czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 13 ,,Tak pamiętam, Louisek ciupisek''

Czułam ból zaczynający się w dłoni, a kończący za łokciem. Nie mogłam ruszyć dłonią. Nie mogłam nawet otworzyć oczu. Słyszałam oddechy obok mnie i cicho szepczące głosy, ale nie mogłam rozpoznać do kogo należą. Nie rozumiałam również co mówią. Znów spróbowałam otworzyć powieki, ale nie udało mi się. Dlaczego to takie trudne? Co się stało? Gdzie ja jestem? Pamiętam tylko jak weszłam do sali i powiedziałam o policji, ale nic więcej. Oczywiście to ja wezwałam tą policję. Chcę aby to się już skończyło. Ja naprawdę mam dość matki, Verne i tej suki Larrisy.
Całą swoją energię włożyłam aby otworzyć oczy. I się udało! Jasne światło mnie oślepiło, przez co z powrotem zamknęłam powieki. Po chwili przyzwyczaiłam się do jasności.
- Stella? Skarbie słyszysz mnie? Stella! - usłyszałam głosy obok. Spojrzałam i zauważyłam zmartwione miny taty i Esme. Pokiwałam lekko głową, a po chwili poczułam jak tata mnie przytula.
- Gdzie Louis? - spytałam cicho.
- Jest za drzwiami. Zawołać go? - odpowiedział. Pokiwałam głową i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają i zamykają. Łóżko się ugięło i poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Uśmiechnęłam się widząc Louisa. Chłopak odwzajemnił mój czyn po czym ucałował moją dłoń. Syknęłam. Szatyn szybko położył moją rękę na pościeli, a sam wstał.
- Bardzo cię boli? - spytał. Spojrzałam na swoją rękę, która była cała w bandażu.
- Taa. Co się stało?
- Wybiegłaś i rozpętała się kłótnia, Madi krzyczała i biła Larrisę, przyszłaś i zemdlałaś, a oni uciekli. - powiedział krótko i zwięźle. Ja to bym opowiedziała wszystko ze szczegółami. Kiwnęłam głową w geście zrozumienia. Porozmawiałam jeszcze chwilę, a potem przyszła Madi. Po godzinie wszyscy wyszli, a ja zasnęłam.

**dwa dni później**
Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Dowiedziałam się, że moja matka razem ze swoją 'rodzinką' wyjechali do Ameryki. Przez te dwa dni w szpitalu cały czas był Louis. Za godzinę ma po mnie przyjechać tata. Spakowana i ubrana siedziałam na szpitalnym łóżku i przeglądałam gazetę, którą ktoś mi przyniósł.
- Panno Hill musi pani wyjść. Łóżko jest nam potrzebne. Może pani poczekać na dole. - powiedziała pielęgniarka wchodząc do sali. Kiwnęłam głową po czym zeskoczyłam z łóżka. W lewą rękę chwyciłam torbę, bo prawa dalej mnie bolała. Otworzyłam drzwi, a następnie zjechałam windą na sam dół. Zajęłam miejsce w poczekalni i czekałam. Po dziesięciu minutach tata wszedł do szpitala, a za nim Brad. Wstałam i do nich podeszłam. Przytuliłam ich na powitanie po czym skierowaliśmy się do samochodu.
Kiedy dojechaliśmy do domu, czekała tam Esmeralda.
- Stella! Jak się czujesz? - spytała od razu kiedy przekroczyłam próg.
- Dobrze, tylko boli mnie ręka - uśmiechnęłam się. Przeszliśmy do salonu gdzie usiadłam na kanapie. Chwilę później obok mnie pojawił się mój braciszek. Tak będę do niego mówić. Jest młodszy i w ogóle. Teraz jest dla mnie małym braciszkiem. Albo młodym. Louis obiecał, że przyjdzie dzisiaj razem z chłopakami i Madi po szkole. W końcu mamy poniedziałek. Ja już jutro muszę iść do szkoły. Ale jest plus, bo już za tydzień jedziemy na Bora Bora!
- Co tam siostra? - spytał. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Super, a co u ciebie młody? - odpowiedziałam i się zaśmiałam. Nie lubi kiedy go tak nazywam. Przez te dwa dni jak byłam w szpitalu, tak do niego mówiłam i mu się to nie podobało.
- Przychodzi dzisiaj twój chłopak?
- Mój chłopak ma imię i dobrze o tym wiesz - odpowiedziałam.
- Tak pamiętam, Louisek ciupisek - zaśmiał się, a ja walnęłam go w ramię. On to naprawdę ma poczucie humoru. Posiedzieliśmy tak do 14:30, a potem Esmeralda zawołała nas na obiad.
Po obiedzie poszłam do siebie i położyłam się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...

