niedziela, 12 kwietnia 2015

Zapraszam!

Hej! No więc wiem, że zapewne już tutaj nikt nie zagląda i każdy już zapomniał o tym opowiadaniu. Jednak gdzieś tam we mnie tli się nadzieja, że tu jesteście!
A jeśli tak i chcielibyście przeczytać coś mojego to zapraszam!
 
Może wpadniecie, a jeśli was to zainteresuje to zostaniecie ze mną na dłużej!
Kocham was! :*

sobota, 22 listopada 2014

Epilog

Ujrzałam wielki napis "Stella, wyjdziesz za mnie?" Moje oczy od razu się rozszerzyły. Odwróciłam się i spojrzałam na Louisa. Jego twarz wyrażała w tej chwili różne emocje. Smutek, zdenerwowanie, niepewność.
- Lou... - jęknęłam. - Tak, wyjdę za ciebie! - krzyknęłam na całe pomieszczenie i rzuciłam się na mojego chłopaka.
- O boże! Na prawdę?! - krzyknął, nie wierząc w moje słowa.
- Tak, Louis! Na prawdę! - odparłam radośnie, a brunet wpił się w moje usta, a po chwili założył na mój palec pierścionek zaręczynowy.

*rok później*

To już ten dzień. To na prawdę już dzisiaj. To dziś biorę ślub z Louisem.
Stałam przed lustrem w moim pokoju i patrzyłam się na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie - jak to każda panna młoda - białą sukienkę, a do niej białe szpilki. Sukienka była na grubych ramiączkach, a środek był ozdobiony złotym paskiem. Sukienka była lekko rozkloszowana, aż do moich łydek. W końcu wybiła godzina 11. Ostatni raz patrząc się w lustro, wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Czekali tam na mnie już Madi, Grace oraz Brad.
- Wow... Siostra... Wyglądasz... Wow - Brad nie umiał się wysłowić.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego i wraz z dziewczynami wyszliśmy z domu.
Weszliśmy do auta i ruszyliśmy pod kościół. Po kilku minutach znaleźliśmy się już na miejscu.
Przed kościołem stało już sporo ludzi. W tym moi znajomi z grupy tanecznej jak i ze szkoły. Nawet Niall i Liam się pojawili. Wyszłam z auta, co zrobiła też reszta. Od razu ludzie spojrzeli w moją stronę. Uśmiechnęłam się do nich ciepło i ruszyłam z Madi, Grace i Bradem pod kościół.
- Wow, Hill. Muszę przyznać, że wyglądasz nieźle - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Nialla i Liama z uśmieszkami.
- Um.. dzięki Niall - odparłam i zauważyłam, że auto Louisa podjeżdża pod kościół. Jak najszybciej potrafiłam, uciekłam do kościoła wraz z dziewczynami i weszłam do salki. Usiadłam na krześle, przed wielkim lustrem i zaczęłam poprawiać sobie mój makijaż. Stresowałam się jak cholera. To w końcu dziś. Dziś poślubię chłopaka moich marzeń! Nadal nie mogę w to uwierzyć.

*

- Tak bardzo cię kocham - szepnął po raz kolejny Lou kiedy tańczyliśmy wolnego. Wszyscy goście już się rozeszli, a my nadal nie mogliśmy, albo nie chcieliśmy wyjść. Przez cały wieczór i całą noc uśmiech nie schodził z mojej twarzy. To była najlepsza noc w moim życiu.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek. Ta noc mogłaby się nigdy nie kończyć. W końcu jestem szczęśliwa. Bez matki, bez Verne, bez Larrisy... Bez wszystkiego. Tylko ja i on.
- Lou... - przeciągnęłam zdając sobie sprawę, że muszę mu coś jeszcze powiedzieć.
- Tak skarbie? - spytał. Boże...Jak ja uwielbiam jak tak do mnie mówi!
- Bo... Ja muszę ci coś jeszcze powiedzieć...
- Co takiego?
- Bo... Ja... Ty... My... Będziemy rodzicami - powiedziałam na jednym tchu i zamknęłam oczy. Wiem, że powinnam mu powiedzieć wcześniej, ale nie miałam odwagi...
- C...Co? - spytał z niedowierzaniem, ale po chwili na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Pokiwałam głową nie będąc zdolna normalnie odpowiedzieć, ale kiedy chłopak mnie podniósł i zaczął się kręcić ze mną dookoła zaczęłam się głośno śmiać.
- Tak strasznie cię kocham...Was kocham - zanucił i postawił mnie na ziemi i po chwili wpił się w moje usta. Kiedy już się oderwaliśmy od siebie powiedział słowa dzięki którym czułam, że moje życie może być lepsze...
- Zawsze twój
zawsze moja
zawsze my!







OKEJ! Wiem, że nawaliłam jak cholera! Wiem. Po prostu straciłam wenę i pomysły na to opowiadanie. Zdaję sobie sprawę że was zawiodłam i strasznie mi głupio z tego powodu. No ale...trudno! Bardzo przepraszam i mam nadzieję, że chociaż to wam się spodobało. I tak. Kończę to opowiadanie. Mam tylko jedną, wielką prośbę! PROSZĘ ABY KAŻDY KTO TO CZYTA SKOMENTOWAŁ CHOCIAŻ EPILOG. TO BARDZO WIELE DLA MNIE ZNACZY! I jeśli chcecie czytać jeszcze moje wypociny to zapraszam was tu
>> http://madness-ff.blogspot.com/
>> http://change-your-life-1d.blogspot.com/

Ten pierwszy to horror/dramat/romans i mam nadzieję, że wam się spodoba :) 
Ten drugi piszę razem z Marysią i jest o chłopczycy i 1D. 
Mam nadzieję, że wpadniecie tam i przeczytacie!

A tutaj taki krótki podgląd do wszystkiego co działo się na tym blogu. No więc...
Od początku jest 25 571 wyświetleń!
Opublikowanych komentarzy jest 308!
Obserwatorów 23!
Rozdziałów 35 + epilog
Mam nadzieję, że to opowiadanie jako tako wam się podobało.
Dziękuję za każde wejście, każdy komentarz, za wszystko!!
Kocham was!
Violette xx

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 35 ,,Gratuluję!''

