Notka pod rozdziałem!!!
- Co ty tu robisz?
- Co ty tu robisz?
- Przyszłam z moim chłopakiem na imprezę! - pisnęła. Od kiedy ona ma chłopaka?
- A czego chcesz od nas? - spytałam podnosząc wysoko brwi.
- Chciałam się przywitać z siostrą.
- Dobry żart - przewróciłam oczami.
- Co ty tu robisz? - krzyknął nagle Zayn. Wzrok wszystkich skierował się na niego, a następnie w miejsce, w które on patrzył.
- Przyszedłem z moją dziewczyną - odpowiedział mu wysoki brunet. Przekręciłam głowę w bok starając się sobie przypomnieć skąd go znam. Nagle się odwrócili i odeszli. To było dziwne...
- Zayn, kto to? - spytała pierwsza Madi.
- Luke - odpowiedział krótko Zayn.
- Idziemy tańczyć? - przerwałam ciszę. Po chwili byłam ciągnięta przez Louisa na parkiet. Słyszałam jeszcze od stolika śmiech Madi.
- Przecież ty nie umiesz tańczyć - zaśmiałam się. Wzruszył ramionami i zaczął wykręcać biodrami na wszystkie strony. Po chwili robiłam to samo co on, cały czas się śmiejąc.
***
- Ta impreza była super! - krzyknęłam głośno kiedy wracaliśmy środkiem ulicy do domu. Nie wypiliśmy AŻ tak dużo. Byliśmy pijani, owszem, ale wiedziałam co dzieje się dookoła. Chyba..
- Zgadzam się! - krzyknęła najbardziej pijana z nas wszystkich Madi. Tak, zdecydowanie to ona przesadziła z alkoholem. A teraz...Teraz szła chwiejąc się na wszystkie strony i co chwilę chichrając się.
- Ej Stella możemy zostać dzisiaj u ciebie? No wiesz...Mnie rodzice zabiją jak taka dojdę do domu. Rozumiesz? - spytała nagle płaczliwym głosem moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią jak na wariatkę, ale się zgodziłam. Miałam tylko nadzieję, że tata się zgodzi.
- Tak, pewnie - powiedziałam.
***
- Nie - odpowiedział tata na moją prośbę.
- No, ale dlaczego? Proszę tato... Madi nigdy więcej nie pójdzie na imprezę jak ją ojciec w takim stanie zobaczy. No weź... - błagałam go.
- Nie - powiedział stanowczo.
- No proszę - upadłam na kolana i zrobiłam maślane oczka.
- Nie...Dobra - mruknął w końcu.
- Dziękuję! Obiecuję, że odpracuję tą jedną noc - zaśmiałam się.
- Już się nie płaszcz tylko idź po nich, zmarzną tam na dworze - powiedział i zniknął za drzwiami sypialni. Jak kazał tak zrobiłam. Wstałam z kolan i powoli zeszłam na dół. Wróciłam do drzwi i je otworzyłam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Zayn przyciśnięty do ściany przez Madi.
- Chodźcie - powiedziałam wesoło i otworzyłam szerzej drzwi. Brunetka oderwała się od chłopaka i jako pierwsza weszła do domu.
- Dziękujemy - powiedział Zayn i wszedł za dziewczyną. Kiwnęłam głową i zamknęłam drzwi. Weszliśmy do kuchni, w której każdy się napił i poszliśmy do mojego pokoju.
- Śpicie na podłodze - powiedziałam i podeszłam do łóżka. Zdjęłam z siebie koszulę i spodnie i położyłam je na krzesełku. W samym staniku i majtkach wyszłam z pokoju, zostawiając przyjaciół i weszłam do pokoju Brada. Podeszłam do łóżka, na którym spał i go szturchnęłam.
- Daj mi materac - powiedziałam kiedy otworzył oczy. Jęknął niezadowolony i wstał z łóżka.
- Masz - mruknął i podał mi przedmiot, który wyjął z dna szafy.
- Dzięki.
- Tylko bądźcie cicho - zaśmiał się i wrócił do łóżka. Wyszłam powoli z jego pokoju i wróciłam do swojego. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam materac na podłogę. Harry i Zayn wzięli się za jego rozpakowywanie i pompowanie, a ja usiadłam na łóżku.
