środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 15 ,,Jesteś zagrożona...''

Stałam obok Louisa mocno trzymając go za rękę. Wtem postacie zdjęły kaptury i ukazali się...Esmeralda i tata. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Jak mogliście nas tak wystraszyć? - zapytałam kiedy się uspokoiliśmy. Kobieta szeroko się uśmiechnęła i wzruszyła ramionami. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, ale już nie oglądaliśmy.
- My będziemy się już zmywać, jutro do szkoły - powiedział Zayn i wstał, a za nim reszta.
- Okej, kto jutro po mnie zachodzi? - spytałam kiedy staliśmy w piątkę pod drzwiami.
- Ja, to jeszcze pogadamy sobie - odpowiedziała Madi i mnie przytuliła. Chwilę później zostałam sama na korytarzu. Oparłam się o ścianę i szeroko uśmiechnęłam.
- Coś ci jest? - spytał tata kiedy wszedł na korytarz. No tak nie codziennie widzi się córkę siedzącą pod ścianą i uśmiechającą się do powietrza.
- Ja wiem...Może tak...Może nie...Nie wiem tego - zaśmiałam się głośno i wstałam. Przeszłam pomału do salonu, gdzie siedział Brad z Grace.
- A ty jeszcze tu siedzisz? - spytałam dziewczynę. Taa wiem, to było dziwne pytanie.
- Yyy...tak, ale za chwilę tata po mnie przyjedzie - odpowiedziała zakłopotana.
- Dziewczyno nie wstydź się, ja już taka jestem i nie musisz się przy mnie jąkać - poklepałam ją po ramieniu. Uśmiechnęła się nie pewnie i wstała z kanapy.
- Dobrze. Mój tata już jest - powiedziała wyglądając przez okno. Mój brat odprowadził ją do drzwi, a kiedy wrócił popatrzył się na mnie.
- Co to miało być? - spytał. Chyba jest zły. Chyba jest zły na mnie. Ops...
- Co? Nie wiem o co ci chodzi - odpowiedziałam i usiadłam na kanapie.
- Stella, czemu to robisz? - spytał jakby błagalnie i usiadł obok mnie.
- Ja...nie wiem. Po prostu taka jestem. Wszędzie mnie pełno, jestem ciekawa i szczera. - spojrzałam na niego. - Musisz się przyzwyczaić. I obiecuję, że postaram się powstrzymywać przy niej. Widzę, że ci zależy - dźgnęłam go w ramię.
- Dziękuję. I mam nadzieję, że w najbliższym czasie lepiej się poznamy i nie będę musiał się za ciebie wstydzić, siostrzyczko - odpowiedział i mnie przytulił.
- Stella kiedy idziesz spać? - spytał tata, który właśnie wszedł do salonu. Popatrzył na nas dziwnie, ale to przemilczał. Spojrzałam na zegarek. Jak już późno!
- Właśnie teraz - uśmiechnęłam się i wstałam. Przytuliłam go i poszłam w stronę schodów. - Dobranoc! - krzyknęłam kiedy byłam już prawie na górze. Ktoś coś mruknął, ale nie zwracałam na to uwagi i weszłam do pokoju. Chwyciłam moją piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i od razu położyłam się do mojego kochanego łóżeczka. Te łóżko jest tak wygodne, że można w nim zamieszkać i nigdy z niego nie wychodzić. Przewróciłam się na drugi bok i nie wiem kiedy, ale odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

**następnego dnia**
Obudził mnie budzi, który zadzwonił o 6.30. Pomału wstałam i przetarłam oczy. Podeszłam do szafy, z której wyjęłam czarno-białe rurki w paski i białą bluzkę z motywem Myszki Miki. Z wieszaka na komodzie zabrałam bransoletkę i kolczyki, i z ciuchami poszłam do łazienki. Ubrałam świeża bieliznę oraz ciuchy. Oczy pomalowałam tuszem i narysowałam cienką kreskę eyelinerem. Gotowa weszłam do pokoju gdzie założyłam białe, krótkie conversy [link]. W rękę chwyciłam plecak, do którego schowałam parę zeszytów na dzisiaj. Usłyszałam dzwonek telefonu więc szybko go odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Halo? 
