***
- Gotowe? - krzyknął jakiś chłopak w afro, który miał poprowadzić nasz turniej. A raczej coś co miało przypominać konkurs, ale okej.
- Tak - krzyknęła blondyna. Prychnęłam cicho i skinęłam głową. Brunet zapuścił jakąś muzykę, a ja rozejrzałam się dookoła. Stało wokół nas około 100 osób. Zdziwiłam się tym lekko, bo w końcu to nic takiego, ale widać ludzie stąd lubią zabawę. I pojedynki. Najpierw był czas Ally. Zaczęła robić kroki na boki wymachując przy tym rękami, a ja się cicho śmiałam pod nosem. To ma być taniec?
- Stella! - usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak moja przyjaciółka siedząca na baranach u Zayna macha do mnie rękami. Odmachałam jej i się zaśmiałam. Moja kolej.
***
- Wygrywa...Stella! - krzyknął chłopak. To było do przewidzenia, bo ona tylko się upokorzyła. Kiedy ona tańczyła była cisza i wszyscy tylko co jakiś czas się śmiali, a kiedy ja? Oklaski i okrzyki. Tak wiem, skromna jestem. Ukłoniłam się teatralnie i biegiem ruszyłam do swoich przyjaciół.
- Ale jej dokopałaś! - krzyknął Zayn i klasnął w dłonie. Zaśmiałam się, ale kiwnęłam głową. Cóż...Ma chłopak rację. Zezłoszczona blondynka cała czerwona pobiegła gdzieś ze swoją przyjaciółką.
- Ktoś musiał jej pokazać, że jest okropna w tym co robi - uśmiechnęłam się i bez ostrzeżenia wskoczyłam Louisowi na plecy. Zachwiał się do przodu, ale udało mu się utrzymać równowagę.
- Co ty robisz? - spytał przez śmiech.
- Siedzę - zaśmiałam się. Ruszyliśmy do domku gdyż robiło się późno.
- Co będziemy robić? - spytałam znudzona kiedy weszliśmy na pomost. Znaczy oni weszli, bo ja siedziałam na plecach u Louisa.
- Idziemy spać, już późno - ziewnęła moja przyjaciółka. Ma rację. Powoli się ściemnia, a ja jestem strasznie zmęczona dzisiejszym dniem. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domku zostałam rzucona na łóżko. I to dosłownie, a następnie mocno przytulona przez szatyna. Poleżeliśmy chwilę wtuleni w siebie, a kiedy usiadłam zauważyłam, że Madi i Zayn już śpią. Szybcy są...Hazz leżał na łóżku i tępo wpatrywał się w sufit. Pewnie próbował zasnąć.
- Idę się przebrać - mruknęłam do chłopaka i wstałam. - Mogę twoją bluzkę? - spytałam robiąc maślane oczka. Zaśmiał się cicho pod nosem, ale zdjął ją z siebie i mi ją podał. Podziękowałam uśmiechem i szybko poszłam do łazienki. Nie miałam siły brać prysznica i stwierdziłam, że zrobię to rano. Zrzuciłam z siebie ciuchy i założyłam bluzkę Louisa. Była na mnie ciut przy długa, ale to dobrze, bo przynajmniej zasłaniała mi tyłek. Włosy zaczesałam w warkocz i wyszłam. Harry chyba spał, bo słychać było pochrapywanie. Louis leżał pod kołdrą i patrzył prosto na mnie. Powoli do niego podeszłam i położyłam obok. Głowę miałam na jego klatce, a rękę na jego brzuchu. On swoją ręką mnie obejmował.
- Dobranoc skarbie - szepnął i pocałował mnie w głowę.
- Dobranoc - mruknęłam i bardziej się w niego wtuliłam. Przez jakiś czas nie mogłam zasnąć, ale w końcu tak się stało...
***kilka dni później***
Właśnie wysiedliśmy z samolotu. Tak, wróciliśmy. Było super!