- Ty śpisz ze mną - powiedziałam wskazując palcem na Louisa. Chciałam aby to Madi ze mną spała, ale wiem, że nie mam żadnych szans. Ma Zayna. A teraz kiedy jest pijana tym bardziej.
Po jakichś 20 minutach wszyscy już leżeliśmy. Madi to już spała wtulona w Zayna, a Harry chrapał za jego plecami. Ja sama leżałam nie mogąc zasnąć. Nie wiem czemu tak było, ale czułam się wyspana.
- Czemu nie śpisz? - usłyszałam nagle głos Louisa. Podniosłam głowę aby spojrzeć prosto w jego oczy.
- Nie chce mi się - mruknęłam. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą gładził moje włosy.
- Louis... - zaczęłam.
- Hmm?
- Bo ja...Bo ja mam takie pytanie...
- Jakie?
- Czy ja...Czy ja...Mogłabym z wami zamieszkać na jakiś czas?
- Em... Chyba tak, ale dlaczego?
- Bo ja...Pokłóciłam się dzisiaj z tatą i mi się wydaje, że ja przeszkadzam w tym domu. Było im dobrze kiedy mnie nie było i ja to wiem. Brad też przeze mnie się z nim pokłócił. A ja nie chcę być najgorszą córką na świecie i tak wszyscy mają ze mną wiele problemów. Tak właściwie to nie powinnam się do was wprowadzać, bo znów narobię kłopotów. W ogóle powinnam zniknąć wam wszystkim z życia. Jestem tam niepotrzebna. Wszystko niszczę - zaczęłam cicho szlochać. Nie wiem czemu, ale się rozkleiłam. Może już nie mam sił aby udawać twardą i trzymać tego wszystkiego w sobie? Żeby być mną trzeba naprawdę dużo nerwów...
- Nawet tak nie mów. To dzięki tobie życie wszystkich dookoła nabiera kolorów, a zwłaszcza w moim. Jestem dla mnie takim małym promykiem nadziei na lepsze jutro. Gdyby nie ty już dawno stał bym się sztywnym snobem z Amandą u boku i dobrze o tym wiesz - powiedział i podniósł się do pozycji siedzącej, a ja zaraz po nim.
- Ja się boję. Boję się, że pewnego dnia obudzę się, a ty nie będziesz mój. Boję się, że mogę cię stracić i już nigdy nie odzyskać. Albo, że ktoś mi cię zabierze. Na przykład właśnie Amanda lub Larrisa. Dzisiaj jak ją zobaczyłam miałam ochotę rzucić się i wydrapać jej oczy za to co zrobiła. Louis...Kocham cię całym moim głupim serduszkiem i nie przeżyję jeśli cię stracę...
- Nie stracisz mnie...Nigdzie się nie wybieram, pamiętaj. A już na pewno nikt mnie nie zabierze, nie pozwolę. Stella jesteś dla mnie wszystkim. Wiesz, że nikt nie był nigdy dla mnie tak ważny jak ty? O nikogo się tak nie martwiłem, nie bałem się gdy coś robił, nie obawiałem się kolejnego kroku wobec mojej osobie. Z tobą jest inaczej. Ja...Ja się boję... Boję, że pewnego dnia ci się znudzę i mnie zostawisz. A uwierz mi, że wtedy będzie najgorszy dzień w moim życiu.
- Kocham cię Louis.
- Kocham cię Stella...
**oczami Harrego**
- Kocham cię Louis - trzy słowa, które sprawiły, że chciałem wstać i zajebać mojemu najlepszemu przyjacielowi. Ale tego nie zrobiłem...Nie mogłem... Tak się nie robi... Nie przyjaciołom. Nie.
Może i byłem w niej strasznie zakochany, lub jak to twierdzi Lily - zauroczony, ale tak czy siak jest dla mnie cholernie ważna.