- Stella, możemy porozmawiać? - spytał ktoś nade mną. Podniosłam wzrok i ujrzałam...Larrisę. 
- O czym? - spytałam zaciskając dłonie w pięści. Nie bardzo mam teraz ochotę na kłótnie.
- Ja...Chciałam ci pogratulować dobrego występu - powiedziała.
- Co? Emm...Ja...Dzięki, chyba - zająknęłam się.
- No to ten...Ja już pójdę, mam nadzieję, że wygrasz - rzuciła i szybko odeszła. Siedziałam prosto, patrząc przed siebie tak około 10 minut, dopóki nie usłyszałam krzyku aby wyjść na scenę. Wstałam i wyszłam. Stanęłam obok innych uczestników i czekałam na wyniki. Nie cieszyłam się bardzo, bo wiedziałam, że nie mam szans na wygranie.
- Trzecie miejsce zajmuje Caroline...Dunst - powiedział prowadzący. Rozległy się brawa i okrzyki. Klasnęłam parę razy i dalej stałam tępo wpatrując się w przestrzeń.
- Na miejscu drugim jest...Austin Black - krzyknął. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam klaskać z innymi. Austin wyszedł na środek gdzie odebrał nagrodę i podziękował. Kiedy wrócił na swoje miejsce pan Miller - prowadzący zaczął opowiadać jakiś kawał z którego nikt się nie śmiał. Kiedy on sam zdał sobie z tego sprawę zaczął się nerwowo śmiać i kontynuował.
- W tym roku, pierwsze i najlepsze miejsce zajmuję...JA! - krzyknął i wszyscy zaczęli się śmiać - A tak serio to pierwsze miejsce zajmuje.... Stella Hill.- dokończył, a ja w tamtym momencie myślałam, że ogłuchnę. Krzyki, piski, oklaski i wiwaty rozległy się po całej arenie. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Nagle zostałam popchnięta na środek sceny przez innych tancerzy.
- Oto nasza Stella! - krzyknął Miller i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się szeroko, a w moich oczach stanęły łzy.
- Wierzysz w to co się dzieje? - spytał kiedy na sali zrobiło się trochę ciszej.
- Ja...Nie wiem...Nie...Oczywiście, że nie - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Chciałabyś coś powiedzieć, jakieś podziękowania, pozdrowienia? - spytał, a kiedy skinęłam głową podał mi mikrofon.
- No więc...Nie wiem od czego zacząć...Ten rok był dla mnie trudny, dużo się wydarzyło, trochę złego, trochę dobrego.. Chciałabym podziękować za wszystko mojemu tacie, to dzięki niemu jakoś się trzymam. Brad, Esmeralda wy również jesteście dla mnie ważni. Mój chłopak Louis, którego kocham całym swoim sercem, przyjaciółka i przyjaciele. Dziękuję i pamiętajcie, że kocham was wszystkich - powiedziałam wycierając łzy z policzków. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich, aż w końcu zatrzymałam się na mamie. Siedziała trzymając za rękę Larrisę i płakała? Tak, płakała. Ale czemu? Coś się jej stało?
- Jeszcze raz ogromne brawa dla Stelli! - ktoś krzyknął i tym razem zamiast braw rozległ się dźwięk puszczanych fajerwerek. Cofnęłam się lekko do tyłu i zatkałam dłonią usta. To się nie dzieje na prawdę. Na pewno nie.
A jednak. To wszystko jest prawdą. Stoję na tej scenie, zajęłam pierwsze miejsce w turnieju i jestem szczęśliwa. Prawie... Ale, nie mogę narzekać. Nie mogę powiedzieć, że mam okropne życie, bo są ludzie, którzy mają gorzej ode mnie. Ale nie byłabym sobą gdyby nie ponarzekała.
- Gratuluję! - usłyszałam krzyk z boku. Odwróciłam się i ujrzałam Danielle. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam. Po jakichś 5 minutach zeszłam ze sceny i skierowałam się w stronę garderoby. Weszłam i od razu opadłam na kanapę. Wyszczerzyłam się sama do siebie i zamknęłam oczy...

***
{ włącz }
- Nadal nie mogę w to uwierzyć - powiedziałam kiedy wracaliśmy do domu. - To po prostu nie możliwe, nierealne, nie moje... - wymieniałam.
- Już się uspokój, wygrałaś i tyle - uspokoił mnie tata. Posłałam mu uśmiech i zatopiłam się w marzeniach...

- Jesteśmy - powiedział Brad. Ocknęłam się i zdałam sobie sprawę, że stoimy pod domem. Kiwnęłam głową i wyczołgałam się z samochodu. Przeszłam chodnikiem i stanęłam pod drzwiami czekając aż tata je otworzy. Po chwili tak się stało, a ja cała w skowronkach weszłam do środka. Zdjęłam buty z nóg i rzuciłam je w kąt. Jestem wykończona... Przeszłam do salonu gdzie od razu rzuciłam się na kanapę zamykając oczy.
- O nie, nie będziesz leżeć. Przebieraj się i jedziemy - powiedział tata kiedy wszedł do pomieszczenia. Wydałam z siebie stłumiony jęk, ale wstałam.
- Gdzie?
- Niespodzianka - odpowiedział. Nic nie odpowiedziałam. Powoli poszłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej rurki z motywem flagi USA, białą bluzkę i białe conversy, a na szyję zawiesiłam naszyjnik z motylkiem [link]. Zeszłam na dół, a tam tata stał z jakąś chustką w ręce.
- Odwróć się.
- To konieczne?
- Tak - odpowiedział, a ja wywróciłam oczami. Zrobiłam co kazał i się odwróciłam. Zawiązał mi tą szmatę na oczach i złapał za rękę.
- Gdzie mnie prowadzisz? - spytałam kiedy zaczął ciągnąć mnie za rękę w jakimś kierunku. Nie bardzo wiedziałam gdzie, no bo halo...mam zasłonięte oczy.
- Uważaj na głowę, wsiadamy do samochodu - powiedział, a ja się nagle zatrzymałam. - Co jest?
- Nie mogliśmy jechać tam od razu?
- Nie, bo musiałem coś zabrać z domu. No wsiadaj - powiedział i pomógł mi wsiąść. Zapięłam pas, chociaż nie mogłam trafić. Usłyszałam jak ktoś wsiada z tyłu więc to zapewne Brad.
Po około 20 minutach jazdy się zatrzymaliśmy. Wydawało mi się jakby trwało to wieczność... Usłyszałam jak ktoś wysiada i otwiera moje drzwi.
- Wysiadaj - powiedział mój tata po mojej lewej. Wysiadłam z jego pomocą i znalazłam się w czyichś ramionach. Nie pytałam, bo i tak wiedziałam, że się nie dowiem. Byłam prowadzona aż w końcu się zatrzymaliśmy.
- Na pewno nic nie widzisz? - spytał ktoś. I jak sie nie mylę tym ktosiem był Brad.
- Tak na pewno - powiedziałam znudzonym głosem. Zaśmiał się i zaczął mnie gdzieś ciągnąć.
Po około 10 minutach zatrzymał się i kazał mi poczekać. Stałam dopóki ktoś nie złapał mnie za rękę. Nie byłam pewna kto to, ale nic nie zrobiłam. Poczułam, że wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia więc się uśmiechnęłam. Ktoś stanął za mną i zaczął odwiązywać chustkę. Kiedy tylko mój wzrok przyzwyczaił się do jasności ujrzałam...









Dobra...Teraz to możecie mnie zabić... Nie dość że nie wstawiłam rozdziału na czas to jeszcze taki krótki i beznadziejny. Wiem, zawiodłam was, przepraszam. Ale są wakacje, byłam w Londynie i na prawdę nie miałam czasu aby pisać. Chęci tym bardziej. Ale już wróciłam i jestem gotowa i zwarta do pisania. Więc ten rozdział komentujcie, a kolejny pojawi się 2 i prawdopodobnie będzie to ostatni rozdział.
I zapraszam na tego bloga - http://together-more-1d.blogspot.co.uk/. Nikt się nie zgłosił wiec piszę sama ^^
Violette xoxo
Pozdrawiam Anię, która pewnie i tak tego nie przeczyta bo jest zbyt leniwa, ale co tam! :D

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 34 ,,Jesteście do dupy...''

