Weszłam i zamarłam. Na krześle siedział...a raczej siedzieli...Louis i Harry, a obok stała Madi. Moja mama robiła coś przy kuchence. Ale...co oni tu robią? Przecież ja miałam iść na imprezę, a oni mieli nic nie wiedzieć. Dlaczego tu przyszli? Gdzie jest Zayn? Przecież oni nigdy do mnie nie przychodzą. No Madi przychodzi, ale z nią się przyjaźnię. A z tymi tutaj? Jedynie kumpluję. Chociaż, pamiętacie jak wspominałam podczas 'spotkania' z Niallem, że jest pewien chłopak, który mi się podoba? Wiecie o kim mówiłam? O Louisie. Tak podoba mi się i w ogóle, ale nie jestem w nim zakochana, co to, to nie... A po za tym nikt o tym nie wie, i lepiej, żeby tak zostało. Może i chodziłam z Davidem, ale tak dokładnie to sama nie wiem czemu, w końcu go nawet nie kochałam.Wiem, to było tylko zauroczenie. Teraz się nawet cieszę, że ze mną zerwał.
Popatrzyłam się na wszystkich, a wszyscy na mnie. Dziwne...
- Co wy tu robicie? - spytałam i wskazałam ręką, aby skierowali się za mną do mojego pokoju. Madi i chłopaki poszli za mną po schodach wprost do mojego królestwa. W ręku niosłam reklamówkę z zakupionymi ciuchami, a na ramieniu torbę z książkami. Szłam powoli po schodach kiedy nagle przede mną zobaczyłam niebieskie szpilki. No kurwa! Czy ta szmata zawsze musi się wtrącać wszędzie? No mam jej już dość. Niech ona spierdala, jak najdalej ode mnie. Zatrzymałam się przy samej górze a moi przyjaciele (bo chyba mogę ich tak nazywać) ustali zaraz za mną. Podniosłam głowę i zacisnęłam pięści.
- Czego kurwa? - warknęłam do niej, a ta nagle podskoczyła ze strachu. Och serio? Musisz udawać przed moimi znajomymi biedną myszkę? Serio?
- Gdzie dzisiaj idziemy? Chyba mama do ciebie dzwoniła i przekazała, że masz mnie gdzieś zabrać. - powiedziała przesłodzonym głosem. Ale ja jej nie cierpię!
- W dupę. Nigdzie się z tobą nie pokażę szmato, nie kumasz tego? Mam w dupie co mi mama kazała, mam już 19 lat i mogę robić co chcę i nie muszę się jej słuchać. A ty nie masz pięciu latek, że nie możesz nigdzie sama iść i mnie nie wkurwiaj, bo to się dla ciebie dobrze nie skończy - powiedziałam i chciałam ją ominąć i iść do siebie, ale nie! Ta szmata podstawiła mi swoją nogę przez co wylądowałam na ziemi. Już drugi raz tego dnia! Mam dość..
- Jesteś pewna, że nigdzie nie pójdziemy? - spytała i ustała nade mną. Z racji, że aktualnie teraz siedzę dupą na ziemi to może patrzeć na mnie z góry, ale nie... Ona myśli, że jak podstawi mi nogę to będę się jej bać? Jej nie doczekanie... Zauważyłam, że na dole stoi mama z założonymi rękami i patrzy na mnie.
- Słuchaj - powiedziałam po czym wstałam i stanęłam na przeciwko niej - mam gdzieś ciebie i twojego pierdolonego tatusia, nienawidzę was i mam was w dupie. Jeśli myślisz, że jak podstawiłaś mi nogę i się przewróciłam to się ciebie boję to się mylisz... Przeżyłam dzisiaj to samo i mam dość. Jak mnie jeszcze trochę po wkurwiasz to ci tak wyjebię, że nie będziesz się tak szczerzyła jak głupia. Nigdzie z tobą nie pójdę, rozumiesz? I nie ślin się tak na widok moich znajomych tylko znajdź sobie kogoś takiego jak ty, bo oni są normalni w przeciwieństwie do ciebie. A teraz zejdź mi z oczu, bo zaraz nie będzie tak wesoło. - powiedziałam w jej stronę spokojnym tonem. Na razie jestem spokojna, na razie. Oczywiście do czasu...
Zauważyłam, że szczerzy się jeszcze bardziej, ale nie do mnie, a za mnie. Ktoś za mną stoi? Ale kto?
Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam mojego ''tatusia''. No fajnie, pewnie słyszał co mówiłam. I dobrze, nie zależy mi na nim, ani na jego opinii o mnie.
- Co ty sobie wyobrażasz? - krzyknął w moją stronę. Och, mam się z nim teraz kłócić? Teraz kiedy mam akurat znajomych w domu? Serio?
- A co ty sobie wyobrażasz? Że co? Wprowadziłeś się do tego domu z tą pizdą - krzyknęłam i pokazałam na Larrisę - i myślisz, że możecie wszystko? Może i moja matka jest na tyle głupia, żeby kochać takiego frajera jak ty, ale nie ja... Nigdy nie będę miała do ciebie ani do twojej córki szacunku. Jesteście najgorszymi ludźmi jakich kiedykolwiek mogłam poznać! - krzyknęłam w jego stronę i ruszyłam dalej korytarzem, aby dojść do mojego pokoju. - Louis, Madi, Harry chodźcie do mnie - powiedziałam w stronę przyjaciół.
Już miałam łapać za klamkę moich drzwi gdy poczułam szarpnięcie za rękę.
- Co znowu kurwa? - krzyknęłam jeszcze głośniej. Ten ktoś mnie odwrócił i nagle poczułam pieczenie na policzku. Oczy zaszły mi łzami, gdy zauważyłam, że spoliczkowała mnie własna matka. Nie pozwolę im wypłynąć, nie będę słaba.
- Jak ty tak możesz? To on na ciebie zarabia żebyś miała co jeść i żebyś miała się w co ubrać. To on daje nam dach nad głową i tobie daje siostrę, której nigdy nie miałaś - powiedziała do mnie. Widziałam jak moi przyjaciele mają szeroko otwarte oczy i rozdziawione buzie. Wiem to nie codzienny widok, zwłaszcza, że nigdy nie byli u mnie w domu i nie widzieli mojej rodziny, no oprócz Deli.
- Tak? Sama mogę na siebie zarabiać. Mam przyjaciół, którzy mi pomogą! On daje nam dach nad głową? Ha ha przecież to twój dom! Siostrę? Mam siostrę i zarazem przyjaciółkę, która stoi obok mnie - powiedziałam i wskazałam ręką na Madi. - ona jest dla mnie jak siostra, chociaż nic nas nie łączy. A ta tu? To zwykła dziwka, której nienawidzę i podziękuję za taką siostrę. I wiesz? Myślałam, że obstaniesz za córką, a nie za tym kutasem- ostatnie zdanie wykrzyczałam.
- Ej Stella może my pójdziemy i wpadniemy kiedy indziej? - powiedział Louis i już chciał odchodzić kiedy go zatrzymałam. Nigdzie nie idziecie.
- Tak lepiej będzie jak już pójdziecie - powiedziała moja mama, a ja się jeszcze bardziej zdenerwowałam.
- Nie, zaraz to się skończy i nie musicie nigdzie iść. - powiedziałam w stronę Madi i chłopaków - A ty się nie wtrącaj w moje życie, przyszli do mnie, nie do ciebie. - to wypowiedziałam w stronę matki.
Spojrzałam na Larrisę, która stała za swoim ojcem i się szczerzyła. Bawi ją to! Śmieszy ją to, że moja matka ma mnie w dupie i obstaje za tym frajerem. Moja złość była na najwyższym stopniu. Nagle przede mną zamiast matki pojawił się pan Verne, tak mój ojczym. Nigdy nie nazwę go tatą, bo na to nie zasługuje. Jest zwykłym frajerem którego nigdy nie obdarzę szacunkiem. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pogardy. O co mu do chuja chodzi?
- Jak ty się zwracasz do matki? Przeproś ją i mnie i moją córkę, natychmiast - rozkazał mi. Chyba nie myśli, że będę się go słuchać? Co to, to nie. To się nigdy nie wydarzy. Nie zamierzam nikogo przepraszać, a na pewno nie ich. Ja nic nie zrobiłam!
- Pojebało cię? Jakim prawem mi rozkazujesz? Kim ty w ogóle jesteś żeby mi rozkazywać?! Lecz się!! - krzyknęłam w jego stronę.
- Jestem twoim ojcem! Masz się słuchać i koniec - krzyknął i teraz to on mnie spoliczkował. Nie no kurwa, tego już za wiele. Kłócą się ze mną o chuj wie co, biją i jeszcze każą przepraszać! No oni są jakąś patologią. Kurwa!
- Jesteś moim ojcem? Chyba w snach... Mój ojciec jest gdzieś indziej na świecie i bardzo mu zazdroszczę, że nie widzi co wyprawia jego była ukochana. I wiesz słuchać to ja mogę muzyki, a nie ciebie. Wkurwiacie mnie wy wszyscy!! Ja was nie uderzyłam ani nic nie zrobiłam więc nie będę was przepraszać. A ty możesz mnie pocałować w dupę! Jesteś najgorszym człowiekiem jaki chodzi po tej ziemi. - powiedziałam w jego stronę i byłam o krok od rozpłakania się. No okej jestem twarda, pyskata i w ogóle, ale też mam uczucia jak każdy człowiek. No prawie każdy, bo trójka ludzi którzy stoją przede mną nie mają za grosz uczuć.
Zamknęłam oczy widząc, że znów ma zamiar mnie uderzyć, ale nic nie poczułam. Natomiast kiedy otworzyłam oczy zauważyłam, że Louis leży na podłodze. Boże...
Szybko się do niego schyliłam i sprawdziłam co mu jest. Oddycha, a to najważniejsze. Zauważyłam, że z jego wargi płynie krew.
- Harry proszę weź go i połóż u mnie na łóżku, zaraz do was przyjdę, Madi pokaż im co i jak - skierowałam słowa w stronę loczka i brunetki. Chłopak szybko podszedł do przyjaciela i wziął go na ręce. Madi otworzyła drzwi do mojego pokoju do którego weszli. Patrzyłam chwilę tam i widziałam zatroskany wzrok mojej przyjaciółki. Nic mi nie będzie, chyba. Albo w najgorszym wypadku zginę. Podeszłam do wysokiego mężczyzny, który stał i cieszył mordę. Jego nie doczekanie...
- Słuchaj, rozumiem, że uderzyłeś mnie i chciałeś zrobić to drugi raz, ale jeśli jemu coś się stało...ma złamany nos lub cokolwiek to wiedz, że nie ujdzie ci to na sucho tak samo jak to, że mnie uderzyłeś. Myślisz, że jesteś dorosły to możesz wszystko? Mylisz się. Nie jesteś moim ojcem i nie masz prawa wymierzać mi żadnych kar, rozumiesz? A swoją córeczkę to sobie w dupę wsadź. Przegiąłeś i nie masz prawa się w ogóle do mnie odzywać. - powiedziałam na jednym wdechu i czekałam co zrobi. Gdy tylko wspomniałam o Louisie uśmiech mu zbladł. Przestraszył się? I bardzo dobrze... Zauważyłam, że nic nie robi i chyba nie ma zamiaru więc skierowałam się w stronę mojego pokoju. Jednak szybko się cofnęłam i wbiegłam do łazienki, z której wzięłam apteczkę. Moja matka i 'ojciec' chyba odpuścili i zeszli na dół. Weszłam do mojego pokoju nie zwracając nawet uwagi na Larrisę. Louis leżał na fioletowej sofie i nadal chyba spał, znaczy zemdlał i dlatego ma zamknięte oczy, a Hazz siedział na fotelu naprzeciwko. Weszłam w głąb pokoju.
Madi krążyła po pokoju i chyba rozmyślała. Gdy zobaczyła, że jestem już z nimi od razu do mnie podbiegła i przytuliła. Wtuliłam się w nią jeszcze bardziej i nie chciałam puszczać. Potrzebuję wsparcia, a tylko w niej mogę je znaleźć. Jest moją jedyną przyjaciółką, rozumie mnie i nie zamieniłabym jej na nikogo innego. Gdy już się od niej odkleiłam podeszłam do Louisa i ukucnęłam.
- Jak go obudzić? - spytałam, ponieważ nie wiem jak obudzić kogoś kto zemdlał. Popatrzyłam na brunetkę, ale ta tylko wzruszyła ramionami. Swój wzroki skierowałam na Harrego, a ten się zamyślił.
- Wiem! Trzeba nim potrząchnąć a jak to nie zadziała to oblać go wodą - powiedział jakby go oświeciło.
- Pojebało cię? Nie można go oblać wodą, bo może być tylko gorzej, lepiej otwórz okno i poczekaj chwilę - powiedziała moja przyjaciółka w stronę bruneta i podeszła do mnie. Złapała Louisa za ramiona i lekko nim potrząsnęła. Patrzyłam tylko w jego zamknięte oczy. Cały czas trzymałam rękę szatyna. Proszę, oby nic mu nie było. Nie wybaczę sobie, bo to przeze mnie teraz leży. Poczułam uścisk na ręku. Spojrzałam w oczy szatyna, które były...otwarte. On żyje! Szybko rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam. Chłopak również mnie objął i trzymał w ramionach. Dzięki ci Boże, że on żyje!
- Już spokojnie Elli, nic mi nie jest - powiedział z uśmiechem Louis.
- Dlaczego to zrobiłeś? Przecież poradziłabym sobie sama - odpowiedziałam i puściłam go. Stanęłam na środku pokoju,a chłopak usiadł i podparł się na kolanach.
- Nie poradziłabyś tylko jeszcze bardziej pokłóciła i więcej dostała. Nie mogłem pozwolić, żeby cię bili.
- Ale za to ty oberwałeś! Czuję się winna, bo to przeze mnie. Po co w ogóle przyszliście? - powiedziałam i czułam, że w moich oczach zbierają się łzy.
- Bo chcieliśmy sprawdzić jak się masz i czy nie pójdziesz na tą cholerną dyskotekę! - krzyknęła Madi i stanęła na przeciwko mnie. Widziałam jak chłopcy potakują.
- Ale przez to sami widzicie co się stało! Nie chodzi o to, że dostałam bo to jestem w stanie znieść, ale o to, że Louisowi się coś stało! Gdybyście nie przyszli byłoby okej, ja poszłabym na imprezę i już! - krzyknęłam w ich stronę i upadłam na kolana. Wiem chcieli dobrze, ale to tak jakby przez nich się to stało. Pewnie i tak bym się pokłóciła z nimi, ale no... Chyba przesadziłam...
Teraz nawet nie mam odwagi spojrzeć w górę... Co oni o mnie pomyśleli? Boże jestem okropna... Powinnam zatrzymać swoje humorki dla siebie, a nie wyżywać się na nich.
Ten dzień mogę zaliczyć do jednego z najgorszych w moim życiu. Najpierw sytuacja z Niallem, potem spotkanie z Loganem, a teraz kłótnia z 'rodziną' i moje humorki.
- Poszłabyś na imprezę, upiła i nie wiadomo co zrobiła! Pamiętasz swój ostatnio wypad do klubu? - krzyknęła po czym zadała mi pytanie. Hmm... Kiedy ja ostatnio byłam w klubie i co się tam działo? Aaa... Już wiem, chyba chodzi jej o to co było dwa tygodnie temu jak poszłam sama na imprezę. Pamiętam, że weszłam i było strasznie dużo ludzi i dużo wypiłam. Wracając do domu szłam środkiem ulicy i śpiewałam, a na koniec położyłam się na chodniku i każdemu mówiłam, że jestem mostem. Moje zdjęcie z tego widziało pół szkoły. Potem przyszła po mnie Madi i zabrała mnie do domu. Nie wiem jak się dowiedziała gdzie jestem i co robię, ale mi pomogła. Moje samotne wypady do klubu nigdy nie kończą się fajnie. Ale wracając, skrzywiłam się na wspomnienia o imprezie.
- Pamiętam, nie musisz mi przypominać...Ale to nie zmienia faktu, że mogło być gorzej - powiedziałam.
- Ale nie jest! Nie możemy pozwolić, żeby ci się coś stało! Nie widziałaś co oni robią? Ty nie masz szans! - powiedziała do mnie Madi. Nadal miałam spuszczoną głowę w dół. Czułam jak moje poliki robią się mokre. Ja płaczę... - Spójrz na nas w końcu! - krzyknęła zirytowana.
Podniosłam swoją głowę i spojrzałam przed siebie. Moja przyjaciółka stała nade mną z założonymi na piersi rękoma, a Louis i Harry siedzieli na sofie. Gdy zauważyli moje łzy, mieli bardzo zmieszane miny. No tak nigdy nie widzieli mnie płaczącej... Nawet Madi. Do tej pory zdarzyło mi się płakać tylko parę razy i to wtedy gdy byłam sama. Ostatnio raz płakałam gdy miałam 15 lat. Nawet nie pamiętam czemu.
Nie dziwne, że się zmieszali, bo przecież zawsze jestem twarda i w ogóle, ale no halo... Przecież każdy ma uczucia i we mnie właśnie coś pękło...
- Przepraszam was - wyszeptałam te słowa po czym wstałam i szybko weszłam do mojej łazienki. Zamknęłam drzwi na kluczyk i zjechałam po nich zanosząc się szlochem.
Co się ze mną dzieje? Jeszcze rano kłóciłam się z Niallem, później odbyłam rozmowę z Loganem.
To chyba przez to, że pierwszy raz zostałam uderzona w twarz i to przez matkę. I coś we mnie pękło, przecież nie mogę całe życie dusić uczuć.
Nie wiem ile tak siedziałam, ale około 10 minut. Cały czas słyszałam głosy z drugiej strony drzwi. Wiem, że oni tam są, ale ja nie chcę się im pokazywać. Nie mogę...
Nienawidzę swojej rodziny. Straciłam do nich cały szacunek i wszystko. Mogą się już do mnie nie odzywać.
Nagle głosy ucichły, ale wiem, że oni tam nadal są. Moje łzy nie przestawały płynąć, ale muszę się ogarnąć. Podniosłam się z ziemi i podeszłam do lusterka. Kurwa...ale ja wyglądam. Tusz rozmazany po całych policzkach czerwonych od płaczu. Odkręciłam wodę i zamoczyłam w niej dłonie. Następnie zmyłam cały makijaż z twarzy, którą później wytarłam ręcznikiem.
Odwróciłam się w stronę drzwi i stałam tak tępo się w nie wpatrując. Po jakiś 5 minutach ktoś szarpnął za klamkę. Nie chcę im otwierać, nie chcę żeby mnie oglądali. Do tego doszło pukanie w drzwi.
- Stella!! Otwórz te drzwi teraz! - krzyknął Louis i chyba w nie kopnął. Nie odzywałam się, ani nic nie zrobiłam. Usłyszałam jakieś szepty, ale nie za bardzo wiem co mówili.
- Stella! Otwieraj te cholerne drzwi albo je wyważę! - tym razem krzyknął Harry. No ok niech im będzie.
Podeszłam do drewnianej powłoki, a następnie przekręciłam kluczyk. Odsunęłam się od nich i patrzyłam na to co się dzieje. Lou pierwszy wparował do łazienki i szybko do mnie podszedł. Złapał mnie za ręce i obejrzał je dookoła. Chyba szukał oznak pocięcia się. No fakt! Ale ja nie chcę się ciąć. Kiedyś to robiłam i obiecałam sobie i Deli, że więcej tego nie zrobię. Gdy nie znalazł nic takiego mocno mnie przytulił. Do łazienki weszła również brunetka i loczek. Oboje ustali za szatynem, który mnie obejmował. Wtuliłam się w niego i cicho załkałam.
- Cii... Nie płacz... Nie masz za co przepraszać... No już spokojnie - uspokajał mnie Louis. Zauważyłam, że moja przyjaciółka i Harry się uśmiechają. Ciekawe czemu? Przecież tylko się przytulamy. A po za tym przecież Hazzie się podobam więc o co im chodzi? Dobra nie wnikam...
Louis podniósł mnie lekko jakbym nic nie ważyła. Ja oplotłam go nogami w pasie, a twarz schowałam w zagłębieniu jego szyi. Wyszedł ze mną z łazienki i posadził mnie na łóżku. Sam zajął miejsce obok mnie.
- Ej Stella może my pójdziemy już a Louis z tobą zostanie? - spytała Madi i kucnęła przede mną patrząc w moje oczy. Czy oni coś kombinują?
- Jak chcecie - odpowiedziałam cicho.
- No to my spadamy, a ty już się nie rozklejaj więcej, jesteś twarda, pamiętaj. Louis się tobą zajmie. Jutro się widzimy w szkole, a jeśli nie będziesz w stanie to zostań w domu - powiedziała z uśmiechem Delii mocno mnie przytuliła.
- Dobrze, chodźcie odprowadzę was - powiedziałam i wstałam - Louis zostań tu, zaraz wracam.
Wyszłam z Harrym i Madi z pokoju, a następnie zeszliśmy na dół. Podeszłam z nimi do drzwi i poczekałam aż założą buty. Gdy już to uczynili najpierw podszedł do mnie Harry, który mnie przytulił i wyszeptał do ucha abym się trzymała i nie szalała za bardzo z Louisem. Okej. Nie będę wnikać. Lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam do mojej przyjaciółki. Na pożegnanie dała mi buziaka w policzek i wyszli razem z mojego domu.
Odwróciłam się i w progu wejścia do salonu stała moja matka. Czego ona jeszcze chce?
- Gdzie jest jeszcze ten jeden? - spytała.
- Ten jeszcze jeden ma imię i niech cię to nie obchodzi. - powiedziałam głosem pełnym jadu. Mimo, że jest moją matka po tym co się dziś stało mam jej dość.
- Dlaczego taka jesteś?
- Jaka? Oschła? niemiła? Będę taka już zawsze, bo sobie na to zasłużyliście - powiedziałam i poszłam na górę do swojego pokoju gdzie czekał na mnie Louis. Weszłam i zastałam tam Louisa przy mojej szafce trzymającego moją....
Przepraszam, że taki beznadziejny... Mam nadzieję, że może w jakimś najmniejszym stopni wam się spodoba. Proszę komentujcie bo to dodaje chęci do pisania i wtedy rozdział może pojawić się o wiele szybciej. Piszcie co wam się podoba, a co powinnam poprawić.
Byłby wcześniej, ale w szkole miałam trochę jazdy i teraz wczoraj i dzisiaj drobne sprzeczki, ale mam nadzieję, że nie gniewacie się... Pozdrawiam <3
Popatrzyłam się na wszystkich, a wszyscy na mnie. Dziwne...
- Co wy tu robicie? - spytałam i wskazałam ręką, aby skierowali się za mną do mojego pokoju. Madi i chłopaki poszli za mną po schodach wprost do mojego królestwa. W ręku niosłam reklamówkę z zakupionymi ciuchami, a na ramieniu torbę z książkami. Szłam powoli po schodach kiedy nagle przede mną zobaczyłam niebieskie szpilki. No kurwa! Czy ta szmata zawsze musi się wtrącać wszędzie? No mam jej już dość. Niech ona spierdala, jak najdalej ode mnie. Zatrzymałam się przy samej górze a moi przyjaciele (bo chyba mogę ich tak nazywać) ustali zaraz za mną. Podniosłam głowę i zacisnęłam pięści.
- Czego kurwa? - warknęłam do niej, a ta nagle podskoczyła ze strachu. Och serio? Musisz udawać przed moimi znajomymi biedną myszkę? Serio?
- Gdzie dzisiaj idziemy? Chyba mama do ciebie dzwoniła i przekazała, że masz mnie gdzieś zabrać. - powiedziała przesłodzonym głosem. Ale ja jej nie cierpię!
- W dupę. Nigdzie się z tobą nie pokażę szmato, nie kumasz tego? Mam w dupie co mi mama kazała, mam już 19 lat i mogę robić co chcę i nie muszę się jej słuchać. A ty nie masz pięciu latek, że nie możesz nigdzie sama iść i mnie nie wkurwiaj, bo to się dla ciebie dobrze nie skończy - powiedziałam i chciałam ją ominąć i iść do siebie, ale nie! Ta szmata podstawiła mi swoją nogę przez co wylądowałam na ziemi. Już drugi raz tego dnia! Mam dość..
- Jesteś pewna, że nigdzie nie pójdziemy? - spytała i ustała nade mną. Z racji, że aktualnie teraz siedzę dupą na ziemi to może patrzeć na mnie z góry, ale nie... Ona myśli, że jak podstawi mi nogę to będę się jej bać? Jej nie doczekanie... Zauważyłam, że na dole stoi mama z założonymi rękami i patrzy na mnie.
- Słuchaj - powiedziałam po czym wstałam i stanęłam na przeciwko niej - mam gdzieś ciebie i twojego pierdolonego tatusia, nienawidzę was i mam was w dupie. Jeśli myślisz, że jak podstawiłaś mi nogę i się przewróciłam to się ciebie boję to się mylisz... Przeżyłam dzisiaj to samo i mam dość. Jak mnie jeszcze trochę po wkurwiasz to ci tak wyjebię, że nie będziesz się tak szczerzyła jak głupia. Nigdzie z tobą nie pójdę, rozumiesz? I nie ślin się tak na widok moich znajomych tylko znajdź sobie kogoś takiego jak ty, bo oni są normalni w przeciwieństwie do ciebie. A teraz zejdź mi z oczu, bo zaraz nie będzie tak wesoło. - powiedziałam w jej stronę spokojnym tonem. Na razie jestem spokojna, na razie. Oczywiście do czasu...
Zauważyłam, że szczerzy się jeszcze bardziej, ale nie do mnie, a za mnie. Ktoś za mną stoi? Ale kto?
Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam mojego ''tatusia''. No fajnie, pewnie słyszał co mówiłam. I dobrze, nie zależy mi na nim, ani na jego opinii o mnie.
- Co ty sobie wyobrażasz? - krzyknął w moją stronę. Och, mam się z nim teraz kłócić? Teraz kiedy mam akurat znajomych w domu? Serio?
- A co ty sobie wyobrażasz? Że co? Wprowadziłeś się do tego domu z tą pizdą - krzyknęłam i pokazałam na Larrisę - i myślisz, że możecie wszystko? Może i moja matka jest na tyle głupia, żeby kochać takiego frajera jak ty, ale nie ja... Nigdy nie będę miała do ciebie ani do twojej córki szacunku. Jesteście najgorszymi ludźmi jakich kiedykolwiek mogłam poznać! - krzyknęłam w jego stronę i ruszyłam dalej korytarzem, aby dojść do mojego pokoju. - Louis, Madi, Harry chodźcie do mnie - powiedziałam w stronę przyjaciół.
Już miałam łapać za klamkę moich drzwi gdy poczułam szarpnięcie za rękę.
- Co znowu kurwa? - krzyknęłam jeszcze głośniej. Ten ktoś mnie odwrócił i nagle poczułam pieczenie na policzku. Oczy zaszły mi łzami, gdy zauważyłam, że spoliczkowała mnie własna matka. Nie pozwolę im wypłynąć, nie będę słaba.
- Jak ty tak możesz? To on na ciebie zarabia żebyś miała co jeść i żebyś miała się w co ubrać. To on daje nam dach nad głową i tobie daje siostrę, której nigdy nie miałaś - powiedziała do mnie. Widziałam jak moi przyjaciele mają szeroko otwarte oczy i rozdziawione buzie. Wiem to nie codzienny widok, zwłaszcza, że nigdy nie byli u mnie w domu i nie widzieli mojej rodziny, no oprócz Deli.
- Tak? Sama mogę na siebie zarabiać. Mam przyjaciół, którzy mi pomogą! On daje nam dach nad głową? Ha ha przecież to twój dom! Siostrę? Mam siostrę i zarazem przyjaciółkę, która stoi obok mnie - powiedziałam i wskazałam ręką na Madi. - ona jest dla mnie jak siostra, chociaż nic nas nie łączy. A ta tu? To zwykła dziwka, której nienawidzę i podziękuję za taką siostrę. I wiesz? Myślałam, że obstaniesz za córką, a nie za tym kutasem- ostatnie zdanie wykrzyczałam.
- Ej Stella może my pójdziemy i wpadniemy kiedy indziej? - powiedział Louis i już chciał odchodzić kiedy go zatrzymałam. Nigdzie nie idziecie.
- Tak lepiej będzie jak już pójdziecie - powiedziała moja mama, a ja się jeszcze bardziej zdenerwowałam.
- Nie, zaraz to się skończy i nie musicie nigdzie iść. - powiedziałam w stronę Madi i chłopaków - A ty się nie wtrącaj w moje życie, przyszli do mnie, nie do ciebie. - to wypowiedziałam w stronę matki.
Spojrzałam na Larrisę, która stała za swoim ojcem i się szczerzyła. Bawi ją to! Śmieszy ją to, że moja matka ma mnie w dupie i obstaje za tym frajerem. Moja złość była na najwyższym stopniu. Nagle przede mną zamiast matki pojawił się pan Verne, tak mój ojczym. Nigdy nie nazwę go tatą, bo na to nie zasługuje. Jest zwykłym frajerem którego nigdy nie obdarzę szacunkiem. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pogardy. O co mu do chuja chodzi?
- Jak ty się zwracasz do matki? Przeproś ją i mnie i moją córkę, natychmiast - rozkazał mi. Chyba nie myśli, że będę się go słuchać? Co to, to nie. To się nigdy nie wydarzy. Nie zamierzam nikogo przepraszać, a na pewno nie ich. Ja nic nie zrobiłam!
- Pojebało cię? Jakim prawem mi rozkazujesz? Kim ty w ogóle jesteś żeby mi rozkazywać?! Lecz się!! - krzyknęłam w jego stronę.
- Jestem twoim ojcem! Masz się słuchać i koniec - krzyknął i teraz to on mnie spoliczkował. Nie no kurwa, tego już za wiele. Kłócą się ze mną o chuj wie co, biją i jeszcze każą przepraszać! No oni są jakąś patologią. Kurwa!
- Jesteś moim ojcem? Chyba w snach... Mój ojciec jest gdzieś indziej na świecie i bardzo mu zazdroszczę, że nie widzi co wyprawia jego była ukochana. I wiesz słuchać to ja mogę muzyki, a nie ciebie. Wkurwiacie mnie wy wszyscy!! Ja was nie uderzyłam ani nic nie zrobiłam więc nie będę was przepraszać. A ty możesz mnie pocałować w dupę! Jesteś najgorszym człowiekiem jaki chodzi po tej ziemi. - powiedziałam w jego stronę i byłam o krok od rozpłakania się. No okej jestem twarda, pyskata i w ogóle, ale też mam uczucia jak każdy człowiek. No prawie każdy, bo trójka ludzi którzy stoją przede mną nie mają za grosz uczuć.
Zamknęłam oczy widząc, że znów ma zamiar mnie uderzyć, ale nic nie poczułam. Natomiast kiedy otworzyłam oczy zauważyłam, że Louis leży na podłodze. Boże...
Szybko się do niego schyliłam i sprawdziłam co mu jest. Oddycha, a to najważniejsze. Zauważyłam, że z jego wargi płynie krew.
- Harry proszę weź go i połóż u mnie na łóżku, zaraz do was przyjdę, Madi pokaż im co i jak - skierowałam słowa w stronę loczka i brunetki. Chłopak szybko podszedł do przyjaciela i wziął go na ręce. Madi otworzyła drzwi do mojego pokoju do którego weszli. Patrzyłam chwilę tam i widziałam zatroskany wzrok mojej przyjaciółki. Nic mi nie będzie, chyba. Albo w najgorszym wypadku zginę. Podeszłam do wysokiego mężczyzny, który stał i cieszył mordę. Jego nie doczekanie...
- Słuchaj, rozumiem, że uderzyłeś mnie i chciałeś zrobić to drugi raz, ale jeśli jemu coś się stało...ma złamany nos lub cokolwiek to wiedz, że nie ujdzie ci to na sucho tak samo jak to, że mnie uderzyłeś. Myślisz, że jesteś dorosły to możesz wszystko? Mylisz się. Nie jesteś moim ojcem i nie masz prawa wymierzać mi żadnych kar, rozumiesz? A swoją córeczkę to sobie w dupę wsadź. Przegiąłeś i nie masz prawa się w ogóle do mnie odzywać. - powiedziałam na jednym wdechu i czekałam co zrobi. Gdy tylko wspomniałam o Louisie uśmiech mu zbladł. Przestraszył się? I bardzo dobrze... Zauważyłam, że nic nie robi i chyba nie ma zamiaru więc skierowałam się w stronę mojego pokoju. Jednak szybko się cofnęłam i wbiegłam do łazienki, z której wzięłam apteczkę. Moja matka i 'ojciec' chyba odpuścili i zeszli na dół. Weszłam do mojego pokoju nie zwracając nawet uwagi na Larrisę. Louis leżał na fioletowej sofie i nadal chyba spał, znaczy zemdlał i dlatego ma zamknięte oczy, a Hazz siedział na fotelu naprzeciwko. Weszłam w głąb pokoju.
pokój Stelli |
- Jak go obudzić? - spytałam, ponieważ nie wiem jak obudzić kogoś kto zemdlał. Popatrzyłam na brunetkę, ale ta tylko wzruszyła ramionami. Swój wzroki skierowałam na Harrego, a ten się zamyślił.
- Wiem! Trzeba nim potrząchnąć a jak to nie zadziała to oblać go wodą - powiedział jakby go oświeciło.
- Pojebało cię? Nie można go oblać wodą, bo może być tylko gorzej, lepiej otwórz okno i poczekaj chwilę - powiedziała moja przyjaciółka w stronę bruneta i podeszła do mnie. Złapała Louisa za ramiona i lekko nim potrząsnęła. Patrzyłam tylko w jego zamknięte oczy. Cały czas trzymałam rękę szatyna. Proszę, oby nic mu nie było. Nie wybaczę sobie, bo to przeze mnie teraz leży. Poczułam uścisk na ręku. Spojrzałam w oczy szatyna, które były...otwarte. On żyje! Szybko rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam. Chłopak również mnie objął i trzymał w ramionach. Dzięki ci Boże, że on żyje!
- Już spokojnie Elli, nic mi nie jest - powiedział z uśmiechem Louis.
- Dlaczego to zrobiłeś? Przecież poradziłabym sobie sama - odpowiedziałam i puściłam go. Stanęłam na środku pokoju,a chłopak usiadł i podparł się na kolanach.
- Nie poradziłabyś tylko jeszcze bardziej pokłóciła i więcej dostała. Nie mogłem pozwolić, żeby cię bili.
- Ale za to ty oberwałeś! Czuję się winna, bo to przeze mnie. Po co w ogóle przyszliście? - powiedziałam i czułam, że w moich oczach zbierają się łzy.
- Bo chcieliśmy sprawdzić jak się masz i czy nie pójdziesz na tą cholerną dyskotekę! - krzyknęła Madi i stanęła na przeciwko mnie. Widziałam jak chłopcy potakują.
- Ale przez to sami widzicie co się stało! Nie chodzi o to, że dostałam bo to jestem w stanie znieść, ale o to, że Louisowi się coś stało! Gdybyście nie przyszli byłoby okej, ja poszłabym na imprezę i już! - krzyknęłam w ich stronę i upadłam na kolana. Wiem chcieli dobrze, ale to tak jakby przez nich się to stało. Pewnie i tak bym się pokłóciła z nimi, ale no... Chyba przesadziłam...
Teraz nawet nie mam odwagi spojrzeć w górę... Co oni o mnie pomyśleli? Boże jestem okropna... Powinnam zatrzymać swoje humorki dla siebie, a nie wyżywać się na nich.
Ten dzień mogę zaliczyć do jednego z najgorszych w moim życiu. Najpierw sytuacja z Niallem, potem spotkanie z Loganem, a teraz kłótnia z 'rodziną' i moje humorki.
- Poszłabyś na imprezę, upiła i nie wiadomo co zrobiła! Pamiętasz swój ostatnio wypad do klubu? - krzyknęła po czym zadała mi pytanie. Hmm... Kiedy ja ostatnio byłam w klubie i co się tam działo? Aaa... Już wiem, chyba chodzi jej o to co było dwa tygodnie temu jak poszłam sama na imprezę. Pamiętam, że weszłam i było strasznie dużo ludzi i dużo wypiłam. Wracając do domu szłam środkiem ulicy i śpiewałam, a na koniec położyłam się na chodniku i każdemu mówiłam, że jestem mostem. Moje zdjęcie z tego widziało pół szkoły. Potem przyszła po mnie Madi i zabrała mnie do domu. Nie wiem jak się dowiedziała gdzie jestem i co robię, ale mi pomogła. Moje samotne wypady do klubu nigdy nie kończą się fajnie. Ale wracając, skrzywiłam się na wspomnienia o imprezie.
- Pamiętam, nie musisz mi przypominać...Ale to nie zmienia faktu, że mogło być gorzej - powiedziałam.
- Ale nie jest! Nie możemy pozwolić, żeby ci się coś stało! Nie widziałaś co oni robią? Ty nie masz szans! - powiedziała do mnie Madi. Nadal miałam spuszczoną głowę w dół. Czułam jak moje poliki robią się mokre. Ja płaczę... - Spójrz na nas w końcu! - krzyknęła zirytowana.
Podniosłam swoją głowę i spojrzałam przed siebie. Moja przyjaciółka stała nade mną z założonymi na piersi rękoma, a Louis i Harry siedzieli na sofie. Gdy zauważyli moje łzy, mieli bardzo zmieszane miny. No tak nigdy nie widzieli mnie płaczącej... Nawet Madi. Do tej pory zdarzyło mi się płakać tylko parę razy i to wtedy gdy byłam sama. Ostatnio raz płakałam gdy miałam 15 lat. Nawet nie pamiętam czemu.
Nie dziwne, że się zmieszali, bo przecież zawsze jestem twarda i w ogóle, ale no halo... Przecież każdy ma uczucia i we mnie właśnie coś pękło...
- Przepraszam was - wyszeptałam te słowa po czym wstałam i szybko weszłam do mojej łazienki. Zamknęłam drzwi na kluczyk i zjechałam po nich zanosząc się szlochem.
łazienka Stelli |
To chyba przez to, że pierwszy raz zostałam uderzona w twarz i to przez matkę. I coś we mnie pękło, przecież nie mogę całe życie dusić uczuć.
Nie wiem ile tak siedziałam, ale około 10 minut. Cały czas słyszałam głosy z drugiej strony drzwi. Wiem, że oni tam są, ale ja nie chcę się im pokazywać. Nie mogę...
Nienawidzę swojej rodziny. Straciłam do nich cały szacunek i wszystko. Mogą się już do mnie nie odzywać.
Nagle głosy ucichły, ale wiem, że oni tam nadal są. Moje łzy nie przestawały płynąć, ale muszę się ogarnąć. Podniosłam się z ziemi i podeszłam do lusterka. Kurwa...ale ja wyglądam. Tusz rozmazany po całych policzkach czerwonych od płaczu. Odkręciłam wodę i zamoczyłam w niej dłonie. Następnie zmyłam cały makijaż z twarzy, którą później wytarłam ręcznikiem.
Odwróciłam się w stronę drzwi i stałam tak tępo się w nie wpatrując. Po jakiś 5 minutach ktoś szarpnął za klamkę. Nie chcę im otwierać, nie chcę żeby mnie oglądali. Do tego doszło pukanie w drzwi.
- Stella!! Otwórz te drzwi teraz! - krzyknął Louis i chyba w nie kopnął. Nie odzywałam się, ani nic nie zrobiłam. Usłyszałam jakieś szepty, ale nie za bardzo wiem co mówili.
- Stella! Otwieraj te cholerne drzwi albo je wyważę! - tym razem krzyknął Harry. No ok niech im będzie.
Podeszłam do drewnianej powłoki, a następnie przekręciłam kluczyk. Odsunęłam się od nich i patrzyłam na to co się dzieje. Lou pierwszy wparował do łazienki i szybko do mnie podszedł. Złapał mnie za ręce i obejrzał je dookoła. Chyba szukał oznak pocięcia się. No fakt! Ale ja nie chcę się ciąć. Kiedyś to robiłam i obiecałam sobie i Deli, że więcej tego nie zrobię. Gdy nie znalazł nic takiego mocno mnie przytulił. Do łazienki weszła również brunetka i loczek. Oboje ustali za szatynem, który mnie obejmował. Wtuliłam się w niego i cicho załkałam.
- Cii... Nie płacz... Nie masz za co przepraszać... No już spokojnie - uspokajał mnie Louis. Zauważyłam, że moja przyjaciółka i Harry się uśmiechają. Ciekawe czemu? Przecież tylko się przytulamy. A po za tym przecież Hazzie się podobam więc o co im chodzi? Dobra nie wnikam...
Louis podniósł mnie lekko jakbym nic nie ważyła. Ja oplotłam go nogami w pasie, a twarz schowałam w zagłębieniu jego szyi. Wyszedł ze mną z łazienki i posadził mnie na łóżku. Sam zajął miejsce obok mnie.
- Ej Stella może my pójdziemy już a Louis z tobą zostanie? - spytała Madi i kucnęła przede mną patrząc w moje oczy. Czy oni coś kombinują?
- Jak chcecie - odpowiedziałam cicho.
- No to my spadamy, a ty już się nie rozklejaj więcej, jesteś twarda, pamiętaj. Louis się tobą zajmie. Jutro się widzimy w szkole, a jeśli nie będziesz w stanie to zostań w domu - powiedziała z uśmiechem Delii mocno mnie przytuliła.
- Dobrze, chodźcie odprowadzę was - powiedziałam i wstałam - Louis zostań tu, zaraz wracam.
Wyszłam z Harrym i Madi z pokoju, a następnie zeszliśmy na dół. Podeszłam z nimi do drzwi i poczekałam aż założą buty. Gdy już to uczynili najpierw podszedł do mnie Harry, który mnie przytulił i wyszeptał do ucha abym się trzymała i nie szalała za bardzo z Louisem. Okej. Nie będę wnikać. Lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam do mojej przyjaciółki. Na pożegnanie dała mi buziaka w policzek i wyszli razem z mojego domu.
Odwróciłam się i w progu wejścia do salonu stała moja matka. Czego ona jeszcze chce?
- Gdzie jest jeszcze ten jeden? - spytała.
- Ten jeszcze jeden ma imię i niech cię to nie obchodzi. - powiedziałam głosem pełnym jadu. Mimo, że jest moją matka po tym co się dziś stało mam jej dość.
- Dlaczego taka jesteś?
- Jaka? Oschła? niemiła? Będę taka już zawsze, bo sobie na to zasłużyliście - powiedziałam i poszłam na górę do swojego pokoju gdzie czekał na mnie Louis. Weszłam i zastałam tam Louisa przy mojej szafce trzymającego moją....
Przepraszam, że taki beznadziejny... Mam nadzieję, że może w jakimś najmniejszym stopni wam się spodoba. Proszę komentujcie bo to dodaje chęci do pisania i wtedy rozdział może pojawić się o wiele szybciej. Piszcie co wam się podoba, a co powinnam poprawić.
Byłby wcześniej, ale w szkole miałam trochę jazdy i teraz wczoraj i dzisiaj drobne sprzeczki, ale mam nadzieję, że nie gniewacie się... Pozdrawiam <3
Kurwa! boże! cudowne *.* zabije cie! 'beznadziejny' to może być serial w kinie, a nie ten rozdział! Prawie się popłakałam xd
OdpowiedzUsuńRozumiem cię. Sama nie mam za bardzo czasu. Szkoła, zaliczanie, treningi, 5 blogów itp.
Mam nadzieje że szybko dodasz nexta i zapraszam również do mnie :http://impossiblestoryglowofangels.blogspot.com/
Jak to beznadziejny??? Powaliło Cię???
OdpowiedzUsuńKoffam, czekam na nexta no i życzę Ci dużo weny twórczej i wsparcia z naszej strony!!! buźki = *