poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 17 ,,Wariatkowo...''

Popatrzyłam na osobę i zobaczyłam...Harrego? Co jest? Co on chce?
- Co tam? - spytał jakby nigdy nic i mnie puścił.
- Co chcesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Chłopak szeroko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Miałem cię zawołać do salonu, bo twój tata chce coś powiedzieć - pokiwałam głową i przeszliśmy do salonu. Wszyscy siedzieli i na mnie patrzyli.
- Co się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Są dwie sprawy. Pierwsza, musisz uważać, bo twoja matka wróciła - zaczął mój tata, a ja wcale się nie zdziwiłam. Ona nie umie długo gdzieś posiedzieć. Kiwnęłam tylko głową w znaku zrozumienia i słuchałam dalej. - Druga, to w niedzielę jedziemy do twoich dziadków, a moich rodziców - dokończył, a ja się uśmiechnęłam. Nigdy nie miałam okazji ich poznać. A dziadkowie ze strony mamy nie żyją, a ja ich nie pamiętam, bo zmarli jak miałam zaledwie 5 lat.
- Dobra - powiedziałam i poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość od Brada.
,,Powiedz im, że zabierasz nas na imprezę. Dzięki xxx''
Popatrzyłam na brata, a ten się tylko uśmiechał. Pokręciłam głową z dezaprobatą, ale się zgodziłam.
- Tato chciałam spytać czy mogę wziąć Brada i chłopaków w sobotę na imprezę? - spytałam słodkim głosem. Jakoś trzeba go przekonać nie?
- Co? Nie ma mowy! On ma dopiero 17 lat - krzyknął tata, a ja załamałam ręce. Obiecałam im to muszę dotrzymać słowa. Ale jak go przekonać?
- No tato... - jęknęłam tylko.
- Nie ma takiej opcji - powiedział.
- Ale dlaczego? Przecież nie pozwolę im się napić i sama również nie będę. No proszę 
- Stella oni są niepełnoletni nie wpuszczą ich tam - westchnął tata.
- Posłuchaj, ja wiem, że oni mają po 17 lat. Ja mam 19 i to nie jest moja pierwsza impreza. Chodziłam na imprezy odkąd skończyłam 15 lat. Nie wierzysz? Spytaj Madi i chłopaków. To oni ze mną chodzili. Nie miałam rodzeństwa, z którym mogłam iść. Jak miałam już 16 lat to zaczęłam pić. Na początku tylko po jednym drinku, ale później upijałam się do nieprzytomności i nic nie pamiętałam. A oni mają już 17 lat i nie pójdą sami. Będę z nimi i będę ich pilnować. Pozwól im iść i się zabawić. Są przecież młodzi, muszą się wyszaleć - mówiłam, a wszyscy słuchali - Mnie nikt nie pilnował i musiałam sama znać umiar, a oni będą ze mną. Nic im się nie stanie. Proszę - dokończyłam.
- Ja...nie wiem co powiedzieć. - tylko tyle usłyszałam z ust taty. Serio? Ja tu tyle powiedziałam, a on nic? 
- Nie musisz nic mówić, po prostu pozwól mu iść. 
- No dobrze, ale kochanie ty się zgadzasz? - zwrócił się do Esmeraldy. Kobieta stała i tępo patrzyła w ścianę. Nie dziwię się jej, po tym co usłyszała.
- Niech idą, Stella jest odpowiedzialna i się nimi zajmie. W końcu sami niedługo będą dorośli i nic ich nie zatrzyma - powiedziała, a ja się uśmiechnęłam. Chłopcy rzucili się na nią i mocno przytulili. 
- Dziękuję - powiedziałam. - Która godzina?
- Osiemnasta piętnaście - odpowiedziała na moje pytanie Madi.
- Chodźcie do mnie do pokoju - powiedziałam w stronę przyjaciół i razem poszliśmy na górę.
- Co to było? Idziesz na imprezę? - zadał pytania Harry kiedy byliśmy całą piątką w moim pokoju. 
- Tak, a wy idziecie ze mną - uśmiechnęłam się chytrze i usiadłam na łóżko. Zaraz obok mnie pojawił się Louis, którego mocno przytuliłam. 
- A kto powiedział, że my chcemy? - zapytał Zayn, a ja się roześmiałam.
- Weź se nie żartuj. Każdy wie, że chcesz iść więc cicho. A napić też byś się chciał przed wycieczką 
- No tak, ale...powiedziałaś coś innego tacie - zauważył, a ja pacnęłam się w czoło.
- Cicho. Jak bym powiedziała, że ktoś będzie pił to by ich nie puścił, a oni mnie tak bardzo prosili
- A rozumiem. Sprytna jesteś - uśmiechnął się Zayn, a ja nie zwracając na nich uwagi cmoknęłam Louisa w usta. Szatyn lekko się uśmiechnął i zagryzł wargę.
- To może my pójdziemy do domu. Louis znasz drogę prawda? - zaśmiał się Harry. Wstali i wyszli nie czekając na żadną reakcję. Co z nimi?
- Co im się stało? - spytałam kiedy siedzieliśmy sami. Chłopak wzruszył ramionami i się położył. Nie czekając długo położyłam się obok niego, a głowę trzymałam na jego klatce. Wsłuchałam się w miarowe bicie jego serca i zapomniałam o rzeczywistości. 
- Jak widzisz swoją przyszłość? Widzisz tam nas? - Louis przerwał ciszę tym pytaniem. Przekręciłam się i teraz opierałam się brodą o jego tors i patrzyłam w jego szare tęczówki. Ostatnio sama o tym rozmyślałam, a teraz on się o to pyta...
- Chciałabym abyśmy byli razem długi, a nawet wiecznie. A ty? - odpowiedziałam i zamknęłam oczy.
- Ja to widzę tak. Będziemy razem, później weźmiemy ślub i będziemy mieli dużo dzieci - powiedział, a ja szeroko się uśmiechnęłam. - Tylko pamiętaj, pierwszy ma być chłopczyk - pstryknął mnie w nos.
- A co jeśli będzie dziewczyna? - spytałam i otworzyłam oczy.