Dwa dni po pojedynku na plaży 'wyjaśniłam' sobie wszystko z Horanem. Chociaż nie wiem czy to słowo jest odpowiednie...Raczej...Pokłóciliśmy się jeszcze bardziej. Ale trudno. To jego wina. On powiedział, że wszystko co mówił było kłamstwem i zemstą. I, że gdyby nie Louis i to, że do niego wróciłam to bym cierpiała. Chciał mnie w sobie rozkochać, a potem zostawić. Ale ja się cieszę, że tak się nie stało! Chyba bym wtedy sobie tego nie wybaczyła. Wyzwał mnie od szmat, a ja nie byłam mu dłużna i również go wyzywałam. Skończyło się tym, że Madi i Louis siłą mnie od niego odciągnęli. I od tamtej pory nie widziałam ani jego ani Liama. Zabrali swoje rzeczy i podobno poszli do tej kuzynki blondyna, bo miała dwa miejsca wolne w pokoju. I ja się teraz pytam. Po cholerę on się pchał do nas jak miał wolne tam?! Ale odpowiedzi na to pytanie nie dostałam i nie dostanę.
Kolejnego dnia chodziłam zła i wszystko mnie denerwowało. Po południu Madi wyciągnęła mnie na plażę i nie pozwalała wrócić do domku przez cztery godziny! Próbowałam coś z niej wyciągnąć, ale ona nie! Jak się uparła to nie mogłam tego znieść. W końcu pozwoliła mi wrócić jak tylko dostała sms-a. Myślałam, że ją uduszę. I do tego tylko ja miałam iść do domu! Ona sobie siedziała spokojnie na plaży, za dala od wszystkich ludzi i jak później zauważyłam szedł do niej Zayn i Harry. Nie dowiedziałam się za wiele dopóki nie doszłam, a była to godzina 17! Kiedy tylko przekroczyłam próg nogi się pode mną ugięły. Dosłownie, bo na chwilę straciłam równowagę. Dookoła, po całym domku rozsypane były płatki róż i innych kolorowych kwiatków. Na środku pokoju stał stolik, na którym były dwa kieliszki, świecie i dwa talerze. Na talerzach leżało jakieś jedzenie, ale nie mogłam zobaczyć co to. Na naszym łóżku z płatków różowych róż ułożone było serce...Koło stolika stał Louis i cały czas się do mnie uśmiechał. Wtedy też jak się okazało mieliśmy cały domek dla siebie do północy. I zgadnijcie co się wtedy stało?! Kochaliśmy się!! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Był taki delikatny i czuły. Potem zasnęliśmy w swoich objęciach. Reszta wycieczki minęła w spokoju i ciszy. Dobrze się bawiliśmy.
- Gdzie twój tata? - z transu wyrwał mnie głos Louisa. Wzruszyłam ramionami.
- Zaraz powinien być - odpowiedziałam i rozejrzałam się dookoła.
- Poczekać z tobą? - spytał.
- Wracaj do domu z chłopakami. Zadzwonię do niego, nie martw się.
- Dobra, ale uważaj na siebie ok? - spytał i przyciągnął mnie za pas.
- Oczywiście - mruknęłam i go pocałowałam. Pogłębił pocałunek, ale został on przerwany przez chrząknięcie za mną. Oderwaliśmy się od siebie, a ja się odwróciłam.
- Tato! Tęskniłam! - krzyknęłam kiedy zauważyłam mojego tatę razem z Bradem. Rzuciłam mu się w ramiona mocno przytulając.
- Ja też skarbie - powiedział i się zaśmiał. Puściłam go i odwróciłam się napotykając spojrzenia Louisa, Harrego i Zayna. Madi już wróciła do domu.
- Widzimy się wieczorem? - spytałam. Pokiwali głowami i odeszli.
- Fajnie było? - spytał mój brat. Kiwnęłam głową i razem z nimi ruszyłam do samochodu. Opowiadałam im po drodze o wszystkim co mi się przytrafiło. Oczywiście pominęłam kilka szczegółów, ale to nie ważne.
***
- Stella co chcesz do picia? - spytała Esmeralda.
- Sok pomarańczowy - uśmiechnęłam się i wzięłam kęsa kurczaka do ust. Właśnie siedzimy sobie przy stole i jemy obiad, który oczywiście został przyrządzony przez Esmeraldę. Opowiedziałam im prawie wszystko co działo się na wycieczce, pokazałam kilka zdjęć, które zrobiłam i oczywiście mocno przytuliłam wszystkich po kolei.
- Jak dobrze, że wróciłaś! - krzyknął nagle Brad. Przekrzywiłam głowę w bok, w ogóle nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Dlaczego? - spytałam.
- Jak ciebie nie było to byłem smutny - powiedział i zrobił minę szczeniaczka. Zaśmiałam się lekko, a on kontynuował. - A do tego Mike chciał się z tobą zobaczyć, i chciałem...chciałem...- zaczął się jąkać. - Chciałem...Chciałem...Żebyś zabrała nas na imprezę! - powiedział na jednym tchu, a ja się zaśmiałam. Spojrzałam na tatę, który siedział i wzrokiem wypalał dziurę w moim ciele. Ups...
- Ja...Spoko - powiedziałam i się zaśmiałam.
- Nigdzie nie idziecie! - krzyknął nagle tata.
- Ale dlaczego? No tato... - przeciągnęłam i usiadłam na krześle obok, tak aby być przy nim - Proszę - zrobiłam 'słodkie' oczka i na niego spojrzałam.
- Powiedziałem nie. Pamiętasz co było na ostatniej imprezie? - spytał, a mi przypomniał się wieczór przed wyjazdem.
- No dobra, przyznaję, że byłam trochę nieodpowiedzialna, ale no...Obiecuję, że teraz będzie lepiej...
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Chcesz to możesz iść sama, jesteś już pełnoletnia, a on zostaje w domu - powiedział.
- Jak to? - spytał piskliwym głosem mój braciszek.
- Tak to...
- Foch - krzyknął Brad i odszedł od stołu. Wywróciłam oczami i wróciłam na swoje miejsce. Do końca obiadu nikt się nie odzywał, a Brad nie zszedł już na dół.
- Tato... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie Stella. On jest niepełnoletni i nie może pić alkoholu, ty też nie powinnaś więc ty też nie możesz iść - powiedział dokładnie akcentując każde słowo.
- Nie wierzę... - zaczęłam. - Jesteś taki sam jak matka - powiedziałam i odeszłam od stołu. Może przesadziłam, bo tata wcale taki nie jest, ale no...To był impuls. Tak jak wszystko co robię. Potrząsnęłam głową i chciałam zawrócić i przeprosić, ale usłyszałam krzyk ojca i trzask drzwi. Co.Ja.Zrobiłam?! Jaka ja jestem głupia! Kiedy już jest wszystko dobrze, to ja muszę wszystko zniszczyć! Nienawidzę się! Walnęłam pięścią w ścianę na korytarzu, a następnie po niej zjechałam, chowając głowę w kolanach. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, ale poczułam nagle dłonie na plecach. Podniosłam wzrok i napotkałam smutne spojrzenie Esmeraldy. Chwila...Czy ona ma czerwony policzek?! Zaczęłam głośno płakać i się do niej mocno przytuliłam.
- Co ja zrobiłam...Jestem taka głupia...Ja nie chciałam...Jak tak nie myślę...Tata jest super...To ja jestem okropna...Przepraszam...Przepraszam, przepraszam - zaczęłam mówić jak najęta przez łzy. Kobieta poklepała mnie po plecach i lekko od siebie odsunęła.
- Nie mów tak. Masz prawo się zezłościć jak każdy. Twój tata trochę za ostro zareagował, ale przejdzie mu. Nie martw się - powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Widziałam w jej oczach łzy, ale starała się być silna. W przeciwieństwie do mnie, bo ja tego nie potrafię.
- Moje życie jest do dupy. Kiedy już wszystko się układa ja coś niszę, a potem muszę to naprawiać, a to wszystko jest tak cholernie trudne...Nie chcę...Nie chcę takiego życia...Ja...Muszę...Muszę się wyprowadzić i zniknąć z waszego życia raz na zawsze...
- Stella! - usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak moja przyjaciółka siedząca na baranach u Zayna macha do mnie rękami. Odmachałam jej i się zaśmiałam. Moja kolej.
***
- Wygrywa...Stella! - krzyknął chłopak. To było do przewidzenia, bo ona tylko się upokorzyła. Kiedy ona tańczyła była cisza i wszyscy tylko co jakiś czas się śmiali, a kiedy ja? Oklaski i okrzyki. Tak wiem, skromna jestem. Ukłoniłam się teatralnie i biegiem ruszyłam do swoich przyjaciół.
- Ale jej dokopałaś! - krzyknął Zayn i klasnął w dłonie. Zaśmiałam się, ale kiwnęłam głową. Cóż...Ma chłopak rację. Zezłoszczona blondynka cała czerwona pobiegła gdzieś ze swoją przyjaciółką.
- Ktoś musiał jej pokazać, że jest okropna w tym co robi - uśmiechnęłam się i bez ostrzeżenia wskoczyłam Louisowi na plecy. Zachwiał się do przodu, ale udało mu się utrzymać równowagę.
- Co ty robisz? - spytał przez śmiech.
- Siedzę - zaśmiałam się. Ruszyliśmy do domku gdyż robiło się późno.
- Co będziemy robić? - spytałam znudzona kiedy weszliśmy na pomost. Znaczy oni weszli, bo ja siedziałam na plecach u Louisa.
- Idziemy spać, już późno - ziewnęła moja przyjaciółka. Ma rację. Powoli się ściemnia, a ja jestem strasznie zmęczona dzisiejszym dniem. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domku zostałam rzucona na łóżko. I to dosłownie, a następnie mocno przytulona przez szatyna. Poleżeliśmy chwilę wtuleni w siebie, a kiedy usiadłam zauważyłam, że Madi i Zayn już śpią. Szybcy są...Hazz leżał na łóżku i tępo wpatrywał się w sufit. Pewnie próbował zasnąć.
- Idę się przebrać - mruknęłam do chłopaka i wstałam. - Mogę twoją bluzkę? - spytałam robiąc maślane oczka. Zaśmiał się cicho pod nosem, ale zdjął ją z siebie i mi ją podał. Podziękowałam uśmiechem i szybko poszłam do łazienki. Nie miałam siły brać prysznica i stwierdziłam, że zrobię to rano. Zrzuciłam z siebie ciuchy i założyłam bluzkę Louisa. Była na mnie ciut przy długa, ale to dobrze, bo przynajmniej zasłaniała mi tyłek. Włosy zaczesałam w warkocz i wyszłam. Harry chyba spał, bo słychać było pochrapywanie. Louis leżał pod kołdrą i patrzył prosto na mnie. Powoli do niego podeszłam i położyłam obok. Głowę miałam na jego klatce, a rękę na jego brzuchu. On swoją ręką mnie obejmował.
- Dobranoc skarbie - szepnął i pocałował mnie w głowę.
- Dobranoc - mruknęłam i bardziej się w niego wtuliłam. Przez jakiś czas nie mogłam zasnąć, ale w końcu tak się stało...
***kilka dni później***
Właśnie wysiedliśmy z samolotu. Tak, wróciliśmy. Było super!
Dwa dni po pojedynku na plaży 'wyjaśniłam' sobie wszystko z Horanem. Chociaż nie wiem czy to słowo jest odpowiednie...Raczej...Pokłóciliśmy się jeszcze bardziej. Ale trudno. To jego wina. On powiedział, że wszystko co mówił było kłamstwem i zemstą. I, że gdyby nie Louis i to, że do niego wróciłam to bym cierpiała. Chciał mnie w sobie rozkochać, a potem zostawić. Ale ja się cieszę, że tak się nie stało! Chyba bym wtedy sobie tego nie wybaczyła. Wyzwał mnie od szmat, a ja nie byłam mu dłużna i również go wyzywałam. Skończyło się tym, że Madi i Louis siłą mnie od niego odciągnęli. I od tamtej pory nie widziałam ani jego ani Liama. Zabrali swoje rzeczy i podobno poszli do tej kuzynki blondyna, bo miała dwa miejsca wolne w pokoju. I ja się teraz pytam. Po cholerę on się pchał do nas jak miał wolne tam?! Ale odpowiedzi na to pytanie nie dostałam i nie dostanę.
Kolejnego dnia chodziłam zła i wszystko mnie denerwowało. Po południu Madi wyciągnęła mnie na plażę i nie pozwalała wrócić do domku przez cztery godziny! Próbowałam coś z niej wyciągnąć, ale ona nie! Jak się uparła to nie mogłam tego znieść. W końcu pozwoliła mi wrócić jak tylko dostała sms-a. Myślałam, że ją uduszę. I do tego tylko ja miałam iść do domu! Ona sobie siedziała spokojnie na plaży, za dala od wszystkich ludzi i jak później zauważyłam szedł do niej Zayn i Harry. Nie dowiedziałam się za wiele dopóki nie doszłam, a była to godzina 17! Kiedy tylko przekroczyłam próg nogi się pode mną ugięły. Dosłownie, bo na chwilę straciłam równowagę. Dookoła, po całym domku rozsypane były płatki róż i innych kolorowych kwiatków. Na środku pokoju stał stolik, na którym były dwa kieliszki, świecie i dwa talerze. Na talerzach leżało jakieś jedzenie, ale nie mogłam zobaczyć co to. Na naszym łóżku z płatków różowych róż ułożone było serce...Koło stolika stał Louis i cały czas się do mnie uśmiechał. Wtedy też jak się okazało mieliśmy cały domek dla siebie do północy. I zgadnijcie co się wtedy stało?! Kochaliśmy się!! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Był taki delikatny i czuły. Potem zasnęliśmy w swoich objęciach. Reszta wycieczki minęła w spokoju i ciszy. Dobrze się bawiliśmy.
- Gdzie twój tata? - z transu wyrwał mnie głos Louisa. Wzruszyłam ramionami.
- Zaraz powinien być - odpowiedziałam i rozejrzałam się dookoła.
- Poczekać z tobą? - spytał.
- Wracaj do domu z chłopakami. Zadzwonię do niego, nie martw się.
- Dobra, ale uważaj na siebie ok? - spytał i przyciągnął mnie za pas.
- Oczywiście - mruknęłam i go pocałowałam. Pogłębił pocałunek, ale został on przerwany przez chrząknięcie za mną. Oderwaliśmy się od siebie, a ja się odwróciłam.
- Tato! Tęskniłam! - krzyknęłam kiedy zauważyłam mojego tatę razem z Bradem. Rzuciłam mu się w ramiona mocno przytulając.
- Ja też skarbie - powiedział i się zaśmiał. Puściłam go i odwróciłam się napotykając spojrzenia Louisa, Harrego i Zayna. Madi już wróciła do domu.
- Widzimy się wieczorem? - spytałam. Pokiwali głowami i odeszli.
- Fajnie było? - spytał mój brat. Kiwnęłam głową i razem z nimi ruszyłam do samochodu. Opowiadałam im po drodze o wszystkim co mi się przytrafiło. Oczywiście pominęłam kilka szczegółów, ale to nie ważne.
***
- Stella co chcesz do picia? - spytała Esmeralda.
- Sok pomarańczowy - uśmiechnęłam się i wzięłam kęsa kurczaka do ust. Właśnie siedzimy sobie przy stole i jemy obiad, który oczywiście został przyrządzony przez Esmeraldę. Opowiedziałam im prawie wszystko co działo się na wycieczce, pokazałam kilka zdjęć, które zrobiłam i oczywiście mocno przytuliłam wszystkich po kolei.
- Jak dobrze, że wróciłaś! - krzyknął nagle Brad. Przekrzywiłam głowę w bok, w ogóle nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Dlaczego? - spytałam.
- Jak ciebie nie było to byłem smutny - powiedział i zrobił minę szczeniaczka. Zaśmiałam się lekko, a on kontynuował. - A do tego Mike chciał się z tobą zobaczyć, i chciałem...chciałem...- zaczął się jąkać. - Chciałem...Chciałem...Żebyś zabrała nas na imprezę! - powiedział na jednym tchu, a ja się zaśmiałam. Spojrzałam na tatę, który siedział i wzrokiem wypalał dziurę w moim ciele. Ups...
- Ja...Spoko - powiedziałam i się zaśmiałam.
- Nigdzie nie idziecie! - krzyknął nagle tata.
- Ale dlaczego? No tato... - przeciągnęłam i usiadłam na krześle obok, tak aby być przy nim - Proszę - zrobiłam 'słodkie' oczka i na niego spojrzałam.
- Powiedziałem nie. Pamiętasz co było na ostatniej imprezie? - spytał, a mi przypomniał się wieczór przed wyjazdem.
- No dobra, przyznaję, że byłam trochę nieodpowiedzialna, ale no...Obiecuję, że teraz będzie lepiej...
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Chcesz to możesz iść sama, jesteś już pełnoletnia, a on zostaje w domu - powiedział.
- Jak to? - spytał piskliwym głosem mój braciszek.
- Tak to...
- Foch - krzyknął Brad i odszedł od stołu. Wywróciłam oczami i wróciłam na swoje miejsce. Do końca obiadu nikt się nie odzywał, a Brad nie zszedł już na dół.
- Tato... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie Stella. On jest niepełnoletni i nie może pić alkoholu, ty też nie powinnaś więc ty też nie możesz iść - powiedział dokładnie akcentując każde słowo.
- Nie wierzę... - zaczęłam. - Jesteś taki sam jak matka - powiedziałam i odeszłam od stołu. Może przesadziłam, bo tata wcale taki nie jest, ale no...To był impuls. Tak jak wszystko co robię. Potrząsnęłam głową i chciałam zawrócić i przeprosić, ale usłyszałam krzyk ojca i trzask drzwi. Co.Ja.Zrobiłam?! Jaka ja jestem głupia! Kiedy już jest wszystko dobrze, to ja muszę wszystko zniszczyć! Nienawidzę się! Walnęłam pięścią w ścianę na korytarzu, a następnie po niej zjechałam, chowając głowę w kolanach. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, ale poczułam nagle dłonie na plecach. Podniosłam wzrok i napotkałam smutne spojrzenie Esmeraldy. Chwila...Czy ona ma czerwony policzek?! Zaczęłam głośno płakać i się do niej mocno przytuliłam.
- Co ja zrobiłam...Jestem taka głupia...Ja nie chciałam...Jak tak nie myślę...Tata jest super...To ja jestem okropna...Przepraszam...Przepraszam, przepraszam - zaczęłam mówić jak najęta przez łzy. Kobieta poklepała mnie po plecach i lekko od siebie odsunęła.
- Nie mów tak. Masz prawo się zezłościć jak każdy. Twój tata trochę za ostro zareagował, ale przejdzie mu. Nie martw się - powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Widziałam w jej oczach łzy, ale starała się być silna. W przeciwieństwie do mnie, bo ja tego nie potrafię.
- Moje życie jest do dupy. Kiedy już wszystko się układa ja coś niszę, a potem muszę to naprawiać, a to wszystko jest tak cholernie trudne...Nie chcę...Nie chcę takiego życia...Ja...Muszę...Muszę się wyprowadzić i zniknąć z waszego życia raz na zawsze...