- Stella, jesteś już gotowa? Będę za pięć minut 
- Dobra, już schodzę
Powiedziałam i się rozłączyłam. Madi już idzie więc muszę schodzić. Przeczesałam jeszcze włosy, które zostawiłam rozpuszczone i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni gdzie siedziała Esmeralda i Brad. Tata pewnie do pracy pojechał. Przywitałam się i wzięłam w dłoń jabłko.
- Stella! O której wrócisz? - spytała Esmeralda. Wzruszyłam ramionami i chwilę się zastanowiłam.
- Nie wiem, pewnie około 17 - uśmiechnęłam się i usłyszałam dzwonek do drzwi. - Ja już uciekam. Do zobaczenia potem - powiedziałam i cmoknęłam ją w policzek. Wyszłam z kuchni i od razu podeszłam do drzwi. Za nimi czekała na mnie moja przyjaciółka, z którą przywitałam się uściskiem. 
- Idziemy? - spytała. Pokiwałam głową i chwilę potem szłyśmy już chodnikiem w stronę szkoły. Cały czas rozmawiałyśmy o wycieczce na Bora Bora. Te przykre tematy trzeba zostawić i do nich nie wracać.
- Z kim weźmiemy domek? - spytała nagle. Popatrzyłam na nią zdziwiona. 
- Nie wiem. Z chłopakami? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - A ile osobowe one są?
- Sześcio, pięcio lub siedmio 
- No to my weźmiemy ten na pięć osób - odpowiedziałam.
- Tak, tylko jest mały problem - podrapała się po głowie. No co znowu? Czy zawsze musi być jakaś przeszkoda? Jakieś ale? Czemu ja mam takiego pecha? No czemu?
- Jaki znowu problem?
- Wszystkie pięciu osobowe są już zaklepane - westchnęłam głośno. A jeśli weźmiemy sześciu to będziemy musiały wziąć kogoś jeszcze do siebie. A ja nie chce nikogo! Chcę być sama z moim przyjaciółmi, a nie z kimś jeszcze! 
- Co? Jak to? Czemu nie zaklepałaś nam jednego? Dlaczego? - spytałam z żalem. Tak mam do niej żal. Nie zaklepała nam jednego. Jak ja to zniosę?
- Nie wiem. Chciałam poczekać na ciebie. - odpowiedziała. Dobra, nie będę się na nią złościła. Za tydzień mamy wyjazd i musimy to jakoś załatwić, a nerwy w tym nie pomogą. Nawet się nie zorientowałam kiedy, ale stałyśmy właśnie pod szkołą. Zobaczyłam, że przy drzwiach czekają na nas chłopaki. Szybko podbiegłam do Louisa i uwiesiłam mu się na szyi.
- Tęskniłam - powiedziałam cicho do jego ucha. 
- Ja za tobą też - odpowiedział i cmoknął mnie w usta. Całą piątką weszliśmy do szkoły, gdzie spotkałam ciekawe spojrzenia innych uczniów. Zaśmiałam się cicho i szłam dalej.
- Co mamy pierwsze? - spytałam kiedy staliśmy przy mojej szafce. Wszyscy już mieli swoje książki w rękach tylko nie ja.
- Historia - odpowiedziała Madi. Pokiwałam głową ze zrozumieniem i wzięłam w dłoń książkę z tego przedmiotu. Wsadziłam plecak do szafki, którą następnie zamknęłam. 
- Poczekajcie, ja zaraz do was przyjdę - powiedziałam kiedy byliśmy przy sali. Pokiwali głowami, a ja się oddaliłam. Skierowałam się w stronę łazienek z zamiarem poprawienia fryzury. Kiedy tam weszłam przed lustrem stały dwie największe pudernice w szkole. Tak mowa tu o Amandzie i Riki. Jak zwykle poprawiały swój makijaż. Ja nie rozumiem jak można kłaść tyle tapety...
- O patrzcie kto się zjawił - pisnęła Riki. Nie zwracając na nie uwagi podeszłam do zlewu i zmoczyłam w nim dłonie. 
- Długo cię nie było, księżniczko - dodała druga. Rzygać mi się chce jak je widzę, ale cóż poradzić...
- Wal się - syknęłam i poprawiłam włosy. Z racji, że chciałam zrobić im na złość znów zmoczyłam ręce w wodzie, ale tym razem ich nie suszyłam. Przeszłam obok Amandy i jednym palcem przeciągnęłam po jej oku, przez co jej makijaż zaczął się rozmazywać.