Przede mną stała...moja matka.
- Czego chcesz? - warknęłam zła i założyłam ręce na piersi.
- Wracasz do domu - powiedziała jakby nigdy nic. Ona chyba oszalała! Jak może myśleć, że po tym wszystkim wrócę?! Ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego co narobiła. Jak można być tak podłym i zarozumiałym? Najpierw mnie wywaliła z domu, a teraz każe mi wracać?
- Ciebie coś pojebało? - spytałam przekręcając głowę.
- Nie takim tonem - zagroziła, a ja zaczęłam się śmiać jak opętana. Z nią chyba jest serio coś nie tak!
- Weź lepiej zacznij się leczyć i wróć kiedy będzie lepiej - powiedziałam i spojrzałam na tatę.
- A ty co?! Buntujesz ją przeciwko własnej matce? Jak tak można?! Tak strasznie żałuję, że z tobą byłam! Jesteś najgorszym facetem jakiego znam. Cieszę się, że mam teraz Verne, on mnie przynajmniej rozumie.
- Uspokój się i stąd wyjdź - powiedział spokojnie tata.
- Wyjdź?! Wyjdź? Teraz mnie jeszcze wywalasz? Jak możesz?! Stella zbieraj rzeczy i do samochodu, już! - krzyknęła kobieta. Spojrzałam na tatę znacząco, a ten pokiwał głową i szybko zamknął drzwi. Wywróciłam oczami i razem z mężczyzną wróciłam do jadalni. Wszyscy siedzieli i patrzyli na nas wyczekująco. Machnęłam tylko ręką i wróciłam na swoje miejsce. Zaczęliśmy jeść, ale tym razem przy stole panowała głęboka cisza. Nie znoszę takich momentów więc postanowiłam ją przerwać.
- Kto pójdzie ze mną dzisiaj na salę? Muszę poćwiczyć, jutro mam turniej - powiedziałam przeżuwając. Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę, ale nikt się nie odezwał.
- Dobra, nie to nie, pójdę sama - powiedziałam podnosząc ręce do góry.
- Ja mogę iść - odezwał się po jakimś czasie Brad.
- Och serio braciszku? Może jeszcze weźmiesz Mike'a i Austin'a? I znów będziecie patrzeć na moją bieliznę? - spytałam. Wywrócił oczami, ale skinął głową.
- Dobra... - mruknęłam i odłożyłam widelec. Dzisiejszy dzień będzie naprawdę trudny...

***

- Chłopaki chodźcie już! - krzyknęłam z dołu. Po chwili obok mnie stała trójka nastolatków. Wywróciłam oczami i skierowałam się ku wyjściu.
- Tato wychodzimy! - krzyknęłam i tak jak powiedziałam wyszłam na dwór. Chłopaki po chwili stanęli obok mnie i razem ruszyliśmy w kierunku magazynu. Przez całą drogę byłam cicho w przeciwieństwie do chłopaków, bo oni cały czas rozmawiali jak to fajnie będzie pooglądać moje tańce. Miałam tego dość, ale nie tym muszę się przejmować. Jutro turniej. Muszę wygrać czy się komuś to podoba czy nie. A to równa się z tym, że muszę dużo dzisiaj ćwiczyć.
- Daleko jeszcze? - jęknął nagle Mike. Pokręciłam głową i wskazałam palcem budynek przed nami. Jak na zawołanie ruszyli biegiem w jego stronę, a ja za nimi. Kiedy tylko przekroczyłam próg rzuciłam torbę w kąt i podeszłam do wieży. Włączyłam Madcon - Liar i zaczęłam tańczyć. Nawet nie zauważyłam gdzie podziali się chłopaki, po prostu tańczyłam.

Przetańczyłam tak kilka piosenek dopóki się nie zmęczyłam. Wyłączyłam muzykę i usiadłam. Dopiero wtedy zauważyłam chłopaków siedzących w kącie i patrzących prosto na mnie. Zaśmiałam się i wyjęłam z torby wodę. Upiłam łyka, wzięłam kilka głębokich wdechów i ściągnęłam z siebie bluzkę. Zostałam w samym staniku i dresach. Od razu usłyszałam gwizd chłopaków, ale się nim nie przejęłam. Wstałam i do nich podeszłam.
- Jak było? - spytałam pytając o mój taniec.
- Gorąco - odpowiedział Austin cały czas patrząc na moje cycki. Wywróciłam oczami wiedząc, że nie chodziło mu o to co spytałam.
- Jesteście do dupy - mruknęłam.
- Ale to ty się przed nami rozbierasz! - rzucił broniąc się Mike.
- Ale nie musicie się na mnie patrzeć - prychnęłam i się odwróciłam. Podeszłam do wieży i zaczęłam znów tańczyć....

***

- Wracajmy już... - jęknął Brad. Nie dziwne... Siedzimy tu już 8 godzin. Skinęłam głową, zabrałam swoje rzeczy i razem z nimi wyszłam. Przez cały czas tańczyłam, a teraz padam. Nawet nie wiem czy dojdę do domu. A jak już dojdę, to od razu idę spać. Jutro muszę wstać o 7, a o 10 jest turniej. Mam godzinę na dojazd. Godzinę na ubranie, zjedzenie i godzinę na rozgrzewkę.
- Kto mnie poniesie? - jęknęłam zmęczona.
- Było tyle nie tańczyć. Chodź - powiedział uśmiechnięty Austin. Z wielkim ociągnięciem wskoczyłam mu na plecy. Podskoczył lekko aby nas poprawić i ruszył wolnym krokiem za chłopakami. Nawet nie pamiętam kiedy oczy mi się zamknęły i zasnęłam...

***

Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że jestem w moim łóżku, a nade mną stoi Louis. Ale...Co on tu robi? Przecież miał przyjść dopiero jutro rano...
- Co ty tu robisz? - spytałam i przetarłam oczy.
- Miałem przyjść to jestem.
- Ale dopiero jutro - jęknęłam.
- Już jest jutro - odpowiada, a mi braknie tchu. Rozglądam się dookoła i dopiero zauważam, że już jest jasno. Czyli przespałam czas od kiedy Austin mnie niósł. Ale przynajmniej jestem teraz pełna sił.
- Masakra - mruknęłam i wstałam. Prawie straciłam równowagę, ale zostałam złapana przez ramiona chłopaka. Owinęłam swoje ręce wokół jego szyi i lekko go pocałowałam. Jego język przesunął się po mojej dolnej wardze prosząc o wstęp, a po chwili badał moje podniebienie. Jęknęłam kiedy uszczypnął mnie w pośladek.
- Ubieraj się, już ósma - wysapał kiedy się oderwaliśmy.
- Co?! - krzyknęłam i szybko podbiegłam do szafy. Wyjęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy, czyli akurat padło na zwykłe rurki i T-shirt. Zdjęłam wczorajsze ubrania i ubrałam świeże. Nie malowałam się, bo nie było czasu, chwyciłam komórkę i torbę ze strojem po czym razem z Louisem zeszłam na dół.
- No nareszcie, jedziemy? - spytała Madi, która stała w salonie. Skinęłam głową i podeszłam do taty. Cmoknęłam go w policzek.
- Bądźcie za dwie godziny - powiedziałam.
- Będziemy - odpowiedział. Skinęłam głową i razem z przyjaciółką i Louisem wyszłam na dwór. W samochodzie czekał już Harry i Zayn. Wsiedliśmy i ruszyliśmy ku hali, na której miał odbyć się turniej. Przez całą drogę siedziałam cicho i pstrykałam palcami próbując się odstresować.
- Jesteśmy - powiedział nagle Hazz. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do wejścia. Podałam moją kartę wstępu, a reszta bilety i weszliśmy.
- Gdzie mamy iść? - spytał Zayn.
- Do pierwszego rzędu, tam gdzie wasze miejsca - odpowiedziałam. Jak powiedziałam tak zrobili, a ja skierowałam się za scenę. Już stąd słyszałam okrzyki widowni i muzykę zza sceny. Weszłam. przywitałam się ze wszystkimi i zaczęłam rozgrzewkę.

Kiedy tylko weszły pierwsze takty piosenki Ludacris'a weszłam na scenę i zaczęłam tańczyć.
Słyszałam oklaski i krzyki, ale się tym nie przejęłam . Rozejrzałam się po widowni i w pierwszym rzędzie zobaczyłam moich przyjaciół, tatę, Esme, Brada, Mike'a, Austina i kilka innych znanych mi osób. Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale mój uśmiech zrzedł gdy tylko zobaczyłam moją matkę, Verne i Larrisę, w rzędzie za nimi. Starałam się tego nie okazywać, ale mnie to trochę ucieszyło. Znaczy, że o mnie pamięta i chce mnie wspierać. Ale i tak jej nienawidzę. Mój czas na scenie dobiegł końca, więc się ukłoniłam i zeszłam. Oddychałam ciężko, więc dla uspokojenia oparłam się czołem o zimną ścianę.
- Byłaś super! - krzyknął ktoś za mną. Odwróciłam się i ujrzałam Danielle, tancerkę. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam.
- Teraz ja frajerzy - krzyknął ktoś. Spojrzałam tam i ujrzałam Ally. Co ona tu robi? Wywróciłam oczami i zacisnęłam pięści. Wyszła na scenę, a ja zjechałam po ścianie. Jestem wykończona...
- Stella, możemy porozmawiać?










