sobota, 29 marca 2014

Rozdział 11 ,,Niespodzianka!''

Rano wstałam około godziny 10. Obok mnie nie było Louisa, więc wstałam i podreptałam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i ubrałam moje kapcie. Zeszłam powoli po schodach, ale nie zauważając tam nikogo poszłam do kuchni. Wcześniej tu nie byłam... Zauważyłam, że wszyscy już tu są, więc usiadłam na wysokim krzesełku między Louisem, a Bradem. Chwyciłam jabłko leżące w misce, ale Brad mi je zabrał. Spojrzałam na niego oburzona, a on się zaśmiał. Spojrzałam na stojącą przy kuchence Esmeraldę, a ta w tym samym czasie wyjęła talerze z szafki. Postawiła je przed nami i chwyciła za patelnię.
kuchnia
Skrzywiłam się nie wiedząc co w niej jest.
- Spokojnie, to tylko jajecznica - uśmiechnęła się Esme i nałożyła mi trochę jedzenia na talerz. Odwzajemniłam uśmiech i od razu chwyciłam za widelec, gdyż od wczoraj nic nie jadłam, a na prawdę jestem głodna. Wzięłam jeden kęs i rozejrzałam się na boki. Wszyscy mi się przyglądali.
- No co? - spytałam z pełną buzią, a chłopaki się roześmiali. W tym samym czasie do kuchni wszedł mój tata.
- Dzień dobry, co tu tak ładnie pachnie? - spytał i zajrzał przez ramię kobiety na kuchenkę.
- Co będziemy dzisiaj robić? - spytałam po skończonym posiłku.
- Ja muszę wyskoczyć na miasto załatwić parę spraw - odpowiedziała Esmeralda.
- Ja muszę jechać do szpitala na jakiś czas - odpowiedział mój tata.
- Ja nie mogę, bo...yyy...no...ten muszę... - Brad zaczął się jąkać - Jadę dzisiaj z Louisem do...centrum handlowego - wykrzyknął nagle. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- A mogę jechać z wami? - spytałam.
- Nie! - odkrzyknęli nagle razem. - Znaczy nie, bo na pewno masz ciekawsze rzeczy do roboty - poprawił Louis. Wykrzywiłam twarz w zdziwieniu. Okej...to było dziwne.
- Nie. Z chęcią z wami pojadę - odpowiedziałam im i wstałam z krzesełka.
- Ale my będziemy chodzić po sex-shopach - wykrzyknął nagle mój brat i spalił buraka.
- To lepiej umówię się z Madi - odpowiedziałam i potarłam ręce. Widać było, że tata i Esmeralda powstrzymywali śmiech.
- Tak, to dobry pomysł - uśmiechnął się Louis. Chyba naprawdę polubili się z Bradem, co mnie bardzo cieszy. Wyszłam z kuchni i poszłam do mojego pokoju. Podeszłam do worków i stwierdziłam, że muszę się rozpakować. Ale zrobię to później. Wyjęłam z jednego worka leginsy we wzorki, a z drugiego czarną koszulkę z liczbą. Weszłam do łazienki, gdzie się przebrałam. [link]. Włosy związałam w kucyka, zostawiając grzywkę i założyłam bandamkę. Oczy pomalowałam tuszem i narysowałam kreski eyelinerem. Wyszłam z łazienki i na stopy nałożyłam skarpetki. Ubrana zeszłam na dół i zastałam tam tylko Louisa i Brada. Rozmawiali o czymś, ale gdy weszłam to przestali.
- O czym rozmawiacie? - spytałam ciekawa.
- O...no wiesz...o majtkach i w ogóle - powiedział czerwony Louis.
- Okeej, wolałam nie wiedzieć - uśmiechnęłam się i weszłam do kuchni. Wzięłam szklankę z suszarki i nalałam sobie wody. Postawiłam na stole i otworzyłam drugą szafkę. Rozejrzałam się po półkach i zauważyłam ciasteczka. Zastanawiałam się chwilę, ale wzięłam paczkę, którą otworzyłam i wyjęłam kilka. Usiadłam na stołku i zaczęłam jeść i popijać. Gdy kończyłam do kuchni weszli chłopaki z wielkimi uśmiechami. Spojrzałam na nich zdziwiona.