- Ups, coś ci się rozmazało - zaśmiałam się gorzko i wyszłam z łazienki. Słyszałam jeszcze jak lalunia jęczy i coś krzyczy, ale nie za bardzo mnie to interesowało. Kiedy doszłam do klasy, zadzwonił dzwonek. 
- Zapraszam do klasy - otworzył nam drzwi pan Greene. Miły staruszek, ale i tak go nie lubię.
- Stella idziesz? - spytał Louis. Pokiwałam głową i po chwili siedziałam na moim stałym miejscu. Ostatnia ławka od okna. Uwielbiam tu siedzieć. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, mam blisko okno i siedzę sama.
- Zapiszcie temat i otwórzcie na setnej stronie - powiedział nauczyciel, a ja zauważyłam, że obok mnie siada mój chłopak. Otworzyłam zeszyt i zapisałam to co było na tablicy. 
- Jak tam? - usłyszałam szept przy uchu.
- Bardzo dobrze - uśmiechnęłam się i splotłam nasze dłonie pod ławką. 
Przez całą lekcję siedziałam i udawałam, że słucham tego co nauczyciel mówi, a tak na prawdę to myślałam. Myślałam o tej wycieczce. Jak tam będzie? Będziemy się dobrze bawić? Z dala od problemów? A może będą tylko kłopoty? Same kłótnie i awantury? Nie wiem, ale na pewno chcę aby było dobrze. 
- Idziemy? - poczułam szturchnięcie w ramię. Spojrzałam na szatyna i zdałam sobie sprawę, że jesteśmy sami w klasie. Chyba nie słyszałam dzwonka. Pokiwałam głową i razem wyszliśmy z klasy. 
- Chodź do mojej szafki - zajęczałam. Jakiś ten dzisiejszy dzień nie fajny. 
- Okej, ale najpierw chodź do mojej, jest bliżej - odpowiedział i pociągnął mnie za rękę. Wziął książki i skierowaliśmy się w drugą stronę. Kiedy doszliśmy do mojej szafki czekali tam na nas Zayn, Madi i Harry. Uśmiechnęłam się widząc przyjaciół i do nich podeszłam. Otworzyłam swoją szafkę i popatrzyłam na plan, który mam zawieszony na drzwiczkach. Oh nie... Teraz mam matematykę, a ja jej tak nie lubię...Wyjęłam zeszyt z matematyki i zamknęłam szafkę. 
- Co robimy po szkole? - spytałam i popatrzyłam na resztę. Wzruszyli ramionami i popatrzyli za mnie. 
- Nie wiem, możemy iść do nas - poruszył śmiesznie brwiami Hazz. Potaknęłam i poprawiłam włosy.
- Widzę księżniczko, chłopaka sobie nowego znalazłaś - usłyszałam głos za sobą. Tylko nie to. Tylko nie oni. Nie chcę się odwracać, nie mogę. 
- I to oby jednego - dodał drugi. Jak oni tak mogą? Wiedzą co zaraz zrobię, więc po co się odzywają? Po co? Znowu on chce stracić włosy? Gówno mnie obchodzą jego rodzice, tak jak i on.
- Walcie się - splunęłam i się do nich odwróciłam. Nie myliłam się. Przede mną właśnie stał Horan i Payne. Jak ja ich nienawidzę.
- Z tobą zawsze - uśmiechnął się blondyn. 
- Chyba cię coś pojebało - prychnęłam. Założyłam ręce na piersi i obserwowałam tą dwójkę. Po chwili poczułam dłoni na biodrach, które mnie do siebie przyciągnęły. Nie protestowałam, bo nie chcę zbędnych kłótni. A na nich nie chcę marnować swojej cierpliwości.
- Podobno poznałaś moich rodziców. Widzieli twój cudowny występ i ja też widziałem. Niezły był. - poruszył brwiami blondyn. - I wiesz, widziałem cudowne zdjęcia - dopowiedział, a mi serce stanęło. Dosłownie. Jak to widział zdjęcia? Jak to w ogóle coś widział? Nie było go tam! 
- Jeśli chcesz mieć zęby na miejscu to się zamknij i odejdź. - powiedziałam i wykręciłam się z objęć mojego chłopaka. Trudno się mówi, że będę miała potem kolejny problem z nim, ale nie pozwolę, aby ten debil coś komuś powiedział. Nie pozwolę.