Podoba się rozdział? Pisałam go z pomocą brata (co jest bardzo dziwne) i myślę, że wyszło w miarę okej. Ale jest krótki, znów...
Wiecie, że jesteście strasznie domyślni? Czasami jak czytam wasze komentarze to większość zgadujecie to co ja mam zamiar napisać :D
Kolejna sprawa... Nie wiem czy wiecie (oczywiście nie) ale kończymy powoli tego bloga (ja kończę). Oczywiście jak pisałam będzie druga część i nawet napisałam już na niej pierwszy rozdział ^.^ Także tu pojawi się pewnie jeszcze dwa/trzy góra cztery rozdziały i epilog. A wraz z nim pojawi się prolog na drugiej części. Jeśli chcecie to tu jest link  http://mistakes-one-direction.blogspot.com/. Nie zdradzę wam zakończenia, ani tego co będzie w drugiej części, ale mam nadzieję, że będziecie zadowoleni :D

WAŻNE!!!
I jeszcze jedno...To sprawa z tym blogiem co miałam prowadzić z kimś więc...jeśli chcecie to wy go ze mną pisać to wejdźcie na tego bloga [http://together-more-1d.blogspot.co.uk/], zapoznajcie się z bohaterami, fabułą i prologiem i sami spróbujcie napisać pół rozdziału pierwszego. Wszystko zależy od was i macie napisać tak, jak chcecie i uważacie że będzie dobrze. Ma być długi na 4/5 stron w Wordzie. I jak już to zrobicie to wyślijcie mi to na maila wiola.lola.haha@gmail.com i podajcie jakiś kontakt do siebie.
Proszę aby zgłaszały się osoby które są systematyczne i nie odechce im się przy którymś rozdziale. Mam nadzieję, że zgłosi się kilka osób i będę miała z czego wybierać. Czas macie do 25 lipca, a 27 podam wyniki (?). To chyba wszystko. W razie jakichś pytań, zapraszam na maila. :)

No a rozdział 35 pojawi się....14 lipca!! :D
A tak w ogóle to jak wam wakacje mijają? Bo mi suuuper <3
Pozdrawiam, Violette xoxo

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 33 ,,Nikogo nie było w pokoju!''

Notka pod rozdziałem!!!

- Co ty tu robisz?
- Przyszłam z moim chłopakiem na imprezę! - pisnęła. Od kiedy ona ma chłopaka?
- A czego chcesz od nas? - spytałam podnosząc wysoko brwi.
- Chciałam się przywitać z siostrą.
- Dobry żart - przewróciłam oczami.
- Co ty tu robisz? - krzyknął nagle Zayn. Wzrok wszystkich skierował się na niego, a następnie w miejsce, w które on patrzył.
- Przyszedłem z moją dziewczyną - odpowiedział mu wysoki brunet. Przekręciłam głowę w bok starając się sobie przypomnieć skąd go znam. Nagle się odwrócili i odeszli. To było dziwne...
- Zayn, kto to? - spytała pierwsza Madi.
- Luke - odpowiedział krótko Zayn.
- Idziemy tańczyć? - przerwałam ciszę. Po chwili byłam ciągnięta przez Louisa na parkiet. Słyszałam jeszcze od stolika śmiech Madi.
- Przecież ty nie umiesz tańczyć - zaśmiałam się. Wzruszył ramionami i zaczął wykręcać biodrami na wszystkie strony. Po chwili robiłam to samo co on, cały czas się śmiejąc.

***

- Ta impreza była super! - krzyknęłam głośno kiedy wracaliśmy środkiem ulicy do domu. Nie wypiliśmy AŻ tak dużo. Byliśmy pijani, owszem, ale wiedziałam co dzieje się dookoła. Chyba..
- Zgadzam się! - krzyknęła najbardziej pijana z nas wszystkich Madi. Tak, zdecydowanie to ona przesadziła z alkoholem. A teraz...Teraz szła chwiejąc się na wszystkie strony i co chwilę chichrając się.
- Ej Stella możemy zostać dzisiaj u ciebie? No wiesz...Mnie rodzice zabiją jak taka dojdę do domu. Rozumiesz? - spytała nagle płaczliwym głosem moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią jak na wariatkę, ale się zgodziłam. Miałam tylko nadzieję, że tata się zgodzi.
- Tak, pewnie - powiedziałam.

***

- Nie - odpowiedział tata na moją prośbę.
- No, ale dlaczego? Proszę tato... Madi nigdy więcej nie pójdzie na imprezę jak ją ojciec w takim stanie zobaczy. No weź... - błagałam go.
- Nie - powiedział stanowczo.
- No proszę - upadłam na kolana i zrobiłam maślane oczka.
- Nie...Dobra - mruknął w końcu.
- Dziękuję! Obiecuję, że odpracuję tą jedną noc - zaśmiałam się.
- Już się nie płaszcz tylko idź po nich, zmarzną tam na dworze - powiedział i zniknął za drzwiami sypialni. Jak kazał tak zrobiłam. Wstałam z kolan i powoli zeszłam na dół. Wróciłam do drzwi i je otworzyłam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Zayn przyciśnięty do ściany przez Madi.
- Chodźcie - powiedziałam wesoło i otworzyłam szerzej drzwi. Brunetka oderwała się od chłopaka i jako pierwsza weszła do domu.
- Dziękujemy - powiedział Zayn i wszedł za dziewczyną. Kiwnęłam głową i zamknęłam drzwi. Weszliśmy do kuchni, w której każdy się napił i poszliśmy do mojego pokoju.
- Śpicie na podłodze - powiedziałam i podeszłam do łóżka. Zdjęłam z siebie koszulę i spodnie i położyłam je na krzesełku. W samym staniku i majtkach wyszłam z pokoju, zostawiając przyjaciół i weszłam do pokoju Brada. Podeszłam do łóżka, na którym spał i go szturchnęłam.
- Daj mi materac - powiedziałam kiedy otworzył oczy. Jęknął niezadowolony i wstał z łóżka.
- Masz - mruknął i podał mi przedmiot, który wyjął z dna szafy.
- Dzięki.
- Tylko bądźcie cicho - zaśmiał się i wrócił do łóżka. Wyszłam powoli z jego pokoju i wróciłam do swojego. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam materac na podłogę. Harry i Zayn wzięli się za jego rozpakowywanie i pompowanie, a ja usiadłam na łóżku.
- Ty śpisz ze mną - powiedziałam wskazując palcem na Louisa. Chciałam aby to Madi ze mną spała, ale wiem, że nie mam żadnych szans. Ma Zayna. A teraz kiedy jest pijana tym bardziej.
Po jakichś 20 minutach wszyscy już leżeliśmy. Madi to już spała wtulona w Zayna, a Harry chrapał za jego plecami. Ja sama leżałam nie mogąc zasnąć. Nie wiem czemu tak było, ale czułam się wyspana.
- Czemu nie śpisz? - usłyszałam nagle głos Louisa. Podniosłam głowę aby spojrzeć prosto w jego oczy.
- Nie chce mi się - mruknęłam. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą gładził moje włosy.
- Louis... - zaczęłam.
- Hmm?
- Bo ja...Bo ja mam takie pytanie...
- Jakie?
- Czy ja...Czy ja...Mogłabym z wami zamieszkać na jakiś czas?
- Em... Chyba tak, ale dlaczego?
- Bo ja...Pokłóciłam się dzisiaj z tatą i mi się wydaje, że ja przeszkadzam w tym domu. Było im dobrze kiedy mnie nie było i ja to wiem. Brad też przeze mnie się z nim pokłócił. A ja nie chcę być najgorszą córką na świecie i tak wszyscy mają ze mną wiele problemów. Tak właściwie to nie powinnam się do was wprowadzać, bo znów narobię kłopotów. W ogóle powinnam zniknąć wam wszystkim z życia. Jestem tam niepotrzebna. Wszystko niszczę - zaczęłam cicho szlochać. Nie wiem czemu, ale się rozkleiłam. Może już nie mam sił aby udawać twardą i trzymać tego wszystkiego w sobie? Żeby być mną trzeba naprawdę dużo nerwów...
- Nawet tak nie mów. To dzięki tobie życie wszystkich dookoła nabiera kolorów, a zwłaszcza w moim. Jestem dla mnie takim małym promykiem nadziei na lepsze jutro. Gdyby nie ty już dawno stał bym się sztywnym snobem z Amandą u boku i dobrze o tym wiesz - powiedział i podniósł się do pozycji siedzącej, a ja zaraz po nim.
- Ja się boję. Boję się, że pewnego dnia obudzę się, a ty nie będziesz mój. Boję się, że mogę cię stracić i już nigdy nie odzyskać. Albo, że ktoś mi cię zabierze. Na przykład właśnie Amanda lub Larrisa. Dzisiaj jak ją zobaczyłam miałam ochotę rzucić się i wydrapać jej oczy za to co zrobiła. Louis...Kocham cię całym moim głupim serduszkiem i nie przeżyję jeśli cię stracę...
- Nie stracisz mnie...Nigdzie się nie wybieram, pamiętaj. A już na pewno nikt mnie nie zabierze, nie pozwolę. Stella jesteś dla mnie wszystkim. Wiesz, że nikt nie był nigdy dla mnie tak ważny jak ty? O nikogo się tak nie martwiłem, nie bałem się gdy coś robił, nie obawiałem się kolejnego kroku wobec mojej osobie. Z tobą jest inaczej. Ja...Ja się boję... Boję, że pewnego dnia ci się znudzę i mnie zostawisz. A uwierz mi, że wtedy będzie najgorszy dzień w moim życiu.
- Kocham cię Louis.
- Kocham cię Stella...

