niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 4 ,,Zostaniesz babcią...''

      Weszłam i zastałam tam Louisa przy mojej szafce trzymającego moją... bieliznę, a dokładniej stanik i tańczącego do wyśpiewywanej piosenki. Zaśmiałam się widząc jak przykłada go sobie do piersi. Na początku chyba mnie nie zauważył, bo tańczył i śpiewał dalej. Oparłam się o framugę drzwi i się mu przyglądałam. Jejku, jaki on ma pięknu głos. Mogłabym go słuchać godzinami i mi się nie znudzi. Gdy tak stałam usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach. Odwróciłam się i zauważyłam....moją mamę, za którą szedł...Logan? Czy ja na pewno dobrze widzę? Co on tu do chuja robi?
     Z racji, że nadal stałam w progu, a drzwi otwarte, chłopak mnie zauważył. Na twarzy pojawił mu się łobuzerski uśmiech. Co kurwa? Przeskoczyłam z nogi na nogę i niestety nie złapałam równowagi przez co runęłam na podłogę zwracając tym samym uwagę Louisa. Spojrzał na mnie i się roześmiał. Rzucił stanik na łóżko i podszedł do mnie.
- Podglądałaś? - spytał wyraźnie rozbawiony. Co go tak bawi? Ach...
- Nie - powiedziałam i sama się zaśmiałam.
- Oj kłamczuszko! Będzie kara - krzyknął i usiadł na mnie, następnie zaczął mnie gilgotać. Kurde... Ja mam łaskotki! Ratunku. Zaczęłam się śmiać jak opętana.
- Oj... Prze-przepraszam. Wię-więcej nie będ-będę - zaczęłam się jąkać przez śmiech.
- Na pewno? - przestał na chwilę i uniósł wysoko brwi. Słodka minka, jak i jej właściciel.
- Tak - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Louis zniżył się i był tylko 10 cm od mojej twarzy, kiedy nagle usłyszałam chrząknięcie ze strony drzwi. Fuknęłam, ponieważ ktoś przerwał mi tak uroczy moment. Louis zmieszany zszedł ze mnie i usiadł obok na podłodze. Sama podniosłam się tak, że już nie leżałam, a podpierałam się dłońmi z tyłu. W progu mojego pokoju stałam moja mamusia i jej mężulek. Spojrzałam na nich złowrogo. Jeszcze mają czelność mi przerywać?! No kurwa! Mam ich po dziurki w nosie. Ale... nigdzie nie widziałam Logana... Może sobie poszedł? Oby tak...
- Co tu się dzieje? - spytała moja mama.
- A co ma się dziać? Nie mogę już sobie poleżeć na podłodze? - spytałam i starał się opanować moją złość. Spojrzałam na Louisa, który się trochę zaczerwienił. Ale to było słodkie!
- Możesz, ale czemu on leżał na tobie? - odpowiedziała i weszła do mojego pokoju razem z tym kutasem.
- Bo może lubi? Nie twój interes kurwa! Nie wtrącaj się w to co robię, bo to powinno być dla ciebie mało ważne. Lepiej idź sprawdź czy Larrisa się z kimś nie rucha... - powiedziałam i wstałam z podłogi. Kątem oka spojrzałam na chłopaka, który nadal siedział i patrzył cały czas na moje ruchy. Jakby bał się, że zaraz się rzucę na tą dwójkę. Chociaż...to nie taki zły pomysł...
- Jak ty się odzywasz? - krzyknął mój ojczym, ten frajer.
- Jak chcę, wyjdźcie z mojego pokoju, teraz - wysyczałam w ich stronę i podeszłam do drzwi. Wskazałam ręką na korytarz.
- Słuchaj dziecko - zaczął mężczyzna - albo zwracasz się do nas z szacunkiem albo...
- Albo co? Znowu mnie uderzysz? A może znowu zrobisz coś jemu? - zapytałam i pokazałam dłonią na Louisa - Spróbuj wyciągnąć te swoje brudne łapska do mnie lub do niego, a obiecuję ci, że będziesz cierpieć ty, nie ja - powiedziałam. Ja już mam plan... Jeśli teraz mnie dotknie lub kiedykolwiek to... Będzie źle...
- Weź przestań zachowywać się jak smarkula i przyjmij, że nikt cię nie kocha i tyle - powiedział i zacisnął pięści. No dzięki. Ja wiem, że mnie nikt nie kocha, bo dzisiaj mi to pokazaliście.
- Jak to jej nikt nie kocha? Może i w rodzinie nie ma wsparcia ani miłości, ale ma przyjaciół, którzy ją kochają i zrobią dla niej wszystko i ma mnie - chciałam się odezwać, ale przemówił za mnie Louis, który stanął na przeciwko mojego ojczyma. Ale chwila...co on właśnie powiedział? Boże on jest taki kochany...
- Zamknij się gówniarzu, wy nie wiecie co to miłość - powiedział mężczyzna - ma przyjaciół? Ha ha te coś tutaj ma przyjaciół? Ale zabawne
- Kurwa! Słuchaj jebany kutasie! Ja w przeciwieństwie do ciebie i twojej córki jestem normalna! - krzyknęłam, bo znów zaczynam się wkurwiać.
- Stella, spokojnie, uspokój się - podszedł do mnie Louis i przytulił. Jego głos mnie trochę ukoił.
- Ty mała szmato! - krzyknął i podszedł do mnie. Wiecie co jest najgorsze? Że moja matka stoi za nim i tylko się patrzy z uśmiechem. Co ja jej kurwa zrobiłam, że tak mnie teraz traktuje? Przecież to moja mama...
Gdzie się podziała ta, która się mną opiekowała i byłam dla niej najważniejsza? Nie wiem...ale wiem jedno. Muszę odnaleźć mojego biologicznego tatę. Bo ten tutaj nim na pewno nie jest.
- Szmatą to możesz nazywać swoją córkę jak chcesz, żeby ci coś posprzątała,a nie mnie! A teraz albo wyjdziecie z pokoju albo... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Albo co? Wezwiesz policję? - krzyknął.
- Tak kurwa! Wezwę policję, bo mam cię już dość!
- Zabiję cię, słyszysz? Zabiję - wysyczał w moją stronę i wyszedł, a za nim moja matka. Chwila...Co się właśnie tutaj stało? Nie ogarniam. Cały czas stałam w objęciach Louisa. Dziwne, że tak łatwo mnie uspokaja.
Ale ja bym chciała się wyprowadzić z tego domu...Niestety nie mogę... Nie dam rady się sama utrzymać...
- Stella jak się czujesz? - spytał szeptem Lou.
- Mogłoby być lepiej - odpowiedziałam i się w niego wtuliłam. Potrzebuję wsparcia, a on i Deli mi je dają.
- Chodź usiądziemy i pogadamy - powiedział i poprowadził mnie na łózko. Usiadłam po turecku i czekałam na to co zrobi chłopak. Szatyn zrobił to samo co ja tylko oparł się o ścianę. Możemy pogadać.
- O czym chciałbyś rozmawiać? - spytałam i poczułam się strasznie zmęczona. Dzisiejszy dzień był strasznie męczący. Na dworze już było ciemno. Spojrzałam na budzik stojący na szafce. Już 20:15.
- O wszystkim, tak po prostu szczerze - powiedział i wzruszył ramionami.
- Aha, to może pytamy się nawzajem i odpowiadamy, ale szczerze?
- Dobry pomysł, zaczynaj.
- No to...yyy...masz dziewczynę? - spytałam pierwsze co przyszło mi na myśl. Nigdy nie widziałam go z żadną, ale to nie znaczy, że jej nie ma, bo przecież może się z nią spotykać po szkole czy coś.
- Nie mam, ale jest pewna dziewczyna, która już od dawna zajmuje moje myśli - powiedział a mnie coś ukłuło. Czemu? Może dlatego, że zaczynam coś do niego czuć.
- Aha - tylko tyle odpowiedziałam.
- A ty masz chłopaka? - zapytał.
- Zerwał ze mną ostatnio, nie słyszałeś?
- Aaa już wiem, to ten David?
- Tak to on...
- Aha a mam pytanie, jest ktoś teraz kto ci się podoba, albo coś? - spytał z błyskiem w oku.
- Tak, jest pewien chłopak, ale on jest już zakochany - powiedziałam i miałam ochotę się znów rozpłakać.
- Oj współczuję - powiedział i mnie przytulił. Człowieku po co to robisz? Przez to tylko mam głupie myśli...
- Oj tam. Dobra nie było tematu... Co więcej powiesz o sobie? - powiedziałam, ponieważ nie bardzo mam ochotę się dołować jeszcze bardziej.
- Powiedz mi jak nazywa się chłopak, do którego coś czujesz - powiedział, a mnie zamurowało. Co mam mu powiedzieć? 'Wiesz mówiłam o tobie, ale ty jesteś zakochany'? Przecież to żałosne...
- Emm...ty pierwszy powiedz jaka dziewczyna podoba się tobie - powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl. Jak coś powie, to ja też coś powiem i git.
- Ale będziesz się śmiać - powiedział
- Nie będę, przysięgam
- Znasz ją i to bardzo dobrze - powiedział, a ja już wiedziałam, że podoba mu się... Madi!
- Nie wierzę! - zakryłam dłonią usta, aby nie wydać pisku - podoba ci się Madi! - krzyknęłam.
- Tak, nie, co? Czekaj... - pogubił się sam. - Madi?
- No tak, Madi
- Nie podoba mi się ona! O tobie mówiłem głuptasie! - powiedział i się zaśmiał, a mnie? Mnie zamurowało. Jak to mu się podobam?
- Ale, że ja? - spytałam głupio, bo nie mogłam w to uwierzyć.
- Tak, ty - odpowiedział i się zarumienił. Jejku nie wierzę w to! To przecież nie możliwe! Ale jednak...
- Ty robisz sobie żarty - powiedziałam i zaczęłam się nerwowo bawić palcami.
- Ja? Chyba nie... Stella zrozum... Ja na prawdę jestem w tobie zakochany...
- Od kiedy? - spytałam nawet na niego nie patrząc.
- Od kiedy cię tylko zobaczyłem, na początku wydawało mi się to śmieszne i nic z tym nie robiłem, ale jakiś rok temu zdałem sobie sprawę, że na prawdę się w tobie zakochałem i też nic z tym nie zrobiłem..I wiem też, że to nie jest tylko zauroczenie. Dopiero teraz nadarzyła się okazja i ci to powiedziałem, ale rozumiem, że ty do mnie nic nie czujesz więc zapomnijmy o tym wszystkim co powiedziałem i zostańmy przyjaciółmi - powiedział i z jego oka wypłynęła jedna, samotna łza. Boże...On płacze przeze mnie. Na czworakach do niego podeszłam i mocno przytuliłam. Przez chwilę nikt nic nie mówił, a ja zastanawiałam się co mam powiedzieć. Przecież...Chwila. Od kiedy on mi się podoba? Już od jakiegoś czasu gdy go widzę mam palpitację serca i mnóstwo motylków w brzuchu. Ale czy ja go kocham? Tak...To chyba dobre określenie..
- Lou, spójrz na mnie - powiedziałam gdy odsunęłam się od niego na długość ramion. Podniósł głowę i spojrzał w moje oczy. Jakie on ma piękne oczy... - A teraz posłuchaj co ci powiem - powiedziałam i nagle coś nam przerwało...a raczej ktoś. A tym kimś okazała się...moja matka. Weszła do pokoju i się po nim rozejrzała.
- Wydaje mi się, że kolega powinien już pójść - powiedziała i ustała na środku pokoju z założonymi rękoma.
- Wydaje mi się, że powinnaś stąd wyjść - powiedziałam nawet na nią nie patrząc. Cały czas mój wzroku utkwiony był w chłopaku przede mną.
- Jak ty się zwracasz do matki? Co ja ci zrobiłam? - powiedziała, ale nie krzyczała. Jeszcze nie...
- Zwracam się jak mi się podoba. A mam wymienić długą listę rzeczy które mi zrobiłaś?
- Podaj przykład - powiedziała i spojrzała z wyższością. Co ten facet z tobą zrobił?
- Okej, no to tak. Wyszłaś za tego frajera - powiedziałam i chciałam kończyć, ale ona machnęła tylko ręką.
- Weź Stella, zachowuj się doroślej. Ten mężczyzna to najlepsze co mnie w życiu spotkało. - powiedziała, a ja aż się zachłysnęłam powietrzem. Ten facet co? - I muszę ci powiedzieć, że będziesz miała młodsze rodzeństwo - dokończyła i złapała się z płaski brzuch. Chwila...Stop...Czy ona właśnie mi powiedziała, że jest w ciąży?
- Ty chyba naprawdę straciłaś rozum! A ty wiesz co? Nie chciałam ci mówić, ale zostaniesz babcią - powiedziałam, oczywiście skłamałam, bo nie jestem w ciąży i tak jak ona złapałam się za brzuch. Spojrzałam kątem oka na Louisa, który na twarzy miał wymalowany smutek.
- Co? Ale jak to? Z kim ty? - zaczęła mi zadawać pytania. Ha! Mam cię... Ale nie powiem jej, że to żart.
- Tak to, a z kim to nie wiem. To już 4 tydzień - powiedziałam i próbowałam się nie roześmiać - I wiesz... Mogliście zrobić coś dziecku - dokończyłam.
- Nie wiesz z kim masz dziecko?! Nie tak cię wychowałam! - krzyknęła i wyciągnęła rękę, aby mnie uderzyć, ale Louis ją złapał.
- Proszę się uspokoić i wyjść stąd - powiedział do mojej matki.
- Ty smarkaczu! To pewnie ty jej dzieciaka zrobiłeś! Zobaczysz! Będziesz płacił wysokie alimenty - powiedziała i wyszła z pokoju. Jak zwykle ona tylko o pieniądzach...
- Stella... Czemu mi nie powiedziałaś? - spytał Louis, gdy tylko zostaliśmy sami w pokoju.
- Lou... Ty na prawdę nie rozumiesz? Ja nie jestem w ciąży... Powiedziałam to tylko aby ją zdenerwować...
- Serio?
- Tak, a i chyba muszę coś dokończyć - powiedziałam i się do niego przysunęłam. - Nie jestem w ciąży, a chłopak, który zawładnął moim sercem ma na imię Louis, nie wiem czy znasz? - dokończyłam...
- Ten Louis? Ten typ z pierwszej klasy? - powiedział i posmutniał. On jest serio taki łupi czy tylko udaje?
- Nie ten, a tam w ogóle jest jakiś Louis? - spytałam, a szatyn pokiwał głową. - A przypomnij mi jak masz na imię, bo chyba zapomniałam...
- Ja...Serio? - zaczął i nagle jakby go olśniło - Serio o mnie mówisz?
- Tak Lou, serio - powiedziałam i przysunęłam się do niego jeszcze bardziej. Złapałam dłońmi jego policzki i spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich miłość i pożądanie. Swój wzrok skierowałam na jego kuszące, malinowe usta. Chłopak zrobił to samo i w tym samym momencie zbliżyliśmy się tak, że stykaliśmy się nosami. Zaśmiałam się widząc minę chłopaka. - Zostaniesz ze mną? - zapytałam.
- Oczywiście - powiedział i naparł swoimi wargami na moje. Boże! Jak on cudownie całuje! Jaram się!!
Z niechęcią oderwałam się od szatyna i mocno do niego przytuliłam. - A pójdziesz jutro do szkoły? - tym razem to on zadał mi pytanie.
- Jeśli będę się dobrze czuła to tak a ty?
- Jeśli ty pójdziesz to ja z tobą jeśli zostaniesz to ja też z tobą - powiedział i położył się na moim łóżku.
Położyłam się obok niego i mocno wtuliłam.

- Dobranoc skarbie - powiedział i pocałował mnie w czoło. Jejku.
- Dobranoc - odpowiedziałam i zamknęłam oczy.

           ***następny dzień, 7:10***
Obudziłam się, ale nie było obok mnie Louisa. Czyżby to był tylko piękny sen? Jeśli tak to bardzo realistyczny. Spojrzałam na zegarek. O już 7:10. Ale nie pójdę dzisiaj do szkoły, bo strasznie boli mnie głowa. Usiadłam na łóżku i się przeciągnęłam. Nagle z łazienki wyszedł...Louis. Czyli to nie był sen...
- Ooo już wstałaś śpiochu - powiedział i podszedł do mnie. Patrzyłam na niego wielkimi oczami. Zaśmiał się widząc moją minę i pocałował mnie w nos. Rzuciłam w niego poduszką, a on oddał mi tym samym. Położył się na łóżku, a ja wstałam. Uderzył mnie poduszką w nogi, a ja go w brzuch. Zaczęliśmy się śmiać. Pióra z poduszki były wszędzie. Po kolejnym jego uderzeniu upadłam na niego i zaczęłam się śmiać. Całkiem zapomniałam o wczorajszym dniu i o tym co się stało. Przy nim czuję się wspaniale.Złapał mnie za biodra i posadził obok. Sam usiadł i się na mnie popatrzył.
- Stella, bo ja mam do ciebie pytanie...
- Jakie? - powiedziałam i cały czas się uśmiechałam. Zauważyłam, że chłopak jest strasznie poważny, więc też przestałam się uśmiechać.
- No bo...czychciałabyśzostaćmojądziewczyną? - powiedział szybko i nieskładnie przez co nic nie zrozumiałam.
- Co? Powiedz normalnie bo nie rozumiem...
- Czy...chciałabyś zostać moją dziewczyną?
- Ja...oczywiście, że tak - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Oczywiście, że tego chcę...
Już miałam go pocałować kiedy do mojego pokoju weszła Larrisa. Kurwa! Czy oni nie mogą mi dać spokoju? Ja chcę tylko przeżyć normalnie jeden dzień, ale nie!
- Mama kazała przekazać, że masz iść do szkoły - powiedziała swoim piskliwym głosikiem, aż mi się żygać zachciało.
- Przekaż jej, że moja szkoła jest zamknięta - powiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy.
- Okej, ale czemu? - serio jesteś aż tak głupia i w to uwierzyłaś? No nic...
- Nie twój interes szmato, a teraz wypierdalaj, bo mi w czymś przeszkodziłaś - wskazałam dłonią drzwi, po czym wstałam i podeszłam do biurka. Chwyciłam w dłonie telefon i zobaczyłam, że mam 3 wiadomości od Madi. Otworzyłam jedną z nich, którą dostałam wczoraj wieczorem.
 ''Śpisz już? Louis jest z tobą?''
Uśmiechnęłam się widząc kolejną..
''Rozmawiałaś z Louisem? Powiedział ci co do ciebie czuje?
 Jesteście razem? Stella! Odpisz w końcu''
Czyli ona wiedziała o tym! Spojrzałam na miejsce w którym stała moja 'siostra', ale teraz jej tam nie było. Poszła sobie? Bardzo dobrze... Mój wzrok przeszedł na Louisa, który...




No więc to jest 4 rozdział. Przepraszam, że jest krótki i wgl ale nie dam rady więcej napisać. A dodaję teraz ponieważ w tygodniu będę zajęta i nie dam rady... 
Proszę komentujcie... Piszcie co wam się podoba a co nie... Co powinnam poprawić, a ja to zrobię...
Obiecuję, że kolejny będzie dłuższy i o wiele lepszy. Rozdział 5 pojawi się w okolicach 15 marca...
Przypominam o asku bohaterów na który serdecznie zapraszam... ---> ask.fm/LouiHazz
Jak myślicie co robił Louis?? <3
Do następnego :**

3 komentarze:

  1. zabije cię ;c nie wierze że mi to zrobiłaś... Kocham cię! <3 super piszesz i nic nie musisz poprawiać. Szkoda że tak długo będę czekała, no ale nic.Kocham tego bloga i ciebie też <3 pisz szybciutko tego nexta ;*
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boziu, świetny rozdział! Popieram komentarz u góry, nic nie musisz poprawiać, wyszło ci idealnie.
    Na prawdę bardzo się cieszę, że wtedy złożyłaś u mnie zamówienie na zwiastun i znalazłam tego bloga. ♥
    Czekam na next.
    Zapraszam do mnie http://not-afraid-of-death-1d-ff.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Marionette.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Jakbyś mogła, to usuń weryfikację obrazkową, dużo łatwiej będzie komentować ;).

      Usuń