- Grozisz, księżniczko? - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ja nie widzę powodu do śmiechu.
- Przestań nazywać mnie księżniczką, pojebańcu! - krzyknęłam i zacisnęłam dłonie w pięści. Zaczęłam odliczać do dziesięciu, ale to jak zwykle nic nie dało. Wokół nas zebrała się spora grupka uczniów. 
- Oj nie złość się skarbie. Złość piękności szkodzi - uśmiechnął się szyderczo i klasnął w dłonie. - Mam pomysł, wiesz? Skompromituję cię przed całą szkołą - powiedział dając nacisk na przed ostatnie słowo. Co on zamierza? Jeśli to co myślę, to go zabiję, dosłownie. 
- Spróbuj cokolwiek, a pożałujesz - syknęłam i popatrzyłam na przyjaciół z tyłu. Wymieniali między sobą jakieś spojrzenia, ale nie bardzo mnie to w tej chwili interesowało. Z powrotem się odwróciłam i przede mną oprócz blondyna i jego przyjaciela stał David z jakimś chłopakiem, którego nie znam. Chociaż...nie, jednak nie. Postawiłam krok do przodu, ale poczułam szarpnięcie za łokieć przez co się cofnęłam.
- Księżniczka sama sobie poradzić nie może? Jakie to przykre - powiedział blondyn. Ale on mnie wkurwia! Czy jak już było wszystko okej, to nie mogło tak zostać? Dlaczego ja tak mam? Dlaczego?
- Horan, nie szczekaj za dużo, bo przeginasz - warknęłam, a on się zaśmiał. Jaki on jest irytujący!
- Hill nie sądzisz, że czas aby wszyscy się wszystkiego dowiedzieli? - zapytał z drwiną w głosie. Zaraz wybuchnę, a tego nie chcę. Naprawdę tego nie chcę. Ale jak to się już stanie to nikt mnie nie powstrzyma.
- Nie mów do mnie po nazwisku - powiedziałam i znów postawiłam krok do przodu i tak jak wcześniej, zostałam pociągnięta do tyłu - Zostawcie mnie! - krzyknęłam do przyjaciół, ale oni się tym nie przejęli i dalej mocno mnie trzymali. Doceniam to, że się troszczą, ale ten frajer chce wyjawić nasz sekret. Mój i Madi! Jak on może?
- A wiesz, że twój chłopak cię zdradza? Tak samo przyjaciółka? I Harry i Zayn także? - zapytał.
- A wiesz, że jesteś największym palantem jakiego poznałam? Wiesz, że cię nienawidzę? I wiesz, że jeśli powiesz słowo to stracisz coś bardzo ważnego? - odpowiedziałam mu pytaniami na pytania. Tak grożę my, bo ten frajer inaczej nie zrozumie. I ja wiem na czym mu zależy najbardziej. I jak będzie kozaczył za dużo to straci. A tego by nie chciał.
- Nie odważysz się - machnął ręką.
- Oj Horan, Horan. Chyba mnie jeszcze nie znasz... I nie wiesz do czego jestem zdolna. A uwierz mi, nie chcesz aby jej się coś stało. - powiedziałam ze złością. To coś, a raczej ktoś, kto jest bardzo ważny dla blondyna. I ja to wiem. Uśmiechnęłam się szyderczo i założyłam ręce na piersi.
- Nie zrobisz tego. Wiem to. - powiedział nerwowym głosem. Czyżby Niall Horan się bał?
- Oj zrobię. - zaczęłam, ale przerwał mi dzwonek na lekcję. Nikt nie ruszył się z miejsca jakby czekali na to co powiem. - Wybieraj. Mówisz im wszystkim o tym, i tracisz kogoś bardzo cennego, albo milczysz i ja nic nie zrobię. Wybieraj, masz czas do dwunastej. - ostatnie zdanie wyszeptałam po czym odeszłam. Nie chce mi się z nim kłócić. A teraz zdałam sobie sprawę, że mam na niego sposób, bardzo skuteczny. Po chwili znalazłam się w sali od matematyki i jak zwykle zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce od okna. Tym razem siedziałam sama, bo Louis usiadł z Harrym, a Madi z Zaynem. Brunetka siedziała ławkę obok mnie, więc miałyśmy dostęp do siebie. Do sali weszła nasza matematyczka. Ale ja nie lubię tej baby. To tak jakby przez nią miałam spięcie z Horanem i potem spotkanie z Loganem. Ale i tak jej nienawidzę. Położyła dziennik na biurku po czym ustała na środku klasy i złożyła dłonie.