**oczami Harrego**
- Kocham cię Louis - trzy słowa, które sprawiły, że chciałem wstać i zajebać mojemu najlepszemu przyjacielowi. Ale tego nie zrobiłem...Nie mogłem... Tak się nie robi... Nie przyjaciołom. Nie.
Może i byłem w niej strasznie zakochany, lub jak to twierdzi Lily - zauroczony, ale tak czy siak jest dla mnie cholernie ważna.
Właśnie...Co do Lily... Jest na prawdę świetną dziewczyną... Odważna, bezczelna, szczera aż do bólu, ale zarazem słodka, nieśmiała i niewinna. Nie mówię, że się zakochałem, ale naprawdę ją lubię. Tam, na Bora Bora spędziłem z nią kilka wspaniałych dni. Wiele rozmawialiśmy, wiele mi doradziła. Nie wiem czemu, ale od razu jej zaufałem i powiedziałem o moich problemach. Na początku śmiała się, że zakochałem się w najlepszej przyjaciółce, ale potem słowa, które sobie zapamiętałem. ''Musisz się w niej odkochać'' - może nie tak wiele, ale przemyślałem wszystko i musiałem to zrobić. A wtedy dodała coś co mnie rozśmieszyło, ale również ucieszyło. ''Pomogę ci w tym'' - lubiła mnie. Musiała mnie lubić skoro zaproponowała takie coś. Ja również ją lubię i mam nadzieję, że nasza znajomość nie zakończyła się wraz z wylotem z wyspy.
Nawet się nie zorientowałem kiedy odpłynąłem w objęcia Morfeusza...

**oczami Stelli**
**następnego dnia**
Obudziłam się w świetnym humorze. Wstałam i doznałam lekkiego szoku. Nikogo nie było w pokoju! A co jeśli to wszystko mi się tylko przyśniło? Nie, to nie możliwe...Chyba...
Ubrałam się w krótką bluzkę z logiem Nirvany i rurki [link] i zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było, ale z kuchni odchodziły hałasy. Powoli tam weszłam i jakież było moje zdziwienie kiedy byli tam wszyscy. Madi, Zayn, Harry, Louis, Brad, Esmeralda i tata. Śmiali się wniebogłosy robiąc przy tym dziwne miny.
- Em...Przepraszam? - spytałam, a wszyscy zwrócili swoją uwagę na mnie.
- Stella! Wreszcie wstałaś! - krzyknął Brad, podbiegł do mnie i przytulił. Zrobiłam zdziwioną minę, ale również go przytuliłam.
- Co robicie? - spytałam.
- Śniadanie - odpowiedziała Esme i wróciła do kuchenki.
- Aha - odpowiedziałam krótko i podeszłam do nich. Wskoczyłam na wyspę kuchenną przy okazji przyciągając Louisa za ręce. Pocałowałam go krótko w usta, a ten się uśmiechnął. Słyszałam stłumione jęki reszty, ale się tym nie przejęłam.
Po 30 minutach siedzieliśmy przy stole zajadając się świetnymi naleśnikami. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i mojemu tacie chyba wcale nie przeszkadzało towarzystwo moich przyjaciół, z czego się bardzo cieszyłam.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - zakomunikował tata. Wstał i odszedł. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka i otwieranie drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytał głośno tata. Przy stole zapadła cisza i każdy wsłuchiwał się w słowa taty.
- Przyszłam do Stelli - powiedziała owa osoba, ale nie poznałam po głosie kto to. Wytarłam dłonie i wstałam od stołu. Skierowałam się w stronę przedpokoju, a kiedy tam doszłam to mnie zamurowało. Przede mną stała...







Więc....Podoba? Mam nadzieję, że tak, bo siedziałam nad nim od 2 nad ranem do 5. 
A teraz coś bardziej ważnego, mianowicie...
Pisałam, że zawieszę tego bloga, ale...ale nie umiem. Nie umiem, albo nie chcę. A to dlatego, że ten blog wiele dla mnie znaczy i nie chcę stracić tak wspaniałych czytelników.
Więc postanowiłam, że w czasie moich wakacji, w czasie mojego pobytu w Londynie, postaram się znaleźć wolne dwie godzinki, usiąść i napisać coś w miarę dobrego. Ale! Ale rozdziały pojawią się rzadziej. Tak więc kolejny, czyli 34 pojawi się 4 lub 5 lipca. Może to nie tak długo, ale pierwszy tydzień będę miała prawie wolny i będę robiła...nic. No... Ale kolejny pojawi się aż 16 lub 17, ale o tym napiszę pod kolejnym rozdziałem.
Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam lub nie zawiodłam.
I wiem, że miało być dwa rozdziały, ale musicie zadowolić się tym jednym, długim (?). I komentujcie!!
No, a teraz spadam na samolot. 
Pozdrawiam was gorąco i życzę wspaniałych, nie zapomnianych i bezpiecznych wakacji! Nie zapomnijcie o mnie i o tym blogu :)
Violette xoxo

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 32 ,,Oddaj moje buty!''