- Wtedy będziemy robili drugie, aż w końcu będzie chłopczyk - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Naprawdę chcesz mnie w swojej przyszłości? - zapytałam całkiem poważnie.
- Oczywiście, że tak. Kocham cię i chcę być z tobą do końca i jeszcze dłużej 
- Kocham cię Louis
- Ja ciebie również kocham - powiedział, a ja podniosłam się na łokciach. Patrzyliśmy na siebie przez jakieś dwie minuty po czym się podniosłam. Usiadłam okrakiem na chłopaku i popatrzyłam w jego oczy, a potem mój wzrok skierował się na usta chłopaka. Zagryzłam wargę i zbliżyłam się do jego twarzy, tak, że stykaliśmy się nosami. - Pocałujesz mnie wreszcie? - zaśmiał się. Pokiwałam głową i mocno naparłam swoimi wargami, na usta chłopaka. On nie był mi dłużny, bo lekko zagryzł moją dolną wargę, i po chwili nasze języki walczyły o nominację. Przeciągnęłam swoimi biodrami po jego kroczu, a on jęknął gardłowo. 
- Ykhym - usłyszałam za swoimi plecami. Szybko zeskoczyła z chłopaka. Niestety nie w tą stronę co trzeba i spadłam z łóżka. 
- Co tu robisz? - spytałam tatę, który stał w przejściu. Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
- Stoję. Chciałem spytać czy Louis zostaje na kolację? - powiedział, a ja wstałam z podłogi. Rozmasowałam bolący tyłek i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na mojego chłopaka, ale on pokręcił przecząco głową.
- Chciałbym, ale nie mogę. - powiedział Louis i wstał. Uczyniłam to samo i we trójkę zeszliśmy na dół. Tata poszedł do salonu, a ja poszłam odprowadzić Louisa.
- Naprawdę nie możesz zostać? - spytałam kiedy chłopak ubierał buty.
- Jutro się zobaczymy, i w piątek, a w sobotę idziemy na imprezę. A w poniedziałek jedziemy, pamiętasz? Będziemy całe dwa tygodnie razem. - powiedział, a ja się do niego przytuliłam. - Kocham cię - powiedział i pocałował mnie w głowę. Mocniej go przytuliłam i westchnęłam.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam i go puściłam. 
- Do jutra - powiedział i cmoknął mnie w policzek, po czym wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i przeszłam do salonu. Nie było już Mike'a i Austina, tylko sam Brad. Esme i tata pewnie w kuchni. Usiadłam obok brata i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Co oglądasz? - spytałam i ziewnęłam.
- Nie wiem. - odpowiedział, a ja się zaśmiałam. - Dzięki - powiedział cicho. 
- Spoko. Jeszcze nie raz mnie pewnie wykorzystasz, ale pamiętaj - zagroziłam palcem - Ja się o coś upomnę. Ale w końcu znalazłam rodzinę i muszę z tego korzystać. Ty wykorzystasz mnie, a ja ciebie i będziemy kwita - zaśmiałam się, znów. Ostatnio często się uśmiecham. Moja rana na ręce się prawie zagoiła, ale znaki są. I zawsze będą.
- Ale pozwolisz nam coś wypić? - spytał szeptem. Uśmiechnęłam się, ale pokiwałam głową. Dam im się napić. A co ja będę żałować? Sama robiłam gorsze rzeczy, nich dzieciaki zaznają stanu ukojenia. Szczegół, że na następny dzień mi się dostanie, ale przynajmniej się wybawimy. Raz się żyje nie? Właśnie...
- Oczywiście, ale masz nikomu nie gadać - również wyszeptała i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Jesteś najlepszą siostrą na świecie, wiesz? - spytał, a ja go przytuliłam.
- Tak wiem.
- I do tego strasznie skromną - zauważył i znów wybuchliśmy śmiechem. Po chwili do salonu wpadł tata i na nas spojrzał. 
- Dzieci, wszystko w porządku? - spytał zdezorientowany. Popatrzyliśmy na siebie, a potem na tatę i znów zaczęliśmy się śmiać. - Wariatkowo - westchnął zrezygnowany i wyszedł.
Po jakichś 5 minutach śmiechu uspokoiliśmy się i poszliśmy do kuchni. Zjedliśmy kolację i każdy poszedł do siebie. Weszłam do mojego pokoju i rzuciłam telefon na łóżko, a sama poszłam do łazienki z moją piżamką. Wzięłam prysznic, a następnie się wytarłam. Postałam chwilę w ręczniku i się ubrałam. Umyłam jeszcze włosy, które następnie wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone. Wróciłam do pokoju gdzie wybrałam sobie ciuchy na jutro. Wyjęłam siwe rurki, różową koszulę na ramiączkach i do tego różowe vansy. Dobrałam różowy zegarek i różowe kolczyki. [link]. Ubrania położyłam na komodzie razem z biżuterią. Podeszłam do okna i spojrzałam w przestrzeń. Przede mną rozwijał się widok Londynu. Jak zwykle tętniącego życiem. Samochody jeździli, ludzi gdzieś szli i wszędzie paliły się światła. Uwielbiam to miasto chociaż nie zawsze jest piękna pogoda. Nie dane było mi się nacieszyć tym widokiem, bo usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Podeszłam do łóżka, z którego wzięłam telefon i go odblokowałam.
''Dobranoc skarbie. Kolorowych i do jutra. Kocham. Lou xx''
Przeczytałam wiadomość od Louisa i od razu szeroko się uśmiechnęłam. Położyłam telefon na półkę, a sama zgasiłam światło. Po ciemku podeszłam do łóżka, w którym się położyłam. Na początku nie mogłam zasnąć, ale kiedy zaczęłam myśleć, o mojej przyszłości z Louisem zasnęłam z uśmiechem na ustach...