Właśnie...Co do Lily... Jest na prawdę świetną dziewczyną... Odważna, bezczelna, szczera aż do bólu, ale zarazem słodka, nieśmiała i niewinna. Nie mówię, że się zakochałem, ale naprawdę ją lubię. Tam, na Bora Bora spędziłem z nią kilka wspaniałych dni. Wiele rozmawialiśmy, wiele mi doradziła. Nie wiem czemu, ale od razu jej zaufałem i powiedziałem o moich problemach. Na początku śmiała się, że zakochałem się w najlepszej przyjaciółce, ale potem słowa, które sobie zapamiętałem. ''Musisz się w niej odkochać'' - może nie tak wiele, ale przemyślałem wszystko i musiałem to zrobić. A wtedy dodała coś co mnie rozśmieszyło, ale również ucieszyło. ''Pomogę ci w tym'' - lubiła mnie. Musiała mnie lubić skoro zaproponowała takie coś. Ja również ją lubię i mam nadzieję, że nasza znajomość nie zakończyła się wraz z wylotem z wyspy.
Nawet się nie zorientowałem kiedy odpłynąłem w objęcia Morfeusza...
**oczami Stelli**
**następnego dnia**
Obudziłam się w świetnym humorze. Wstałam i doznałam lekkiego szoku. Nikogo nie było w pokoju! A co jeśli to wszystko mi się tylko przyśniło? Nie, to nie możliwe...Chyba...
Ubrałam się w krótką bluzkę z logiem Nirvany i rurki [link] i zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było, ale z kuchni odchodziły hałasy. Powoli tam weszłam i jakież było moje zdziwienie kiedy byli tam wszyscy. Madi, Zayn, Harry, Louis, Brad, Esmeralda i tata. Śmiali się wniebogłosy robiąc przy tym dziwne miny.
- Em...Przepraszam? - spytałam, a wszyscy zwrócili swoją uwagę na mnie.
- Stella! Wreszcie wstałaś! - krzyknął Brad, podbiegł do mnie i przytulił. Zrobiłam zdziwioną minę, ale również go przytuliłam.
- Co robicie? - spytałam.
- Śniadanie - odpowiedziała Esme i wróciła do kuchenki.
- Aha - odpowiedziałam krótko i podeszłam do nich. Wskoczyłam na wyspę kuchenną przy okazji przyciągając Louisa za ręce. Pocałowałam go krótko w usta, a ten się uśmiechnął. Słyszałam stłumione jęki reszty, ale się tym nie przejęłam.
Po 30 minutach siedzieliśmy przy stole zajadając się świetnymi naleśnikami. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i mojemu tacie chyba wcale nie przeszkadzało towarzystwo moich przyjaciół, z czego się bardzo cieszyłam.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - zakomunikował tata. Wstał i odszedł. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka i otwieranie drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytał głośno tata. Przy stole zapadła cisza i każdy wsłuchiwał się w słowa taty.
- Przyszłam do Stelli - powiedziała owa osoba, ale nie poznałam po głosie kto to. Wytarłam dłonie i wstałam od stołu. Skierowałam się w stronę przedpokoju, a kiedy tam doszłam to mnie zamurowało. Przede mną stała...
Więc....Podoba? Mam nadzieję, że tak, bo siedziałam nad nim od 2 nad ranem do 5.
A teraz coś bardziej ważnego, mianowicie...
Pisałam, że zawieszę tego bloga, ale...ale nie umiem. Nie umiem, albo nie chcę. A to dlatego, że ten blog wiele dla mnie znaczy i nie chcę stracić tak wspaniałych czytelników.
Więc postanowiłam, że w czasie moich wakacji, w czasie mojego pobytu w Londynie, postaram się znaleźć wolne dwie godzinki, usiąść i napisać coś w miarę dobrego. Ale! Ale rozdziały pojawią się rzadziej. Tak więc kolejny, czyli 34 pojawi się 4 lub 5 lipca. Może to nie tak długo, ale pierwszy tydzień będę miała prawie wolny i będę robiła...nic. No... Ale kolejny pojawi się aż 16 lub 17, ale o tym napiszę pod kolejnym rozdziałem.
Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam lub nie zawiodłam.
I wiem, że miało być dwa rozdziały, ale musicie zadowolić się tym jednym, długim (?). I komentujcie!!
No, a teraz spadam na samolot.