***
- Wróciłem! - usłyszałam krzyk z dołu. Tata. Po rozmowie z Esme zamknęłam się w swoim pokoju i cały czas płakałam. Nie mogę sobie wybaczyć swojego zachowania. Mimo iż Esmeralda powiedziała, że jej nie uderzył to ja w to nie wierzę. Ale muszę tam iść! Muszę go przeprosić! To co powiedziałam...Ja wcale tak nie myślę...Ja nie mam prawa tak myśleć...Ja...Ja...Muszę zniknąć! Tak. Postanowiłam, znikam.
Wstałam z podłogi i podeszłam do okna. Ściemnia się. Cały czas słyszałam jak mój telefon dzwonił i wibrował, ale nie miałam czasu ani ochoty aby go odebrać. Wytarłam policzki z łez i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, ale nie umiałam postawić kroku do przodu. Co ja mu powiem? 
- Stella? - usłyszałam głos Brada. Przeklęłam pod nosem i spojrzałam w jego stronę. On również miał czerwone policzki.
- Tak? - spytałam cicho. Ja stałam w progu swojego pokoju, a on swojego.
- Przytulisz mnie? - szepnął. Bez zawahania do niego podeszłam i mocno wtuliłam. Chłopak schował swoją głowę w moich włosach i zaszlochał.
- Jestem okropnym synem - powiedział.
- To ja jestem okropną córką - zaszlochałam.
- Nawet tak nie mów. Gdyby tak było to tata by cię nie szukał tyle lat i nawet by nie pozwolił ci tu zamieszkać. On cię kocha, a to, że coś powiedziałaś tego nie zmieni - powiedział lekko się uśmiechając.
- W takim razie ty też nie jesteś okropny, bo gdybyś był to tata nie zostawił by mojej mamy - powiedziałam. Pocałowałam go lekko w policzek i wróciłam do swojego pokoju. Muszę przeprosić. Muszę...Teraz!
- Muszę - szepnęłam sama do siebie i szybko wyszłam z pokoju. Zeszłam, a wręcz zbiegłam po schodach i znalazłam się w salonie. Nikogo w nim nie było, za to usłyszałam głos taty i Esme z kuchni. Na palcach podeszłam do drzwi i zaczęłam przysłuchiwać.
- Ben musisz jej to wybaczyć - odezwała się Esme.
- Wiem, ale nie rozumiem czemu tak powiedziała - usłyszałam smutny głos taty.
- Jest nastolatką. Ostatnio sporo się w jej życiu dzieje, musisz ją zrozumieć.
- Rozumiem, ale czy ja serio jestem jak Betty?
- Nie jesteś i to dobrze o tym wiesz. Gdyby tak było nie zamieszkała by tu. Powiedziała to pod wpływem emocji. Daj spokój...
- Ale Esme...To boli kiedy własna córka porównuje cię do tak okropnej osoby.
- Ona nie chciała...Wiesz, że myśli, że mnie uderzyłeś? - spytała kobieta.
- Co?! Przecież...Boże...
- Nie musimy jej tego tłumaczyć, niech to będzie nasza mała tajemnica, okej? I nie zadręczaj się już tym. Ja wiem, że mnie nie uderzyłeś, ty też wiesz, a ona...się dowie, ale w inny sposób, okej?
- Dobra, ale...Serio jestem tak okropnym ojcem? Najpierw Brad, później Stella... - jęknął tata. Nie mogłam dłużej podsłuchiwać...Wyszłam zza ściany i pierwsze co zobaczyłam to plecy taty i twarz Esme.
- Przepraszam - powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno aby usłyszał. Odwrócił się nagle, a ja ujrzałam jego twarz pełną smutku.
- Nie przepraszaj..
- Muszę. Nie zasłużyłeś na to, a ja nie mogę tak myśleć. To nie prawda, a powiedziałam tylko dlatego, że...się sprzeciwiłeś. Zachowałam się jak smarkula, a sam powiedziałeś, że jestem dorosła. Widocznie nie dorosłam do dorosłego życia - powiedziałam zupełnie plącząc się w słowach.
- Jest okej. Każdy ma prawo się zezłościć. Co prawda, nie było to słuszne, ale ci wybaczam. Jesteś moją córeczką i zawsze ci wybaczę.
- Kocham cię tato - powiedziałam przez łzy i mocno się do niego przytuliłam. Objął mnie ramionami mocniej do siebie przyciągając.
- Ja też cię kocham córeczko.

***

- Brad?! Brad oddaj moje buty! - krzyknęłam z pokoju. Mój kochany braciszek przyprowadził dzisiaj Mike'a i Austin'a i postanowili sobie 'pozwiedzać' mój pokój i jak widać zabrali mi buty. I ładowarkę do telefonu. I stanik. I na pewno coś jeszcze. Słyszałam ich śmiechy z jego pokoju  więc postanowiłam tam iść. Kiedy zapukałam, otworzył mi Austin i zaczął mi się przyglądać, zorientowałam się, że byłam ubrana tylko w stanik z ćwiekami i rurki. I jednego buta na koturnie.[klik].
- Wow - wydusił nadal mnie podziwiając. Machnęłam na niego ręką i wpadłam do pokoju. Od razu podeszłam w stronę Brada i Mike'a, który miał mój stanik na głowie.
- Gdzie mój but? - spytałam i zaczęłam przytupywać nogą. Wzruszył ramionami i zaczął się śmiać. Nie myśląc długo zabrałam moją bieliznę Mike'owi i zajrzałam pod łóżku. Tak jak myślałam był tam. Podniosłam go i wzięłam w rękę, w której miałam stanik, a wolną wystawiłam w jego stronę.
- Ładowarka - powiedziałam stanowczo. Wywrócił oczami i oddał mi moją własność. - Dziękuję - dodałam i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Nie umiesz się bawić - rzucił z pretensją. Zaczęłam się głośno śmiać i weszłam do swojego pokoju. Założyłam zagubionego buta i do tego wyjęłam z szafy koszulę. Kiedy zapinałam ostatni guziczek dostałam sms-a. Wzięłam telefon w dłonie i zaczęłam czytać treść. Odpisałam i rzuciłam telefon na łóżko. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół.
- Wychodzę - powiedziałam kiedy stanęłam w salonie.
- Dokąd? - spytał tata.
- Mówiłam, że idę się rozerwać z chłopakami i Madi - uśmiechnęłam się lekko.
- No dobra. Ale nie wróć za późno, bo jutro musisz ćwiczyć, pamiętasz? - spytał, a ja dopiero sobie przypomniałam. Przecież pojutrze mam turniej!
- Dzięki za przypomnienie.
- Nie ma za co - uśmiechnął się i powrócił do oglądania telewizji. Po chwili usłyszałam klakson na dworze więc pożegnałam się i wyszłam.
- No ile można na ciebie czekać! - krzyknęłam brunetka, która stała oparta o samochód. Pokręciłam głową i do niej podeszłam. Zmierzyła mnie od góry do dołu, a jej wzrok zatrzymał się na mojej koszuli.
- Co to ma być? - spytała, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Emm...Wybacz, ale nie jestem czarodziejem i nie czytam w myślach. O co ci chodzi?
- Po jaką cholerę zapinałaś tę koszulę? Masz ćwieki pod spodem! Dziewczyno albo to rozpinasz albo to z ciebie zerwę! - krzyknęła, aż chłopaki wyjrzeli z samochodu.
- Dobra, już się nie gorączkuj - podniosłam ręce do góry w geście obronnym, a ta zmierzyła mnie wzrokiem. Już wyciągała ręce w moim kierunku, ale ją powstrzymałam i sama odpięłam trzy górne guziki.
- Może być? - spytałam. Kiwnęła głową i wsiadła do samochodu. Pokręciłam głową z dezaprobatą i zrobiłam to samo. Harry ruszył z piskiem opon, a ja oparłam się o siedzenie. Czemu mój Louis musi siedzieć z przodu? Nawet nie mam jak się do niego przytulić.
- Jesteśmy - usłyszałam głos loczka. Nawet się nie zorientowałam kiedy dojechaliśmy. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Już stąd dało się słyszeć głośną muzykę z klubu. Kiedy tylko Louis postawił nogi na asfalcie rzuciłam mu się na szyję.
- Tęskniłam - powiedziałam i przywarłam do jego ust. Objął mnie w pasie i oparł się o samochód pogłębiając pocałunek.
- E kochasie idziecie? - krzyknął Hazz. Oderwałam się od niego i wystawiłam język Harremu. Ten pokazał nam środkowego palca, po czym zaczął się śmiać.
- Chodź - chłopak pociągnął mnie za rękę, a ja jęknęłam nie zadowolona. Po pokazaniu dowodów weszliśmy do środka. Od razu poczułam zapach alkoholu i papierosów. Skierowaliśmy się w kierunku wolnej kanapy, a Zayn i Harry poszli zamówić drinki. Usiadłam obok Madi, a ta od razu zaczęła rozmowę.
- Co dzisiaj robiłaś?
- Em...Szukałam buta - odpowiedziałam. Po części była to prawda.
- Dlaczego?
- Mike i Austin przyszli do Brada i zrobili 'napad' na mój pokój - powiedziałam robiąc cudzysłów w powietrzu.
- A rozumiem - uśmiechnęła się, a po chwili przyszli chłopaki z naszymi kolorowymi napojami. Zaczęłam pić, ale nagle usłyszałam tak bardzo znienawidzony przeze mnie głos.
- Stella! Madeleine! - na te słowa razem z moja przyjaciółką się odwróciłyśmy.
- Co ty tu robisz?