- My już wychodzimy - powiedział Louis i do mnie podszedł. Dał mi krótkiego całusa i wyszli. Po chwili usłyszałam trzask drzwi i nastała cisza. Odstawiłam szklankę do zlewu i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozmyślać.
Zostałam sama w domu mojego taty, który na razie jest również moim domem. Jestem z Louisem, którego kocham, chyba. Wyprowadziłam się od matki, której nienawidzę. Płakałam parę razy co w ogóle nie jest do mnie podobne. Czy ja staję się mniej twarda? Nie, to nie możliwe. W ogóle nie przejęłam się tym, że David ze mną zerwał. Zbiłam sobie nogę, o której całkiem zapomniałam i mnie już nie boli. Widziałam mojego tatę gdy uderzył Verne. Poznałam mojego brata, który jest bardzo fajny i dogaduje się z moim chłopakiem. Poznałam cudowną kobietę, Esmeraldę, która może mi zastąpić matkę. Niby okropne rzeczy mnie spotkały, ale również i dużo dobrych. Można powiedzieć, że moje życie nie jest najgorsze.
Nagle przypomniałam sobie, że miałam zadzwonić do Madi. Szybko zerwałam się z miejsca i poleciałam po schodach do mojego pokoju. Chwyciłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Po trzech sygnałach odebrała.
- Co tam? - spytałam kiedy odebrała.
- Dobrze, a u ciebie?
- Też, co dzisiaj robisz? Spotkamy się? 
- Dzisiaj? Nie mogę...chyba, że dopiero około 17
- Ech...no dobrze - odpowiedziałam.
- To o 17 koło kawiarni?
- Taa, tej naszej. Pa
Powiedziałam i się rozłączyłam. Co z nimi wszystkimi dzisiaj się stało? Nikt nie ma czasu. Zawiedziona rzuciłam telefon na łóżko i westchnęłam. No trudno... Mogłam przynajmniej w spokoju rozpakować swoje rzeczy. Podeszłam do szafki i ją otworzyłam. Zaczęłam układać moje ciuchy, a gdy była pełna otworzyłam szafę. Tam powiesiłam bluzy, koszule, sukienki i spódnice. Następnie poustawiałam moje ozdoby na półce, a karton ze zdjęciami postawiłam na szafie. Poprawiłam włosy i rzuciłam się na łóżko.
Zaczęłam się śmiać mimo, że nie miałam do tego powodu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Może dlatego, że jak na razie jestem szczęśliwa? Może dlatego, że odnalazłam ojca? Może dlatego, że jestem z Louisem? Nie wiem, ale wiem, że na razie jestem szczęśliwa.
Ale to nie zmienia faktu, że nadal mi się nudzi. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dopiero 13:35. Co ja będę robiła?! Nie mam pojęcia o której wróci Esmeralda, ani tata. A tym bardziej nie wiem kiedy wrócą chłopaki. Z Madi mogę spotkać się dopiero o 17. Ale przecież jest jeszcze Harry i Zayn! Szybko wybrałam numer do loczka, a chłopak po czterech sygnałach odebrał.
- Hej Harry masz dzisiaj czas? - spytałam.
- A co? Księżniczka się nudzi?
- Taa. to jak? Masz czas?
- Tak, ale dopiero o 20
- Co? Dobra, nieważne. Pa 
Rozłączyłam się i wybrałam numer Zayna. Może on znajdzie dla mnie czas. Jedne sygnał, drugi, trzeci, aż w końcu złapała mnie poczta. 
pokój taty i Esme
Wściekła rzuciłam telefon obok siebie, a sama wstałam. Skierowałam się w stronę schodów, ale po drodze postanowiłam trochę pozwiedzać ten dom. Weszłam w pierwsze drzwi i zastałam tam pokój jak się nie mylę taty i Esmeraldy.
Następnie widziałam pokój gościnny, pokój Brada i dwie łazienki. Gdy już wszystko widziałam zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Nogi podwinęłam i siedziałam jak to mówią, po turecku. Chwyciłam pilot i włączyłam telewizję. Zaczęłam skakać po kanałach, ale gdy nie znalazłam nic ciekawego po prostu włączyłam muzykę. Zaczęłam cicho podśpiewywać i stukać palcami po nodze. Po trzech piosenkach mi się znudziło więc wyłączyłam telewizor i postanowiłam, że pomaluję sobie paznokcie. Poszłam do swojego pokoju, a następnie chwyciłam kosmetyczkę, z którą wróciłam na miejsce. Zaczęłam malować, a gdy skończyłam efekt był powalający. [link]. Poczekałam aż wyschną i spojrzałam na zegarek. Już 14:30. Co ja będę robić?! Postanowiłam się zdrzemnąć. Odłożyłam torebkę na stolik obok, a sama się położyłam. Przymknęłam powieki, ale w ogóle nie mogłam zasnąć. Włączyłam znów telewizor i ściszyłam. Ponownie zamknęłam oczy i tym razem zasnęłam.
**2 godziny później**
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Zaspana chwyciłam i nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Halo? - spytałam.
- Stella?! Ty śpisz? Wstawaj szybko, będę u ciebie za 20 minut i idziemy na imprezę - Madi.
- Co?! Za ile? Jaką imprezę? 
- Za 20 minut. Masz się ładnie ubrać, sukienka albo szpilki, pamiętaj. Paa
Krzyknęła i się rozłączyła. Jaka znów impreza? Dwadzieścia minut? Sukienka albo szpilki? Co jej jest? Wstałam i się przeciągnęłam. Poszłam powoli na górę, ale za nim doszłam dostałam jeszcze wiadomość od przyjaciółki. Odblokowałam telefon i przeczytałam.
,,Louis będzie na miejscu. Nie martw się. Madi xx''
Uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy. Nie znoszę sukienek więc wybrałam czarne rurki, niebieski top i niebieskie szpilki. Takich butów też nie znoszę, ale no cóż. Jak trzeba to trzeba. A wolę się nie sprzeciwiać Madi, bo jak się wścieknie to nie fajnie. Do tego wybrałam czarną torebkę. [link]. Włosy rozpuściłam, a makijaż poprawiłam. Po dwudziestu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Ale hej...Skąd ona wie gdzie teraz mieszkam? Ach Louis... Zeszłam powoli po schodach i otworzyłam jej drzwi. Brunetka ubrana była w czarną sukienkę i czarne koturny. [link]. Oczywiście jak zwykle wyglądała lepiej ode mnie, ale to szczegół. Uśmiechnęła się widząc mnie i lekko przytuliła.
- Gotowa? Możemy już iść? - spytała i wskazała dłonią taksówkę przed moim domem.
- Taa, tylko wezmę jeszcze telefon i lecimy - powiedziałam. Weszłam do salonu i chwyciłam telefon, który następnie schowałam do torebki. Sprawdziłam wszystko i chwytając klucze z wieszaka wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i razem z przyjaciółką skierowałam się do samochodu. Wsiadłyśmy, a kierowca ruszył. Skręcaliśmy w kolejne uliczki, a ja nie przypominam sobie żeby tu był klub.
- My na pewno dobrze jedziemy? - spytałam i spojrzałam na brunetkę.
- Tak, ale jeszcze musimy zajechać po....yyy...kuzynkę Harrego - zaczęła się jąkać, ale odpowiedziała. Spojrzałam na nią jak na debilkę, ale nic nie powiedziałam. Podjechałyśmy pod wielki dom, wręcz powinnam powiedzieć, że pod restaurację. Wysiadłyśmy i skierowałyśmy się w stronę drzwi.
- Zapukaj i wejdź, ja muszę się poprawić - powiedziała i się zatrzymała. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do drzwi. Na dworze było już ciemno. Zapukałam w drewnianą powłokę i nacisnęłam na klamkę. Weszłam i rozejrzałam się. Widziałam jedną wielką ciemność, ale słyszałam jakby z oddali ciężkie oddechy. Czy to na pewno dom? Czuję jakbym znajdowała się w jednym wielkim pomieszczeniu. Westchnęłam i poprawiłam włosy. Postawiłam dwa kroki do przodu, zagłębiając się w ciemność.
- Niespodzianka!!! - usłyszałam po chwili krzyki i klaskanie, a światło się zapaliło. Rzeczywiście znajdowałam się w jednej wielkiej sali. Na około stało kilka stołów z jedzeniem i piciem. Nade mną wisiał wielki napis 'Happy Birthday Stella'. O.mój.Boże!!! Zapomniałam o własnych urodzinach. Dookoła mnie stali ludzie. Był tam Louis, Harry, Zayn, Madi, Brad, tata, Esmeralda, Jake, Mike i Austin - chłopaki ze szkoły tanecznej. Wszyscy się do mnie uśmiechali. Zakryłam usta dłonią i nie mogłam nic powiedzieć. Ale jak? Jak oni wszyscy pamiętali?
- Wszystkiego najlepszego kochana - pierwsza podeszła do mnie moja przyjaciółka. Przytuliłam ją bardzo mocno, a ta się zaśmiała.
- Dziękuję - odpowiedziałam kiedy ją puściłam. Ta wręczyła mi prezent. - Nie trzeba było, ważne, że w ogóle pamiętaliście, kiedy ja zapomniałam. - powiedziałam i przytuliłam wszystkich po kolei. Każdy złożył mi życzenia i dał prezent. Na koniec podeszłam do Louisa i na niego popatrzyłam.
- Nie mam jakichś wielkich życzeń, ale chcę ci życzyć, abyś się nie zmieniała, no może troszkę, żebyś była milsza, ale pamiętaj, że jesteś wspaniała. - powiedział i mnie przytulił. - I jeszcze jedno. Kocham cię - uśmiechnął się, a mnie zamurowało. Czy on właśnie powiedział, że mnie kocha? To najpiękniejszy prezent jaki tylko mogłam dostać. Założyłam ręce na jego kark i go do siebie przyciągnęłam mocno wpijając się w jego wargi. Chłopak pogłębił pocałunek, a ja wplotłam dłoń w jego miękkie włosy. 
Po chwili usłyszałam krzyki i oklaski. Oderwałam się od chłopaka i rozejrzałam się dookoła. Wszyscy się nam przyglądali, a ja nie patrząc na to odwróciłam się z powrotem do szatyna.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam na jego wcześniejsze słowa. Ja go kocham i to pewne.
- Mam coś jeszcze dla ciebie - powiedział i wyjął podłużne pudełko z kieszeni i mi je podał. Otworzyłam je powoli i zobaczyłam tam piękny naszyjnik z literka 'L' w serduszku. [link]. Szybko zamknęłam pudełko i chciałam mu je oddać.
- Bardzo bym chciała, ale nie mogę tego przyjąć. To musiało kosztować fortunę - powiedziałam.
- Oj nie przesadzaj. Jesteś warta każdego grosza. Daj to, założę ci - uśmiechnął się i odebrał pudełko. Niechętnie się odwróciłam i zgarnęłam włosy na bok, aby mógł zapiąć. - To żebyś pamiętała o mnie zawsze - powiedział gdy już zapiął. Chwyciłam palcami zawieszkę i szeroko się uśmiechnęłam.
Po tym wszyscy zaczęli się bawić. Grała muzyka, wszyscy tańczyli. Ale przecież byłoby za pięknie gdyby było spokojnie. Coś, a raczej ktoś musiał to przerwać. Do sali wpadła rozwścieczona....



Proszę. 11 rozdział jest...Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie czytać. Przepraszam, że krótki. Mam prośbę do każdego kto to przeczyta abyście skomentowali. Nawet głupim tekstem 'fajne' lub 'głupie'. Chciałabym wiedzieć ile osób to czyta. Zapraszam was do głosowania w ankietach po lewej. Kolejny rozdział pojawi się 1 lub 2 kwietnia. 
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam do zakładki 'Kontakt'.
Jeśli chcecie być informowani to skierujcie się do 'Informowani'.
No to na tyle...
Pozdrawiam, Violette xoxo

3 komentarze:

  1. nie! w takim momencie ?! :'( szybko next! szybko! super! <3 hahahah kocham ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. K.O.C.H.A.M T.O.! <3 nie moge sie doczekac nastepnego. dziekuje ze piszesz i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. proszę na kolanach pisz jeszcze kocham to

    OdpowiedzUsuń