Pozdrawiam was gorąco i życzę wspaniałych, nie zapomnianych i bezpiecznych wakacji! Nie zapomnijcie o mnie i o tym blogu :)
Violette xoxo
***
- Ta impreza była super! - krzyknęłam głośno kiedy wracaliśmy środkiem ulicy do domu. Nie wypiliśmy AŻ tak dużo. Byliśmy pijani, owszem, ale wiedziałam co dzieje się dookoła. Chyba..
- Zgadzam się! - krzyknęła najbardziej pijana z nas wszystkich Madi. Tak, zdecydowanie to ona przesadziła z alkoholem. A teraz...Teraz szła chwiejąc się na wszystkie strony i co chwilę chichrając się.
- Ej Stella możemy zostać dzisiaj u ciebie? No wiesz...Mnie rodzice zabiją jak taka dojdę do domu. Rozumiesz? - spytała nagle płaczliwym głosem moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią jak na wariatkę, ale się zgodziłam. Miałam tylko nadzieję, że tata się zgodzi.
- Tak, pewnie - powiedziałam.
***
- Nie - odpowiedział tata na moją prośbę.
- No, ale dlaczego? Proszę tato... Madi nigdy więcej nie pójdzie na imprezę jak ją ojciec w takim stanie zobaczy. No weź... - błagałam go.
- Nie - powiedział stanowczo.
- No proszę - upadłam na kolana i zrobiłam maślane oczka.
- Nie...Dobra - mruknął w końcu.
- Dziękuję! Obiecuję, że odpracuję tą jedną noc - zaśmiałam się.
- Już się nie płaszcz tylko idź po nich, zmarzną tam na dworze - powiedział i zniknął za drzwiami sypialni. Jak kazał tak zrobiłam. Wstałam z kolan i powoli zeszłam na dół. Wróciłam do drzwi i je otworzyłam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Zayn przyciśnięty do ściany przez Madi.
- Chodźcie - powiedziałam wesoło i otworzyłam szerzej drzwi. Brunetka oderwała się od chłopaka i jako pierwsza weszła do domu.
- Dziękujemy - powiedział Zayn i wszedł za dziewczyną. Kiwnęłam głową i zamknęłam drzwi. Weszliśmy do kuchni, w której każdy się napił i poszliśmy do mojego pokoju.
- Śpicie na podłodze - powiedziałam i podeszłam do łóżka. Zdjęłam z siebie koszulę i spodnie i położyłam je na krzesełku. W samym staniku i majtkach wyszłam z pokoju, zostawiając przyjaciół i weszłam do pokoju Brada. Podeszłam do łóżka, na którym spał i go szturchnęłam.
- Daj mi materac - powiedziałam kiedy otworzył oczy. Jęknął niezadowolony i wstał z łóżka.
- Masz - mruknął i podał mi przedmiot, który wyjął z dna szafy.
- Dzięki.
- Tylko bądźcie cicho - zaśmiał się i wrócił do łóżka. Wyszłam powoli z jego pokoju i wróciłam do swojego. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam materac na podłogę. Harry i Zayn wzięli się za jego rozpakowywanie i pompowanie, a ja usiadłam na łóżku.
- Ty śpisz ze mną - powiedziałam wskazując palcem na Louisa. Chciałam aby to Madi ze mną spała, ale wiem, że nie mam żadnych szans. Ma Zayna. A teraz kiedy jest pijana tym bardziej.
Po jakichś 20 minutach wszyscy już leżeliśmy. Madi to już spała wtulona w Zayna, a Harry chrapał za jego plecami. Ja sama leżałam nie mogąc zasnąć. Nie wiem czemu tak było, ale czułam się wyspana.
- Czemu nie śpisz? - usłyszałam nagle głos Louisa. Podniosłam głowę aby spojrzeć prosto w jego oczy.
- Nie chce mi się - mruknęłam. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą gładził moje włosy.
- Louis... - zaczęłam.
- Hmm?
- Bo ja...Bo ja mam takie pytanie...
- Jakie?
- Czy ja...Czy ja...Mogłabym z wami zamieszkać na jakiś czas?
- Em... Chyba tak, ale dlaczego?
- Bo ja...Pokłóciłam się dzisiaj z tatą i mi się wydaje, że ja przeszkadzam w tym domu. Było im dobrze kiedy mnie nie było i ja to wiem. Brad też przeze mnie się z nim pokłócił. A ja nie chcę być najgorszą córką na świecie i tak wszyscy mają ze mną wiele problemów. Tak właściwie to nie powinnam się do was wprowadzać, bo znów narobię kłopotów. W ogóle powinnam zniknąć wam wszystkim z życia. Jestem tam niepotrzebna. Wszystko niszczę - zaczęłam cicho szlochać. Nie wiem czemu, ale się rozkleiłam. Może już nie mam sił aby udawać twardą i trzymać tego wszystkiego w sobie? Żeby być mną trzeba naprawdę dużo nerwów...
- Nawet tak nie mów. To dzięki tobie życie wszystkich dookoła nabiera kolorów, a zwłaszcza w moim. Jestem dla mnie takim małym promykiem nadziei na lepsze jutro. Gdyby nie ty już dawno stał bym się sztywnym snobem z Amandą u boku i dobrze o tym wiesz - powiedział i podniósł się do pozycji siedzącej, a ja zaraz po nim.
- Ja się boję. Boję się, że pewnego dnia obudzę się, a ty nie będziesz mój. Boję się, że mogę cię stracić i już nigdy nie odzyskać. Albo, że ktoś mi cię zabierze. Na przykład właśnie Amanda lub Larrisa. Dzisiaj jak ją zobaczyłam miałam ochotę rzucić się i wydrapać jej oczy za to co zrobiła. Louis...Kocham cię całym moim głupim serduszkiem i nie przeżyję jeśli cię stracę...
- Nie stracisz mnie...Nigdzie się nie wybieram, pamiętaj. A już na pewno nikt mnie nie zabierze, nie pozwolę. Stella jesteś dla mnie wszystkim. Wiesz, że nikt nie był nigdy dla mnie tak ważny jak ty? O nikogo się tak nie martwiłem, nie bałem się gdy coś robił, nie obawiałem się kolejnego kroku wobec mojej osobie. Z tobą jest inaczej. Ja...Ja się boję... Boję, że pewnego dnia ci się znudzę i mnie zostawisz. A uwierz mi, że wtedy będzie najgorszy dzień w moim życiu.
- Kocham cię Louis.
- Kocham cię Stella...
**oczami Harrego**
- Kocham cię Louis - trzy słowa, które sprawiły, że chciałem wstać i zajebać mojemu najlepszemu przyjacielowi. Ale tego nie zrobiłem...Nie mogłem... Tak się nie robi... Nie przyjaciołom. Nie.
Może i byłem w niej strasznie zakochany, lub jak to twierdzi Lily - zauroczony, ale tak czy siak jest dla mnie cholernie ważna.
Właśnie...Co do Lily... Jest na prawdę świetną dziewczyną... Odważna, bezczelna, szczera aż do bólu, ale zarazem słodka, nieśmiała i niewinna. Nie mówię, że się zakochałem, ale naprawdę ją lubię. Tam, na Bora Bora spędziłem z nią kilka wspaniałych dni. Wiele rozmawialiśmy, wiele mi doradziła. Nie wiem czemu, ale od razu jej zaufałem i powiedziałem o moich problemach. Na początku śmiała się, że zakochałem się w najlepszej przyjaciółce, ale potem słowa, które sobie zapamiętałem. ''Musisz się w niej odkochać'' - może nie tak wiele, ale przemyślałem wszystko i musiałem to zrobić. A wtedy dodała coś co mnie rozśmieszyło, ale również ucieszyło. ''Pomogę ci w tym'' - lubiła mnie. Musiała mnie lubić skoro zaproponowała takie coś. Ja również ją lubię i mam nadzieję, że nasza znajomość nie zakończyła się wraz z wylotem z wyspy.
Nawet się nie zorientowałem kiedy odpłynąłem w objęcia Morfeusza...
**oczami Stelli**
**następnego dnia**
Obudziłam się w świetnym humorze. Wstałam i doznałam lekkiego szoku. Nikogo nie było w pokoju! A co jeśli to wszystko mi się tylko przyśniło? Nie, to nie możliwe...Chyba...
Ubrałam się w krótką bluzkę z logiem Nirvany i rurki [link] i zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było, ale z kuchni odchodziły hałasy. Powoli tam weszłam i jakież było moje zdziwienie kiedy byli tam wszyscy. Madi, Zayn, Harry, Louis, Brad, Esmeralda i tata. Śmiali się wniebogłosy robiąc przy tym dziwne miny.
- Em...Przepraszam? - spytałam, a wszyscy zwrócili swoją uwagę na mnie.
- Stella! Wreszcie wstałaś! - krzyknął Brad, podbiegł do mnie i przytulił. Zrobiłam zdziwioną minę, ale również go przytuliłam.
- Co robicie? - spytałam.
- Śniadanie - odpowiedziała Esme i wróciła do kuchenki.
- Aha - odpowiedziałam krótko i podeszłam do nich. Wskoczyłam na wyspę kuchenną przy okazji przyciągając Louisa za ręce. Pocałowałam go krótko w usta, a ten się uśmiechnął. Słyszałam stłumione jęki reszty, ale się tym nie przejęłam.
Po 30 minutach siedzieliśmy przy stole zajadając się świetnymi naleśnikami. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i mojemu tacie chyba wcale nie przeszkadzało towarzystwo moich przyjaciół, z czego się bardzo cieszyłam.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - zakomunikował tata. Wstał i odszedł. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka i otwieranie drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytał głośno tata. Przy stole zapadła cisza i każdy wsłuchiwał się w słowa taty.
- Przyszłam do Stelli - powiedziała owa osoba, ale nie poznałam po głosie kto to. Wytarłam dłonie i wstałam od stołu. Skierowałam się w stronę przedpokoju, a kiedy tam doszłam to mnie zamurowało. Przede mną stała...
Więc....Podoba? Mam nadzieję, że tak, bo siedziałam nad nim od 2 nad ranem do 5.
A teraz coś bardziej ważnego, mianowicie...
Pisałam, że zawieszę tego bloga, ale...ale nie umiem. Nie umiem, albo nie chcę. A to dlatego, że ten blog wiele dla mnie znaczy i nie chcę stracić tak wspaniałych czytelników.
Więc postanowiłam, że w czasie moich wakacji, w czasie mojego pobytu w Londynie, postaram się znaleźć wolne dwie godzinki, usiąść i napisać coś w miarę dobrego. Ale! Ale rozdziały pojawią się rzadziej. Tak więc kolejny, czyli 34 pojawi się 4 lub 5 lipca. Może to nie tak długo, ale pierwszy tydzień będę miała prawie wolny i będę robiła...nic. No... Ale kolejny pojawi się aż 16 lub 17, ale o tym napiszę pod kolejnym rozdziałem.
Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam lub nie zawiodłam.
I wiem, że miało być dwa rozdziały, ale musicie zadowolić się tym jednym, długim (?). I komentujcie!!
No, a teraz spadam na samolot.
Pozdrawiam was gorąco i życzę wspaniałych, nie zapomnianych i bezpiecznych wakacji! Nie zapomnijcie o mnie i o tym blogu :)
Violette xoxo
Zajebisty rozdzial z chcecie będę czekać na następny rozdział do 4 czy 5 lipca. Milych wakacji zycze
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się ciesze ,że nie zawieszasz bloga ^^. Życze udanego pobytu w Londynie i przy okazji zapraszam cię do mnie : http://www.history-of-suffering.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMilej podrózy!!! ;D Czyzby jej matka??? Poczekamy !
OdpowiedzUsuńAww! No boski jest!! Uwierz, że kocham to i nie zapomnę o Tobie! A jeśli tak, to możesz mi coś zrobić.
OdpowiedzUsuńNo too... buźki =*
Awww zajebiste poprostu padan /jula
OdpowiedzUsuńRozdział totalnie bombowy,zajebisty i co tam jeszcze chcesz xd Czekam na nn z niecierpliwością <333
OdpowiedzUsuńSuper ;3 uwielbiam twojego bloga, tylko czemu zawsze kończysz w takich momentach ;_; weny ~ Misia
OdpowiedzUsuńElo!
OdpowiedzUsuń