No i macie. 17 rozdział jest. Mam nadzieję, że może być. Następny pojawi się w czwartek lub piątek, ale będzie baaardzo długi. Obiecuję. A natomiast w 19 to się będzie działo... Mam cichą nadzieję, że akcja która mi wpadła do głowy się wam spodoba tak jak mi. Rozdział 19 będę pisała z pomocą siostry więc będzie lepszy niż wszystkie dotąd. Ale musicie na to poczekać :P
Komentujcie, głosujcie w ankietach i obserwujcie. 
Wiecie...Mam taki pomysł aby jak oni już będą na tej wycieczce to może napiszę takie zboczone sceny... xD Ale to tylko jeśli chcecie. Bo jeśli nie to ja się nie będę w ogóle za to brała. Także napiszcie mi pod tym rozdziałem czy chcecie czy nie. Ja dostosuję się do was, bo to w końcu wy czytacie, a ja tylko piszę.
No to tyle ode mnie... A i zapraszam was na moje drugie opowiadanie. 
Pozdrawiam xoxo

3 komentarze:

  1. Kocham , kocham i kocham hymmm kocham i kocham , a no i kocham..aaa zapomniałam jeszcze kocham i kocham <3 <3 <(*__*)> . pozdrawiam , Maja , Mati i Fifi <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super piszesz podoba mi się ale lepiej niech poczekają jeszcze z seksem jeśli o to ci chodzi :) pozdrawiam i życzę weny ~ Misia

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystko w jeden dzień.Tak mnie to zaciekawiło.Czekam na następny rozdziała, a w między czasie zapraszam do siebie http://because-i-am-other.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń