - powiedziała Madi.
- Dobra. Zaraz wracam - rzuciłam i szybko wstałam. Otrzepałam spodenki z piasku i ruszyłam w kierunku domku Christiana. Kiedy tylko stanęłam przed drzwiami mocno zapukałam, a po chwili otworzył mi Jackson. Posłałam mu szeroki uśmiech i nie czekając na zaproszenie weszłam do środka.
- Gdzie reszta? - spytałam.
- W pokoju - mruknął i zamknął drzwi. Po chwili stałam na środku ich pokoju z rękami założonymi na biodrach.
- Wyście poszaleli? - spytałam i starałam się wyglądać na złą. No bo kto słyszał być na wakacjach w takim miejscu, a leżeć na łóżku i grać na konsoli lub patrzeć w sufit? Chyba tylko oni tak robią.
- O co ci chodzi? - spytał Daniel i się podniósł.
- Ładna pogoda, słoneczko świeci, a wy w domu? Całą piątką ruszać dupska i chodźcie na plażę. Pogracie ze mną i moimi przyjaciółmi. A! I jeśli możecie to weźcie ze sobą jeszcze kogoś. I nie chcę słyszeć sprzeciwu! Macie 5 minut! - krzyknęłam ostatnie zdanie i wyszłam. Skierowałam się z powrotem na plażę. Kiedy tam doszłam zauważyłam Harrego, który rozmawiał z Louisem. Obok Zayna siedziały trzy dziewczyny. Jedna ruda, druga brunetka, a trzecia to typowy plastik. I z tego co zauważyłam to aż śliniła się na widok...mojego Louisa! Usiadłam sobie między nogami Louisa opierając się o jego tors. Objął mnie ramionami, a ja się uśmiechnęłam.
- Przyjdzie ktoś? - spytał Zayn.
- Chłopaki i mają kogoś jeszcze wziąć - powiedziałam. Po chwili tak jak powiedziałam przyszli chłopaki, a za nimi przyszły cztery dziewczyny. Przypatrzyłam im się i mogę śmiało powiedzieć, że urwały się z kosmosu. Jedna miała różowe włosy, druga miała fioletowe, trzecia zielono-niebieskie, a czwarta czerwone. Przez myśl przeszło mi, że może one naprawdę są z kosmosu, ale to chyba nie możliwe, prawda? Prawda? Bo jeśli to jest możliwe, to właśnie siedzę przed kosmitkami.
Wszyscy usiedli w kółku gdzie było miejsce i ktoś położył butelkę na środku. Ja sama usiadłam obok Louisa, a po mojej drugiej stronie miejsce znalazł sobie Zayn, a obok niego Madi. A obok Louisa siedział ten jebany blond plastik. Pierwszy kręcił Harry. Wypadło na tą w różowych włosach.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Jesteś jeszcze dziewicą? - spytał, a wszyscy zachichotali.
- Tak - odpowiedziała bez żadnego zawahania, a śmiech stał się głośniejszy. Ona tylko wzruszyła ramionami i wzięła butelkę. Zakręciła i wypadło na Lucasa. Wybrał wyzwanie.
- Pocałuj Emily - powiedziała. Przekrzywiłam głowę w bok tak samo jak Lucas.
- Która to? - spytał i podrapał się po karku.
- Ta w czerwonych - odezwała się zielonowłosa. Ona przypomina mi syrenkę. Chłopak pochylił się w jej kierunku i lekko pocałował, ale kiedy chciał ją zostawić ona go przyciągnęła. Zachichotałam tak samo jak Madi. Na jego szczęście Daniel ją szturchnął, a ona go puściła. Nagle poczułam jak Lou się wzdrygnął więc pochyliłam się do tyłu i zobaczyłam jak blondi próbuje złapać Louisa za rękę.
- Weź zostaw mojego chłopaka - warknęłam zła. Szybko go zostawiła i spuściła wzrok. O...Jakaś nieśmiała...
- Ally prawda czy wyzwanie? - spytała ruda patrząc na plastik. Czyli nazywa się Ally.. Nawet nie zauważyłam kiedy wypadło na nią.
- Wyzwanie.
- Ściągnij koszulkę i zostań bez niej do końca gdy - powiedziała. Oho...Blondynka wzruszyła ramionami i wykonała polecenie. Wzięła butelkę i nią zakręciła. Wypadło na...mnie.
- Wyzwanie - powiedziałam za nim zdążyła zadać mi pytanie.
- Zatańcz coś - powiedziała z chytrym uśmiechem. Skąd ona wie, że ja tańczę? Chwila...Nie wie. Chce żebym się upokorzyła. To się przeliczy. Wstałam i stanęłam z boku. Wszyscy przekręcili się tak aby widzieć moje poczynania. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, a ta szeroko się uśmiechnęła.
Pstryknęłam sobie na początek trzy razy palcami aby wyczuć jakiś rytm i zaczęłam. Usłyszałam ciche prychnięcie ze strony Ally, ale miałam to w dupie. Zaczęłam tańczyć i czułam, że żyję. Taniec to coś co kocham i kochać będę zawsze. Po chwili usłyszałam jak Madi, Zayn, Louis i Harry zaczynają klaskać, a do nich dołącza się reszta. Oczywiście oprócz Ally. Skończyłam i się ukłoniłam. Wszyscy klaskali jakby to było nie wiadomo co. A to tylko zwykły taniec.
- Wow - usłyszałam ze strony syrenki.
- Gdzie nauczyłaś się tak tańczyć? - spytał Christian. Wzruszyłam ramionami, bo sama do końca nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Sama z siebie, chyba.
- Pff...To miało być coś? Weź się nie ośmieszaj, ty tańczyć nie umiesz -prychnęła blondynka i wstała.
- Och do prawdy? - spytałam ze złością i do niej podeszłam. Z chęcią bym jej włosy wyrwała, ale nie mogę być taka agresywna.
- Umiem lepiej - powiedziała.
- To wyzwanie? - spytałam podnosząc wyżej brwi.
- Tak - odpowiedziała pewna siebie.
- Dobra! Za godzinę na plaży. Ocenia publiczność. Zbierz jak najwięcej ludzi....









Przepraszam za jednodniowe opóźnienie i za to, że taki krótki, ale ostatnio dużo się dzieje, a ja nie ogarniam własnego życia...Wybaczcie...
Wybił 30! Podoba się? Mam nadzieję, że tak. A teraz sprawa. Mogę was prosić abyście wszyscy skomentowali ten rozdział? Bardzo mi na tym zależy, bo wiecie...To już 30...Ja się tak bardzo staram pisać...Wy też się postarajcie i napiszcie komentarz. Jak najwięcej. Ale to nie znaczy, że jakaś określona ilość. Po prostu tyle ile dacie radę. To tak niewiele, a tak bardzo wyraża wasze podziękowanie. Przynajmniej w moim rozumowaniu xD.
Kolejny pojawi się 18 lub 19 czerwca. :)
Pozdrawiam 
Violette xoxo

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 29 ,,Idziemy na plażę!''

**oczami Madi**
Obudziłam się strasznie nie wyspana. Mimo iż cały czas spałam wtulona w Zayna to i tak to nic nie dało. Ale to co zobaczyłam później zupełnie zbiło mnie z tropu. W pierwszej chwili nie mogłam oddychać, a w drugiej skakałam z radości. Oczywiście po cichu. Zayn patrzył na mnie jak na wariatkę, ale kiedy zobaczył mój powód radości, również się uśmiechnął.
- Pogodzili się? - spytał zaspanym głosem Harry.
- Na to wygląda - uśmiechnęłam się patrząc na moją przyjaciółkę, ubraną w bluzkę Louisa i do niego przytuloną. Bo nie wydaje mi się, że zrobiła to z nienawiści. Oni muszą być razem i koniec. Pasują do siebie, nawet bardziej niż ja i Zayn!
- Co robimy? - spytał mulat. Wzruszyłam ramionami i wzięłam telefon w swoje dłonie. Włączyłam aparat i pstryknęłam im fotkę. Muszę mieć jakąś pamiątkę! Oni są tacy słodcy jak są razem. Nagle usłyszałam ciche pomruki ze strony blondynki. Po chwili otworzyła oczy i się uśmiechnęła. Chyba nie zauważyła, że się jej przyglądamy. Kiedy tylko zdała sobie z tego sprawę poprzez rozejrzenie się po pokoju, zrobiła się cała czerwona i zakryła twarz dłońmi. Zaczęliśmy się śmiać, tym samym budząc Louisa. Chłopak popatrzył na nas, ale po chwili jego wzrok utkwił w dziewczynie obok. Uśmiechnął się do niej, a następnie pocałował.
- Słodko! - krzyknęłam uradowana. Oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie.
- Chyba obrzydliwie - powiedział Harry.
- Sam jesteś obrzydliwy - walnęłam go w ramię i wszyscy zaczęli się śmiać. Chciałam powiedzieć aby przestali, bo obudzą Horana, ale przypomniałam sobie, że wyszedł jak tylko zobaczył Stellę z Louisem. Tak samo Liam.
- Kiedy? - spytałam. Spojrzeli na siebie, a później na mnie.
- W nocy - odpowiedziała uśmiechnięta Stella. Lubię patrzeć jak jest szczęśliwa. Bo gdy ona cierpi to cierpią wszyscy. A zwłaszcza ja, bo jestem jej przyjaciółką, prawda?
- Gratki - mruknął Harry, a po chwili nie było go w domku. 
- Co mu? - spytała zdezorientowana Stella. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam za nim.
- Czekaj! - krzyknęłam i szybko do niego podbiegłam. Złapałam za ramię i odwróciłam do siebie. Wydałam z siebie cichy pisk kiedy go takiego zobaczyłam. On.płakał? To nie możliwe...Przetarłam oczy, ale on nadal tak wyglądał.
- Co się stało? - pisnęłam. Złapał mnie za rękę i pociągnął przed siebie. Zeszliśmy z pomostu i weszliśmy w jakieś krzaki, w których nikogo nie było.
- Ja... - zaczął, ale nie mógł dokończyć.
- Ty co? - spytała lekko zdenerwowana.
- Ja...Jestem zakochany - wysapał i wytarł policzek.
- To chyba fajnie, nie?
- No właśnie nie! Ja jestem zakochany w Stelli! - mruknął. Zatkało mnie. On co? Kiedy? Czemu? A co z Louisem? Milion pytań kręciło się w mojej głowie, ale na żadne nie znałam odpowiedzi.
- Ona wie? - zadałam tylko jedno.
- Nie, ale...znaczy...powiedziałem jej, że mi się podoba i że ją kocham, ale ona spała i tego nie słyszała - odpowiedział. Skinęłam głową i analizowałam jego słowa. Ona wie, ale nie wie, że wie.
- Czyli...Ona nie ma o tym pojęcia, tak? - spytałam żeby sprostować. Pokręcił przecząco głową i głośno westchnął.
- Ja wiem, że ona kocha Louisa i że są razem szczęśliwi, ale nie mogę tego zrozumieć. Chciałbym żeby była moja, ale wiem, że nigdy nie będzie, niezależnie jak bardzo bym się starał. A po za tym to nie mogę. Nie mogę tego zrobić Louisowi, to mój przyjaciel. Przejdzie mi, na pewno. - powiedział i się odwrócił.
- Jesteś wspaniałym przyjacielem - uśmiechnęłam się lekko. Spojrzał na mnie ostatni raz i odszedł. Nie powiem o tym nikomu. Nie jestem taka.

**oczami Harrego**
Wyrzuciłem to z siebie. Ulżyło mi i to bardzo. Wiem, że Madi nie powie nikomu, bo ona taka nie jest. To ona jest wspaniałą przyjaciółką, nie ja. Ja jestem okropny, bo jak mogłem zakochać się w dziewczynie przyjaciela? Tak robią tylko najgorsze sukinsyny. Szedłem powoli ze spuszczoną kiedy nagle na kogoś wpadłem i go przewróciłem. Właściwie to ją. Przede mną leżała słodka brunetka. Szybko podałem jej rękę, a ona z moją pomocą wstała.
- Przepraszam! - krzyknęła głośno.
- Nie, to moja wina. Muszę patrzyć gdzie idę - uśmiechnąłem się lekko. Jaka ona ładna!
- Lily - posłała mi szeroki uśmiech i podała rękę.
- Harry - uścisnąłem jej rękę.
- Jesteś dziś zajęty? - spytała nagle. WOW! Jaka ona bezpośrednia.
- Emm...Chyba nie - odpowiedziałem.
- Pójdziesz ze mną wieczorem na imprezę przy plaży?
- Em....Ja...Pewnie
- To super. Spotkamy się tu o 17 ok?
- Dobra. Ale wiesz co ci powiem?
- Hmm?
- Nigdy nikt nie zaprosił mnie na randkę po dwóch minutach znajomości - uśmiechnąłem się lekko.
- Widzisz...To już teraz tak - również się uśmiechnęła, a po chwili pobiegła do jakiejś dziewczyny. Nadal stałem w tym samym miejscu i analizowałem to co się przed chwilą stało. Ona mnie zaprosiła na randkę! A ja nawet jej nie znam! Dziwne...Ale wydaje się być fajna...

**oczami Zayna**
Kiedy tylko Madi weszła do domku od razu do niej podeszłem. Miałem świetny pomysł i chciałem go zrealizować. Rozmawiałem już o tym ze Stellą i Louisem i doradzili mi aby tak zrobić. Więc zrobię. A co do tej dwójki to dobrze, że się pogodzili. Nie wiem czy zniósł bym ich dalsze kłótnie i humorki blondynki. Nie to, że coś...Ale jest strasznie denerwująca. Ale...Jest moją przyjaciółką i jakoś to zniosę. Może nie jesteśmy tak blisko, ale chyba możemy nazywać się przyjaciółmi, prawda? Ale wracając do Madi...Złapałem ją za rękę i poprowadziłem na nasze łóżko i kazałem jej usiąść. Posłusznie wykonała moje polecenie, a ja popatrzyłem znacząco na Lou i Stellę.
- Em...To my ten...Będziemy już szli...Bo...Idziemy na plażę! - krzyknął zająkany Louis. Chciałem przywalić mu w ten jego móżdżek, ale już go nie było. Stella zamknęła drzwi za nimi, ale przed tym pokazała kciuk do góry. Kiedy zostaliśmy sami wziąłem głęboki wdech i złapałem ją za ręce.
- Coś się stało? - spytała zmartwiona. I to w niej kocham. Martwi się zawsze o wszystkich, ale nigdy o siebie. A ktoś musi się o nią troszczyć, prawda? I postanowiłem, że to będę ja...
- Nie, znaczy tak, znaczy nie wiem. - zacząłem się plątać w słowach.
- Wysłów się wreszcie - popędziła. Kurczę...Jak mam to zrobić kiedy przede mną siedzisz?
- Bo ja...Ja cię kocham! - powiedziałem głośno. Chyba trochę za głośno. Brunetka otworzyła buzię, ale nie wiem czy z wrażenia, czy z rozbawienia. Fakt. Nie przemyślałem tego tak do końca. A co jak mnie wyśmieje? Nie czuje tego co ja? Chociaż po jej ostatnim zachowaniu nie wiem. Przytulała się do mnie i w ogóle...Ale to przecież mogło dla niej nic nie znaczyć.
- Zayn ja... - zaczęła, ale przerwałem jej ruchem dłoni.
- Przestań. Zrobiłem z siebie pajaca. Zapomnij o tym co powiedziałem - mruknąłem i wstałem. Chciałem dać krok do przodu, ale pociągnęła mnie za rękę przez co wylądowałem na niej.
- Chciałam powiedzieć, że też cię kocham - szepnęła i mocno mnie pocałowała...









Dzisiaj rozdział z perspektywy Madi, Harrego i Zayna. Podoba się? Chciałam napisać go tak gdyż o nich jeszcze nie było, a w końcu musicie wiedzieć jak to wygląda z ich perspektywy, nie? 
I bardzo, bardzo przepraszam że dodałam dzisiaj, bo miał być wczoraj ale nie miałam czasu na napisanie go! Wybaczcie! Teraz też pisząc cały czas nie mogłam się skupić przez głupią kosiarkę za oknem i wyszło jak wyszło. Krótko i beznadziejnie, ale kolejny postaram się napisać lepiej.