Uwaga! Uwaga! Od teraz i na długi czas obowiązuje zasada! 10 komentarzy = następny rozdział. Może być więcej ale minimum 10! ( Jak będzie 3 kom więcej to jeden dzień szybciej dodam rozdział! Jak 6 więcej to dwa dni szybciej! ) Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać? Oh...I proszę was...Jak dodajecie komentarz to choć trochę się wysilcie, bo słowa typu ''super, czekam na następny'' nie bardzo motywują. Napiszcie co sądzicie, co chcieli byście zmienić, wszystko co myślicie o tym opowiadaniu, ok? Tylko tak dłuuugo żebym ja też miała co poczytać. ^^
A rozdział...Podoba się? Nie będę już wam tłumaczyć, dlaczego taki krótki, bo sama do końca nie znam powodu. Jak tylko go odkryję to wam powiem.. :)
Kolejny będzie 22 lub 23 czerwca, a potem? Pewnie 26 dwa rozdziały (może) i przerwa! Ale to napiszę w następnym rozdziale albo w 33 :D
Pozdrawiam,
Violette xoxo
Kolejny będzie 22 lub 23 czerwca, a potem? Pewnie 26 dwa rozdziały (może) i przerwa! Ale to napiszę w następnym rozdziale albo w 33 :D
Pozdrawiam,
Violette xoxo
Awwwww no nieźle skończyłaś ten rozdział. Może przeprowadzi się do Lou. ^^
OdpowiedzUsuńmi się podoba
OdpowiedzUsuńCOŚ mi się wydaję że Niall ją kocha a nie chciał się przed nią zbłaźnić mówiąc to :3 Nie wiem czemu ale myśle że Hazz popełni samobójstwo i zostawi jakiś list ! Zuza ty matole jeden ! >.< Taka jakąs dziwna se jestem :/ Pozatym przeżywam to co Stella RZECZY GORSZE niż Stella w REALU i to boli :c
OdpowiedzUsuńSwietne! Z jednej strony to fajnie by bylo gdyby sie przeprowadzila do Louis'a ale z drugiej strony to lubie Brad'a i bedzie mi go brakowac :D No nareszcie do czegos doszlo. Martwie sie troszke o Hazze i mam nadzieje ze se kogos znajdzie :) W sumie to szkoda ze sie poklucila z Niall'em i mysle ze on sie w niej love'cia ale no wstyd sie przyznac. No nic do nastepnego! ;*
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie . Mam nadzieje ze Stella pogodzi sie z tatą. Bo szkoda . I bedzie jak dawniej .
OdpowiedzUsuńNo i Stella znów namieszała, ale bez przesady, żeby się wyprowadzać... Myślę, że jej ojciec też trochę za ostro zareagował. No żeby uderzyć tak cudowną osobę, jaką jest Esme? Ech...
OdpowiedzUsuńNo ok. Chyba taki kom Ci wystarczy? xD
No i na koniec, że czekam na nexta!!
Buźki =*
Superowy!
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next
OdpowiedzUsuńIdealny ;) Cud, miod, malina ;D Mam nadzieje ze moze Stella przeprowadzi sie do Louisa. Fajnie by bylo xd
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :) Nie myślałam, że jej ojciec tak zareaguje. Miał prawo się wkurzyć, ale bez przesady... to wkroczyło poza normę.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie piszesz, dialogi są płynne, a czyta się z niemałym zaciekawieniem.
Buziaki :*
Boskie :* ale obawiam się, że Stella nie chce zniknąć tylko z życia swojego ojca...
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńhttp://fantastic-stories.blogspot.com/
JEBŁAM PADŁAM KURWA SPADŁAM!!
OdpowiedzUsuńA oto moja reakcja gdy przeczytałam rozdział:
Dobra Stella chce sie wyprowadzić, jej ojciec uderzył esme, CZEKAJ WRÓĆ ON JĄ UDERZYŁ CO ZA POJEB!!
bez obrazy
super rozdział kochamy cie <3
//Crazy Muffin//
Taaaak niech Stella się przeprowadzi do Lou ^^
OdpowiedzUsuń