Kurczę wybaczcie...Napisałam, że dodam rozdział dzień wcześniej jak będą komentarze i co? Komentarze były a rozdziału nie. :c Czemu? Bo miałam straszne urwanie głowy ostatnio związane z moim wyjazdem i nie ogarniam. Ale jakoś zatrzymałam swoje życie i napisałam ten rozdział. Mam nadzieję, że nie jest taki zły jak mi się wydaje i, że wam wystarczy. Kolejny pojawi się 26, a jeśli mi się uda to będą nawet dwa, a wraz z nim ważna notka. No to pozdrowionka!
+ Zapraszam was tu - http://complicated-one-direction.blogspot.com/ może się wam spodoba :)

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 31 ,,Tato! Tęskniłam!''

***
- Gotowe? - krzyknął jakiś chłopak w afro, który miał poprowadzić nasz turniej. A raczej coś co miało przypominać konkurs, ale okej. 
- Tak - krzyknęła blondyna. Prychnęłam cicho i skinęłam głową. Brunet zapuścił jakąś muzykę, a ja rozejrzałam się dookoła. Stało wokół nas około 100 osób. Zdziwiłam się tym lekko, bo w końcu to nic takiego, ale widać ludzie stąd lubią zabawę. I pojedynki. Najpierw był czas Ally. Zaczęła robić kroki na boki wymachując przy tym rękami, a ja się cicho śmiałam pod nosem. To ma być taniec?
- Stella! - usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak moja przyjaciółka siedząca na baranach u Zayna macha do mnie rękami. Odmachałam jej i się zaśmiałam. Moja kolej.

***

- Wygrywa...Stella! - krzyknął chłopak. To było do przewidzenia, bo ona tylko się upokorzyła. Kiedy ona tańczyła była cisza i wszyscy tylko co jakiś czas się śmiali, a kiedy ja? Oklaski i okrzyki. Tak wiem, skromna jestem. Ukłoniłam się teatralnie i biegiem ruszyłam do swoich przyjaciół.
- Ale jej dokopałaś! - krzyknął Zayn i klasnął w dłonie. Zaśmiałam się, ale kiwnęłam głową. Cóż...Ma chłopak rację. Zezłoszczona blondynka cała czerwona pobiegła gdzieś ze swoją przyjaciółką.
- Ktoś musiał jej pokazać, że jest okropna w tym co robi - uśmiechnęłam się i bez ostrzeżenia wskoczyłam Louisowi na plecy. Zachwiał się do przodu, ale udało mu się utrzymać równowagę.
- Co ty robisz? - spytał przez śmiech.
- Siedzę - zaśmiałam się. Ruszyliśmy do domku gdyż robiło się późno.
- Co będziemy robić? - spytałam znudzona kiedy weszliśmy na pomost. Znaczy oni weszli, bo ja siedziałam na plecach u Louisa.
- Idziemy spać, już późno - ziewnęła moja przyjaciółka. Ma rację. Powoli się ściemnia, a ja jestem strasznie zmęczona dzisiejszym dniem. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domku zostałam rzucona na łóżko. I to dosłownie, a następnie mocno przytulona przez szatyna. Poleżeliśmy chwilę wtuleni w siebie, a kiedy usiadłam zauważyłam, że Madi i Zayn już śpią. Szybcy są...Hazz leżał na łóżku i tępo wpatrywał się w sufit. Pewnie próbował zasnąć.
- Idę się przebrać - mruknęłam do chłopaka i wstałam. - Mogę twoją bluzkę? - spytałam robiąc maślane oczka. Zaśmiał się cicho pod nosem, ale zdjął ją z siebie i mi ją podał. Podziękowałam uśmiechem i szybko poszłam do łazienki. Nie miałam siły brać prysznica i stwierdziłam, że zrobię to rano. Zrzuciłam z siebie ciuchy i założyłam bluzkę Louisa. Była na mnie ciut przy długa, ale to dobrze, bo przynajmniej zasłaniała mi tyłek. Włosy zaczesałam w warkocz i wyszłam. Harry chyba spał, bo słychać było pochrapywanie. Louis leżał pod kołdrą i patrzył prosto na mnie. Powoli do niego podeszłam i położyłam obok. Głowę miałam na jego klatce, a rękę na jego brzuchu. On swoją ręką mnie obejmował.
- Dobranoc skarbie - szepnął i pocałował mnie w głowę.
- Dobranoc - mruknęłam i bardziej się w niego wtuliłam. Przez jakiś czas nie mogłam zasnąć, ale w końcu tak się stało...