Jakiś komentarz od każdego? Jeden malutki, dwa, osiem? Proszę? 
A jak nie to mogę was zaszantażować? Plose? I tak to zrobię. Postarajcie się zostawić pod tym rozdziałem 20 komentarzy? Wiem, że to dużo, ale chciałabym tyle zobaczyć. Bo w końcu każdy rozdział ma mniej więcej 80 wyświetleń (niektóre więcej), a tylko parę komentarzy. Proszę.
Kolejny będzie 12 lub 13 czerwca. (jeśli będą komentarze) :)
AAA! I zapomniałabym bardzo bardzo bardzo zapraszam was na mojego bloga którego piszę razem z Nathalie, jest on o dwóch gangach i dopiero zaczynamy http://hate-love-one-direction.blogspot.com/. - Dwie dziewczyny niedawno wyszły z poprawczaka i założyły największy gang w Londynie. Są postrachem wielu ludzi, ale gdy przyjeżdża obcy gang rozpętuje sie wojna. Czy uda im się pogodzić? A może ich relacje się nie zmienią? Ktoś sie zakocha? A może wszyscy zginą? Sprawdź sam czytając bloga.  
A co do bloga tamtego co zacznę w sierpniu to będę go prowadzić i nie sama tylko poszukam kogoś. Ale to w sierpniu. :)
Pozdrawiam,
Violette xoxo

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 28 ,,I odeszła...''

Chcesz kolejny? Proszę o komentarz po przeczytaniu. :)

Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności zobaczyłam Louisa, który...płakał? Tak, chyba tak. Siedział skulony na łóżku i co chwilę pociągał nosem. Wszyscy spali, a Harry nawet pochrapywał. Zaśmiałam się lekko pod nosem, ale Louis chyba nawet mnie nie zauważył. Spojrzałam na niego i toczyłam wewnętrzną walkę ze sobą. Podejść czy wyjść niezauważona? Nie umiem...Nie umiem patrzeć jak osoba, którą kocham (?) cierpi. Bo chyba nadal go kocham, nie? Dobra, i tak wiem, że kocham. Stella ruszaj dupsko i do niego podchodź. Powoli i jak najciszej stawiał kroki w stronę łóżka. Chłopak co chwilę ocierał oczy rękawem. Serce krajało mi się na ten widok. Jestem okropna. Madi miała rację, jestem żałosna. Najpierw się tnę, bo myślę, że mnie zdradził, później płaczę, bo tak się nie stało. Chcę do niego wrócić, ale tego nie robię. Zamiast tego udaję, że jestem z Horanem, którego nienawidziłam. On mnie przeprasza, a ja co? Wychodzę. No Stella, pogratulować inteligencji.
- Louis - szepnęłam i położyłam dłoń na jego ramieniu. Wzdrygnął się i odwrócił. Kiedy zobaczył, że to ja z jego oczu wypłynęło więcej łez. Pierwszy raz widzę jak on płacze. Ostatnimi czasy to ja to robiłam.
- Odejdź - mruknął pod nosem i strzepnął moją dłoń.
- Nie, nie odejdę - powiedziałam i usiadłam obok niego. To będzie trudna rozmowa. Jeśli w ogóle będzie.  Bo przecież może mnie spoliczkować, zwalić z łóżka i wygonić. Albo on może wyjść.
- Proszę porozmawiajmy - szepnęłam i znów położyłam dłoń na jego ciele. Tym razem jej nie ruszył. 
- Mów - powiedział i wytarł ostatnie łzy z policzków. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, jakby szukając ratunku. Ale go nie znalazłam.
- A może wyjdziemy na dwór? - spytałam. Po części dlatego, że potrzebuję świeżego powietrza, a po części dlatego, że tutaj reszta może wszystko słyszeć. Oczywiście nie mam zamiaru krzyczeć, ani nic z tych rzeczy, ale mogą podsłuchiwać.
- Okej - mruknął i wstał. Zrobiłam to samo i po chwili byliśmy na dworze. Chciałam usiąść na schodkach, ale Louis pokazał palcem koniec pomostu gdzie nikogo nie było. Kiwnęłam głową w znaku zgody i po chwili siedzieliśmy na drewnianym moście. Nogi zwisały w dół, ale nie dosięgały wody.
- No to... - zaczął, ale mu przerwałam. To ja będę mówić. On będzie słuchał.
- Po prostu mnie posłuchaj, dobrze? - spytałam, a kiedy kiwnął głową wzięłam głęboki wdech i wydech.
- Ja...Przepraszam - zaczynam, ale brak mi słów. Nie mam pojęcia co mam dalej powiedzieć. Podnosi na mnie wzrok i marszczy czoło.
- Za co?
- Ymm...Ja...Ten...Zachowałam się jak kompletna idiotka - w końcu wypuszczam jakieś słowa z ust.
- To nie twoja wina - mruknął.
- Jak to nie? To wszystko tylko i wyłącznie moja wina. Jak tylko dostałam sms-a od Larrisy to się załamałam. Nie zastanowiłam się nawet nad tym czy to prawda czy nie i po prostu się...pocięłam. Byłam zła. Czułam się zdradzona przez osobę, którą kocham. Zależało mi na tobie i to był straszny cios w serce. Zresztą dalej mi zależy. Później w samolocie napisała mi, że kłamała i dałam się nabrać. Zrozumiałam jaką jestem idiotką i, że na ciebie nie zasługuję. - mówiłam, a kiedy on otwierał usta aby coś powiedzieć, przerwałam mu gestem ręki i kontynuowałam - Jesteś cudowny, a ja...jakaś niedorozwinięta. Popatrzyłam na ciebie i zrozumiałam ile straciłam. Przez własną głupotę. Później powiedziałeś mi, że z kimś się spotykasz. To było jeszcze gorsze. Płakałam. Potem przyszedł Horan. Zaproponował abym udawała jego dziewczynę przed kimś tam. Nie zastanowiłam się i po prostu się zgodziłam. Chciałam się zemścić za to, że kazałeś mi tak cierpieć. Ale wtedy pomyślałam, że to ty bardziej cierpisz przez moją głupotę. Słyszałam jak rozmawialiście w krzakach, że masz kogoś pocałować, ale nie jestem pewna o kogo chodziło. I wtedy przyszła taka dziewczyna i ja się jej wyżaliłam. Powiedziała, że to dobrze, że mnie zmieniłeś - znów otworzył usta, ale ja dalej mówiłam - I odeszła. Siedziałam i myślałam. Nie wymyśliłam nic logicznego więc wstałam i wracałam do domku. I wtedy spotkałam Christiana, tego chłopaka co mieszka na przeciwko nas, i zaprosił mnie do siebie. Zgodziłam się i jak siedziałam z nimi i jego kolegami wtedy wszystko zrozumiałam. Dzięki nim. Zrozumiałam, że jeśli teraz do ciebie nie przyjdę i nie porozmawiam to stracę cię na zawsze, a tego nie chcę. - zakończyłam swoją wypowiedź i wytarłam mokre policzki.
- Ja.. - zaciął się.
- Louis zmieniłeś mnie. Nie potrafię stwierdzić czy na gorsze czy na lepsze, ale zdecydowanie mnie zmieniłeś. Przez ciebie zrobiłam się uczuciowa i w ogóle, a przecież taka nie byłam, nie? Powinnam ci za to dziękować, ale nie umiem. Żadne słowa nie wyrażą tego co czuję. Louis ja...Przepraszam za wszystko co zrobiłam. Ja...Kocham cię - powiedziałam i się rozpłakałam. W ogóle nie mogłam zapanować nad uczuciami, które mną targały. To takie trudne.
- Teraz ty posłuchaj mnie, dobrze? - spytał, a ja kiwnęłam głową. Nie byłam w stanie więcej powiedzieć przez szloch wydobywający się z moich ust. - Po pierwsze nie płacz - zaczął i sięgnął dłonią do mojego policzka. Wytarł kciukiem łzy po nim spływające i kontynuował - Po drugie z nikim się nie umawiam. Powiedziałem to tylko dlatego żebyś była zazdrosna. Masz rację cierpiałem. Nawet bardzo. Ale kiedy przypadkiem zobaczyłem jak całujesz się z Horanem na plaży - powiedział, a mnie zamgliło. On to widział? - Załamałem się. Madi cały czas powtarzała, że zrozumiesz swój błąd i do mnie wrócisz, ale kiedy dzisiaj wyszłaś z domku straciłem nadzieję. A wtedy w tych krzakach? Oni chcieli abym pocałował jakąś dziewczynę na twoich oczach i wtedy byś do mnie wróciła. Nie chciałem tego zrobić. Powiedziałem, że jeśli będziesz chciała to sama mi wybaczysz. Zachowałem się jak pajac, ale ja...również cię kocham. Bardzo mocno cię kocham Stella - zakończył.
Patrzyłam z niedowierzaniem prosto w jego oczy. Jak mogłam być tak podła? Jak mogłam go tak krzywdzić? Cały czas wydawało mi się, że to ja cierpię najbardziej. Ale tak nie było. Jestem egoistką.
- Czyli mi wybaczasz? - spytałam niepewnie. Muszę wiedzieć na czym stoję.
- Oczywiście. A! I to ja nie zasługuję na ciebie - uśmiechnął się lekko. Pokręciłam głową nie zgadzając się z nim. To nie prawda. To ja na niego nie zasługuję. Nie wiem jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć.
- Kocham cię - mruknęłam i się do niego przysunęłam.
- Ja ciebie bardziej - szepnął i zbliżył się do moich ust. Po chwili nasze języki tańczyły wspólny taniec według własnego rytmu. Jezu! Jak ja go kocham! Nie wierzę, że mogłam go stracić przez własną głupotę. Kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy uśmiechnęłam się szeroko.
- Wracamy do domku? - spytałam cicho. Nie chciałam przerywać tak pięknej chwili, ale robiło mi się zimno. A poza tym to jest już późno. Bardzo.
- Jasne - uśmiechnął się i wstał. Uczyniłam to samo i po chwili za rękę szliśmy przed siebie. Cały czas miałam uśmiech na twarzy i nawet nie było widać, że przed chwilą płakałam.
Kiedy doszliśmy wszyscy nadal spali. Louis zdjął buty, koszulkę i spodnie i położył się w samych bokserkach do łóżka. Popatrzyłam na niego i lekko zachichotałam. Poklepał miejsce obok siebie, a ja po chwili zastanowienia również się rozebrałam. Znaczy zdjęłam spódnicę i top, a na to założyłam jego koszulkę, którą mi wręczył. Była tak duża, że sięgała mi do połowy uda.Włosy związałam w kucyka aby mi nie przeszkadzały i położyłam się obok niego. Nakrył nas kołdrą, a ja się do niego bardziej przysunęłam. Głowę położyłam na jego rozłożonym ręku, a moją rękę na jego klatce piersiowej.
- Dobranoc skarbie - szepnął i cmoknął mnie w głowę. Z tej całej radości aż zadrżałam.
- Branoc - mruknęłam i zamknęłam oczy. Po chwili odpłynęłam w objęcia Morfeusza...






Witam! Oto i 28 rozdział. Wyszedł całkiem inaczej niż planowałam ale nie jest najgorzej. Co prawda kiedy wcześniej o nim myślałam miało być w ogóle inaczej, ale nie umiałam tego zrobić. Wiecie, że chciałam zrobić aby Stella bardziej cierpiała? Ale nie umiałam. Nie lubię czytać o cierpieniu. :c
Ale! Mam nadzieję, że wam się to podoba. 
Tak jak napisane wyżej. Chcecie rozdział kolejny to komentujcie ten. A następny pojawi się 6 czerwca ^.* 
Jak już pisałam, będzie druga część tego opowiadania. http://mistakes-one-direction.blogspot.com/ - I tak właściwie to napisałam tam już prolog, i bohaterów, ale ich nie dodaję, bo to wszystko zdradzi. A to ma być niespodzianka! Hihi.
Zapraszam również tu http://loveyouandhate.blogspot.com/. :)
Pozdrawiam 
Violette xoxo