##oczami Madi##
Właśnie skończyliśmy lekcje i skierowaliśmy się w stronę domu taty Stelli. Obiecaliśmy jej, że ją odwiedzimy. A ja tak bardzo się za nią stęskniłam. Idąc z trójką idiotów jest naprawdę ciężko się nie śmiać. Ze szkoły do niej do domu nie było daleko więc szliśmy piechoto co chwila wybuchając śmiechem.
Przypomniałam sobie sytuację z soboty i na samą myśl o tym, aż przewróciło mi się w żołądku. Jestem bardzo wdzięczna Zayn'owi, że odciągnął mnie wtedy od Larrisy, bo nie wiem co bym jej zrobiła. A mówiąc o Zaynie to muszę przyznać, że dziwnie czuję się w jego towarzystwie. Nie wiem czemu, ale tak jest. Może dlatego, że ci się podoba, idiotko? - nabijała się ze mnie moja podświadomość.
Kiedy weszliśmy na ulicę, na której mieszka moja przyjaciółka szeroko się uśmiechnęłam.
- Madi co o tym myślisz? - spytał mnie Harry. Chyba za bardzo się rozmyśliłam i nie wiem, o co im chodzi..
- Ale o czym? - odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic. Chłopak spojrzał na mnie jak na debilkę, ale tego nie skomentował.
- Co myślisz o tym że jak polecimy na Bora Bora to żeby wziąć pokój dla naszej piątki? - spytał Zayn.
- Myślę, że to dobry pomysł, chyba - odpowiedziałam i zauważyłam, że stoimy pod domem. Zapukałam, a otworzył nam tata Stelli. Uśmiechnął się szeroko i zaprosił nas do środka. Zdjęliśmy buty, a następnie przywitaliśmy się z Esmeraldą i Bradem. Fajny ten jej brat. Naprawdę go lubię, tak jak chłopaki.
Po chwili poszliśmy na górę do pokoju Stelli. Jako, że tu nigdy nie byliśmy, oprócz Louisa, to on nas prowadził. Zatrzymaliśmy się przed czarnymi drzwiami i czekaliśmy. Ale na co? Na oklaski? Popatrzyłam na resztę jak na debili i nacisnęłam na klamkę. Weszłam i zastałam tam słodki widok. Stella spała wtulona w poduszkę. Lekko uśmiechała się przez sen, co znaczyło, że śni jej się coś miłego. To dobrze, bo ostatnio naprawdę dużo się dzieje w jej życiu. Chłopaki gdy tylko zobaczyli blondynkę, na och ustach pojawiły się wścibskie uśmieszki. Powoli ruszyli w stronę dziewczyny, ale szybko zareagowałam powstrzymując ich. Nie mogą jej obudzić. Nie tym razem.
- Uspokójcie się - krzyknęłam szeptem, a ci się roześmiali.
- Oj nie bądź taka sztywna - odpowiedział Harry i zbliżył się do dziewczyny. Ustał przy jej łóżku, a obok niego Zayn i Louis.
- Louis, serio? Ty też przeciwko mi? - spytałam zawiedziona. Pokiwali głowami i się pochylili. Myśl Madi, myśl. Wiem.
- Jak ją obudzicie to was wykastruje! - krzyknęłam zapominając o śpiącej przyjaciółce. Poruszyła się na łóżku i otworzyła oczy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, a następnie podniosła się do pozycji siedzącej. Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło.
- Widzisz, sama ją obudziłaś - powiedział oburzony Hazz. Fuknęłam tylko i podeszłam do dziewczyny, siadając obok. Złapałam ją za zranioną rękę i spojrzałam na trochę czerwony bandaż.

##oczami Stelli##
Obudził mnie krzyk. Otworzyłam oczy, a następnie się podniosłam. Siedziałam teraz na łóżku, a obok stał Louis, za nim Harry i Zayn, a przede mną Madi. Dziewczyna uderzyła się w czoło na co się zaśmiałam.
- Widzisz, sama ją obudziłaś - powiedział Harry. Wyglądał jakby ktoś mu coś zabrał. Ziewnęłam. Chwilę po tym obok mnie siedziała Madi i trzymała moją poszkodowaną rękę. Spojrzałam na bandaż, który był we krwi. Chyba czas zmienić opatrunek.
- Ymm...poczekacie tu? - wstałam i skierowałam się do łazienki. Pokiwali głowami, a ja weszłam do pomieszczenia. Sięgnęłam apteczkę, z której wyjęłam bandaż. Położyłam to na bok, a sama zajęłam się odwijaniem tego z mojej ręki. Gdy już to zrobiłam, przeraziłam się. Co ja sobie zrobiłam? Przecież będę miała blizny do końca życia! Rany nie są płytkie i to widać. Powoli na ręku znów zbierała mi się krew, więc chwyciłam spirytus, który odkręciłam. Zacisnęłam zęby wiedząc, że będzie bolało. Rękę trzymałam nad zlewem. Polałam po ranach i aż syknęłam. Zaczęłam dmuchać w mokre miejsce, a kiedy piekło mniej polałam znów. Tym razem nie wytrzymałam i krzyknęłam z bólu. Po chwili do łazienki wparowała Madi, a za nią chłopaki. Spojrzeli na moją twarz, a następnie na rękę. Zayn zakrył oczy i wyszedł, a zaraz po nim Harry. Madi podeszła i zabrała mi buteleczkę z dłoni odstawiając na bok.
- Już to wyczyściłaś - powiedziała i zaczęła bandażować mi rękę. Nie sprzeciwiałam się, bo sama bym tego dobrze nie zrobiła. Podziękowałam jej uśmiechem, a następnie wyszłam z łazienki, a za mną Louis i Madi.
Weszłam do mojego pokoju, a tam Harry i Zayn...




Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Przepraszam, że taki krótki i nudny...Po prostu...Nie mam nawet wytłumaczenia. Chociaż mam. Zepsuł mi się humor przez moją jakże znienawidzoną przeze mnie nauczycielkę polskiego. Przez to odebrało mi wenę. -,- Jestem bardzo zła na nią, ale na siebie również. Mogłam się postarać, ale jestem jaka jestem i się nie postarałam...Przepraszam jeszcze raz. OBIECUJĘ, że następny będzie trzy razy dłuższy i o wiele ciekawszy i pojawi się 5 kwietnia. Wybaczcie za to coś...nie mogę tego nawet nazwać rozdziałem. Mam nadzieję, że mnie za to nie schłostacie xD. Nie wymagam nawet od was abyście komentowały ten rozdział, bo wiem, ze tu nie ma co komentować. 
Pozdrawiam z grobu, Violette xoxo

6 komentarzy:

  1. Nie ma tragedii, co prawda nie obrazilabym sie gdyby byl dluzszy, ale nie narzekam bo jest fajnie.
    Hihi xD Czemu mam wrazenie ze beszie Zarry? XD Boze mozg mi zlasowalo, przepraszam.ale ostatnio czytam coraz wiecej ff i one shotow z bromancami xD
    Czekam na nowy xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny rozdziałek, cieszę się, że tak szybko dodałaś ♥. Hahaha a Brad jest genialny, też go uwielbiam :P. Ogólnie rozdział wyszedł ci świetnie, poprawiłaś mi nim nastrój :). Muszę przyznać, że jest to jeden z moich ulubionych blogów ;).
    Zapraszam do mnie http://not-afraid-of-death-1d-ff.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww!!! Genialny jest i nie narzekaj, bo mi się naprawdę podoba! I czekam na nexta, jak to mam w zwyczaju... No i:
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przesadzaj, fajny. Nie masz za co przepraszac. Kazdy ma lepsze i gorsze dni ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ejj, świetny jest ten rozdział! Jak i cały blog z resztą ;3
    btw. Gratki! Zostałaś nominowana do Libster Awards!
    http://harrystylescrazymonserbeat.blogspot.com/ ---> info w ostatniej notce.
    Zapraszam również do czytania wyżej podanego bloga oraz mojego tłumaczenia{link na blogu crazy mind}
    Z góry dzięki i wielka buźka xxx!

    OdpowiedzUsuń