***kilka dni później***

Właśnie wysiedliśmy z samolotu. Tak, wróciliśmy. Było super!
Dwa dni po pojedynku na plaży 'wyjaśniłam' sobie wszystko z Horanem. Chociaż nie wiem czy to słowo jest odpowiednie...Raczej...Pokłóciliśmy się jeszcze bardziej. Ale trudno. To jego wina. On powiedział, że wszystko co mówił było kłamstwem i zemstą. I, że gdyby nie Louis i to, że do niego wróciłam to bym cierpiała. Chciał mnie w sobie rozkochać, a potem zostawić. Ale ja się cieszę, że tak się nie stało! Chyba bym wtedy sobie tego nie wybaczyła. Wyzwał mnie od szmat, a ja nie byłam mu dłużna i również go wyzywałam. Skończyło się tym, że Madi i Louis siłą mnie od niego odciągnęli. I od tamtej pory nie widziałam ani jego ani Liama. Zabrali swoje rzeczy i podobno poszli do tej kuzynki blondyna, bo miała dwa miejsca wolne w pokoju. I ja się teraz pytam. Po cholerę on się pchał do nas jak miał wolne tam?! Ale odpowiedzi na to pytanie nie dostałam i nie dostanę.
Kolejnego dnia chodziłam zła i wszystko mnie denerwowało. Po południu Madi wyciągnęła mnie na plażę i nie pozwalała wrócić do domku przez cztery godziny! Próbowałam coś z niej wyciągnąć, ale ona nie! Jak się uparła to nie mogłam tego znieść. W końcu pozwoliła mi wrócić jak tylko dostała sms-a. Myślałam, że ją uduszę. I do tego tylko ja miałam iść do domu! Ona sobie siedziała spokojnie na plaży, za dala od wszystkich ludzi i jak później zauważyłam szedł do niej Zayn i Harry. Nie dowiedziałam się za wiele dopóki nie doszłam, a była to godzina 17! Kiedy tylko przekroczyłam próg nogi się pode mną ugięły. Dosłownie, bo na chwilę straciłam równowagę. Dookoła, po całym domku rozsypane były płatki róż i innych kolorowych kwiatków. Na środku pokoju stał stolik, na którym były dwa kieliszki, świecie i dwa talerze. Na talerzach leżało jakieś jedzenie, ale nie mogłam zobaczyć co to. Na naszym łóżku z płatków różowych róż ułożone było serce...Koło stolika stał Louis i cały czas się do mnie uśmiechał. Wtedy też jak się okazało mieliśmy cały domek dla siebie do północy. I zgadnijcie co się wtedy stało?! Kochaliśmy się!! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Był taki delikatny i czuły. Potem zasnęliśmy w swoich objęciach. Reszta wycieczki minęła w spokoju i ciszy. Dobrze się bawiliśmy.
- Gdzie twój tata? - z transu wyrwał mnie głos Louisa. Wzruszyłam ramionami.
- Zaraz powinien być - odpowiedziałam i rozejrzałam się dookoła.
- Poczekać z tobą? - spytał.
- Wracaj do domu z chłopakami. Zadzwonię do niego, nie martw się.
- Dobra, ale uważaj na siebie ok? - spytał i przyciągnął mnie za pas.
- Oczywiście - mruknęłam i go pocałowałam. Pogłębił pocałunek, ale został on przerwany przez chrząknięcie za mną. Oderwaliśmy się od siebie, a ja się odwróciłam.
- Tato! Tęskniłam! - krzyknęłam kiedy zauważyłam mojego tatę razem z Bradem. Rzuciłam mu się w ramiona mocno przytulając.
- Ja też skarbie - powiedział i się zaśmiał. Puściłam go i odwróciłam się napotykając spojrzenia Louisa, Harrego i Zayna. Madi już wróciła do domu.
- Widzimy się wieczorem? - spytałam. Pokiwali głowami i odeszli.
- Fajnie było? - spytał mój brat. Kiwnęłam głową i razem z nimi ruszyłam do samochodu. Opowiadałam im po drodze o wszystkim co mi się przytrafiło. Oczywiście pominęłam kilka szczegółów, ale to nie ważne.

***

- Stella co chcesz do picia? - spytała Esmeralda.
- Sok pomarańczowy - uśmiechnęłam się i wzięłam kęsa kurczaka do ust. Właśnie siedzimy sobie przy stole i jemy obiad, który oczywiście został przyrządzony przez Esmeraldę. Opowiedziałam im prawie wszystko co działo się na wycieczce, pokazałam kilka zdjęć, które zrobiłam i oczywiście mocno przytuliłam wszystkich po kolei.
- Jak dobrze, że wróciłaś! - krzyknął nagle Brad. Przekrzywiłam głowę w bok, w ogóle nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Dlaczego? - spytałam.
- Jak ciebie nie było to byłem smutny - powiedział i zrobił minę szczeniaczka. Zaśmiałam się lekko, a on kontynuował. - A do tego Mike chciał się z tobą zobaczyć, i chciałem...chciałem...- zaczął się jąkać. - Chciałem...Chciałem...Żebyś zabrała nas na imprezę! - powiedział na jednym tchu, a ja się zaśmiałam. Spojrzałam na tatę, który siedział i wzrokiem wypalał dziurę w moim ciele. Ups...
- Ja...Spoko - powiedziałam i się zaśmiałam.
- Nigdzie nie idziecie! - krzyknął nagle tata.
- Ale dlaczego? No tato... - przeciągnęłam i usiadłam na krześle obok, tak aby być przy nim - Proszę - zrobiłam 'słodkie' oczka i na niego spojrzałam.
- Powiedziałem nie. Pamiętasz co było na ostatniej imprezie? - spytał, a mi przypomniał się wieczór przed wyjazdem.
- No dobra, przyznaję, że byłam trochę nieodpowiedzialna, ale no...Obiecuję, że teraz będzie lepiej...
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Chcesz to możesz iść sama, jesteś już pełnoletnia, a on zostaje w domu - powiedział.
- Jak to? - spytał piskliwym głosem mój braciszek.
- Tak to...
- Foch - krzyknął Brad i odszedł od stołu. Wywróciłam oczami i wróciłam na swoje miejsce. Do końca obiadu nikt się nie odzywał, a Brad nie zszedł już na dół.
- Tato... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie Stella. On jest niepełnoletni i nie może pić alkoholu, ty też nie powinnaś więc ty też nie możesz iść - powiedział dokładnie akcentując każde słowo.
- Nie wierzę... - zaczęłam. - Jesteś taki sam jak matka - powiedziałam i odeszłam od stołu. Może przesadziłam, bo tata wcale taki nie jest, ale no...To był impuls. Tak jak wszystko co robię. Potrząsnęłam głową i chciałam zawrócić i przeprosić, ale usłyszałam krzyk ojca i trzask drzwi. Co.Ja.Zrobiłam?! Jaka ja jestem głupia! Kiedy już jest wszystko dobrze, to ja muszę wszystko zniszczyć! Nienawidzę się! Walnęłam pięścią w ścianę na korytarzu, a następnie po niej zjechałam, chowając głowę w kolanach. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, ale poczułam nagle dłonie na plecach. Podniosłam wzrok i napotkałam smutne spojrzenie Esmeraldy. Chwila...Czy ona ma czerwony policzek?! Zaczęłam głośno płakać i się do niej mocno przytuliłam.
- Co ja zrobiłam...Jestem taka głupia...Ja nie chciałam...Jak tak nie myślę...Tata jest super...To ja jestem okropna...Przepraszam...Przepraszam, przepraszam - zaczęłam mówić jak najęta przez łzy. Kobieta poklepała mnie po plecach i lekko od siebie odsunęła.
- Nie mów tak. Masz prawo się zezłościć jak każdy. Twój tata trochę za ostro zareagował, ale przejdzie mu. Nie martw się - powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Widziałam w jej oczach łzy, ale starała się być silna. W przeciwieństwie do mnie, bo ja tego nie potrafię.
- Moje życie jest do dupy. Kiedy już wszystko się układa ja coś niszę, a potem muszę to naprawiać, a to wszystko jest tak cholernie trudne...Nie chcę...Nie chcę takiego życia...Ja...Muszę...Muszę się wyprowadzić i zniknąć z waszego życia raz na zawsze...







Uwaga! Uwaga! Od teraz i na długi czas obowiązuje zasada! 10 komentarzy = następny rozdział. Może być więcej ale minimum 10! ( Jak będzie 3 kom więcej to jeden dzień szybciej dodam rozdział! Jak 6 więcej to dwa dni szybciej! ) Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać? Oh...I proszę was...Jak dodajecie komentarz to choć trochę się wysilcie, bo słowa typu ''super, czekam na następny'' nie bardzo motywują. Napiszcie co sądzicie, co chcieli byście zmienić, wszystko co myślicie o tym opowiadaniu, ok? Tylko tak dłuuugo żebym ja też miała co poczytać. ^^
A rozdział...Podoba się? Nie będę już wam tłumaczyć, dlaczego taki krótki, bo sama do końca nie znam powodu. Jak tylko go odkryję to wam powiem.. :)
Kolejny będzie 22 lub 23 czerwca, a potem? Pewnie 26 dwa rozdziały (może) i przerwa! Ale to napiszę w następnym rozdziale albo w 33 :D
Pozdrawiam, 
Violette xoxo