- Dzisiaj będziemy mieli temat w dziale 'Trygonometria' o 'Mierze łukowej kąta' - powiedziała, a ja westchnęłam. Nie lubię trygonometrii. Zresztą kto ją lubi? Na pewno nie moja przyjaciółka.
Ona jest kujonem matematycznym, ale wiadomo jak każdy nie zawsze wszystko rozumie. Zaśmiałam się gdy zobaczyłam jak uderza głową o ławkę. Chyba zrobiłam to trochę za głośno, bo po chwili zobaczyłam twarz nauczycielki. Mówiłam wam kiedyś jak bardzo jej nie lubię. Powtórzę to jeszcze raz. To jest na prawdę okropna baba. Spojrzałam na brunetkę po mojej prawej i się uśmiechnęłam. Ona jest kujonem matematycznym, ale wiadomo jak każdy nie zawsze wszystko rozumie. Nie zwracając uwagi na kobietę przede mną otworzyłam zeszyt i wzięłam do ręki długopis. Lecz po chwili nie miałam go już w dłoni, bo był w rękach pani Deruto. Spojrzałam na nią spod byka i wyciągnęłam rękę po moją własność.
- Proszę.Oddać.Mój.Długopis - wycedziłam zdanie. Kobieta tylko się zaśmiała po czym położyła długopis obok mnie.
- Jeśli ci przeszkadzam to możesz wyjść - powiedziała i się oddaliła. Stanęła pod tablicą i zaczęła tłumaczyć. Nie słuchałam jej, ale wychodzić również nie zamierzam. Nie dlatego, że się jej boję. Po prostu nie chcę mieć problemów z dyrektorem. I tak już opuszczam zajęcia za dużo.
Reszta lekcji minęła spokojnie, bez żadnych kłótni i krzyków. Gdy zadzwonił dzwonek powoli się spakowałam. Zauważyłam, że zostałam sama w sali z tą głupią nauczycielką.
- Stella podejdź. Musimy porozmawiać - powiedziała, a ja głośno westchnęłam. O czym ona chce rozmawiać? Niechętnie podeszłam do jej biurka i oparła się o nie dłonią. - Usiądź - wskazała ławkę. Jak wskazała tam zrobiłam. Usiadłam na ławce. - Miałam na myśli krzesło
- Wiem, ale nie chce mi się na nim siedzieć. O czym chciała pani porozmawiać?
- Proszę, aby twoja mama zjawiła się w szkole. Trzeba porozmawiać o twoim zachowaniu
- Moja matka wyjechała i nie wróci. Tata może przyjść - wytłumaczyłam niechętnie.
- To niech przyjdzie jutro o 17 do tej sali. I muszę ci powiedzieć, że jesteś zagrożona z matematyki. - powiedziała, a ja otworzyłam szeroko usta. Jak to jestem zagrożona? Ale ja muszę zdać!
- Co? - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Dziwne, że w ogóle rozmawiamy.
- No tak
- Świetnie! Po prostu idealnie. Do widzenia. Nie mam ochoty pani widzieć - powiedziałam i wybiegłam z klasy. Niestety jestem niezdarą przez co wpadłam na....






Proszę i przepraszam. Przepraszam, że tak późno. Nie wiem czemu, ale jakoś tak wyszło.
Dostałam nowe nominacje do Liebster Awards, które znajdziecie w zakładce 'Nominacje'.
Dodałam również nowych bohaterów więc zapraszam do zapoznania się z nimi. :)
Kolejny dodam jutro wieczorem, obiecuję <3 Komentujcie, głosujcie w ankietach i obserwujcie :)
A co do rozdziału, podoba się? Mam nadzieję, że tak <3 Jest nie za długi i nie za krótki, lecz w sam raz :D
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam do zakładki 'Kontakt', tam wszystko znajdziecie.
Pozdrawiam, Violette xoxo

2 komentarze:

  1. Jak zwykle swietny rozdzial. CZego boi sie Niall/ a w sumime to o kogo? jestem cholernie ciekawa ;) czekam na nowy xx

    OdpowiedzUsuń
  2. No boski jest po prostu!!! I będę jutro oczywiście!!!
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń