kuchnia |
- Spokojnie, to tylko jajecznica - uśmiechnęła się Esme i nałożyła mi trochę jedzenia na talerz. Odwzajemniłam uśmiech i od razu chwyciłam za widelec, gdyż od wczoraj nic nie jadłam, a na prawdę jestem głodna. Wzięłam jeden kęs i rozejrzałam się na boki. Wszyscy mi się przyglądali.
- No co? - spytałam z pełną buzią, a chłopaki się roześmiali. W tym samym czasie do kuchni wszedł mój tata.
- Dzień dobry, co tu tak ładnie pachnie? - spytał i zajrzał przez ramię kobiety na kuchenkę.
- Co będziemy dzisiaj robić? - spytałam po skończonym posiłku.
- Ja muszę wyskoczyć na miasto załatwić parę spraw - odpowiedziała Esmeralda.
- Ja muszę jechać do szpitala na jakiś czas - odpowiedział mój tata.
- Ja nie mogę, bo...yyy...no...ten muszę... - Brad zaczął się jąkać - Jadę dzisiaj z Louisem do...centrum handlowego - wykrzyknął nagle. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- A mogę jechać z wami? - spytałam.
- Nie! - odkrzyknęli nagle razem. - Znaczy nie, bo na pewno masz ciekawsze rzeczy do roboty - poprawił Louis. Wykrzywiłam twarz w zdziwieniu. Okej...to było dziwne.
- Nie. Z chęcią z wami pojadę - odpowiedziałam im i wstałam z krzesełka.
- Ale my będziemy chodzić po sex-shopach - wykrzyknął nagle mój brat i spalił buraka.
- To lepiej umówię się z Madi - odpowiedziałam i potarłam ręce. Widać było, że tata i Esmeralda powstrzymywali śmiech.
- Tak, to dobry pomysł - uśmiechnął się Louis. Chyba naprawdę polubili się z Bradem, co mnie bardzo cieszy. Wyszłam z kuchni i poszłam do mojego pokoju. Podeszłam do worków i stwierdziłam, że muszę się rozpakować. Ale zrobię to później. Wyjęłam z jednego worka leginsy we wzorki, a z drugiego czarną koszulkę z liczbą. Weszłam do łazienki, gdzie się przebrałam. [link]. Włosy związałam w kucyka, zostawiając grzywkę i założyłam bandamkę. Oczy pomalowałam tuszem i narysowałam kreski eyelinerem. Wyszłam z łazienki i na stopy nałożyłam skarpetki. Ubrana zeszłam na dół i zastałam tam tylko Louisa i Brada. Rozmawiali o czymś, ale gdy weszłam to przestali.
- O czym rozmawiacie? - spytałam ciekawa.
- O...no wiesz...o majtkach i w ogóle - powiedział czerwony Louis.
- Okeej, wolałam nie wiedzieć - uśmiechnęłam się i weszłam do kuchni. Wzięłam szklankę z suszarki i nalałam sobie wody. Postawiłam na stole i otworzyłam drugą szafkę. Rozejrzałam się po półkach i zauważyłam ciasteczka. Zastanawiałam się chwilę, ale wzięłam paczkę, którą otworzyłam i wyjęłam kilka. Usiadłam na stołku i zaczęłam jeść i popijać. Gdy kończyłam do kuchni weszli chłopaki z wielkimi uśmiechami. Spojrzałam na nich zdziwiona.
- My już wychodzimy - powiedział Louis i do mnie podszedł. Dał mi krótkiego całusa i wyszli. Po chwili usłyszałam trzask drzwi i nastała cisza. Odstawiłam szklankę do zlewu i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozmyślać.
Zostałam sama w domu mojego taty, który na razie jest również moim domem. Jestem z Louisem, którego kocham, chyba. Wyprowadziłam się od matki, której nienawidzę. Płakałam parę razy co w ogóle nie jest do mnie podobne. Czy ja staję się mniej twarda? Nie, to nie możliwe. W ogóle nie przejęłam się tym, że David ze mną zerwał. Zbiłam sobie nogę, o której całkiem zapomniałam i mnie już nie boli. Widziałam mojego tatę gdy uderzył Verne. Poznałam mojego brata, który jest bardzo fajny i dogaduje się z moim chłopakiem. Poznałam cudowną kobietę, Esmeraldę, która może mi zastąpić matkę. Niby okropne rzeczy mnie spotkały, ale również i dużo dobrych. Można powiedzieć, że moje życie nie jest najgorsze.
Nagle przypomniałam sobie, że miałam zadzwonić do Madi. Szybko zerwałam się z miejsca i poleciałam po schodach do mojego pokoju. Chwyciłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Po trzech sygnałach odebrała.
- Co tam? - spytałam kiedy odebrała.
- Dobrze, a u ciebie?
- Też, co dzisiaj robisz? Spotkamy się?
- Dzisiaj? Nie mogę...chyba, że dopiero około 17
- Ech...no dobrze - odpowiedziałam.
- To o 17 koło kawiarni?
- Taa, tej naszej. Pa
Powiedziałam i się rozłączyłam. Co z nimi wszystkimi dzisiaj się stało? Nikt nie ma czasu. Zawiedziona rzuciłam telefon na łóżko i westchnęłam. No trudno... Mogłam przynajmniej w spokoju rozpakować swoje rzeczy. Podeszłam do szafki i ją otworzyłam. Zaczęłam układać moje ciuchy, a gdy była pełna otworzyłam szafę. Tam powiesiłam bluzy, koszule, sukienki i spódnice. Następnie poustawiałam moje ozdoby na półce, a karton ze zdjęciami postawiłam na szafie. Poprawiłam włosy i rzuciłam się na łóżko.
Zaczęłam się śmiać mimo, że nie miałam do tego powodu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Może dlatego, że jak na razie jestem szczęśliwa? Może dlatego, że odnalazłam ojca? Może dlatego, że jestem z Louisem? Nie wiem, ale wiem, że na razie jestem szczęśliwa.Ale to nie zmienia faktu, że nadal mi się nudzi. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dopiero 13:35. Co ja będę robiła?! Nie mam pojęcia o której wróci Esmeralda, ani tata. A tym bardziej nie wiem kiedy wrócą chłopaki. Z Madi mogę spotkać się dopiero o 17. Ale przecież jest jeszcze Harry i Zayn! Szybko wybrałam numer do loczka, a chłopak po czterech sygnałach odebrał.
- Hej Harry masz dzisiaj czas? - spytałam.
- A co? Księżniczka się nudzi?
- Taa. to jak? Masz czas?
- Tak, ale dopiero o 20
- Co? Dobra, nieważne. Pa
Rozłączyłam się i wybrałam numer Zayna. Może on znajdzie dla mnie czas. Jedne sygnał, drugi, trzeci, aż w końcu złapała mnie poczta.
pokój taty i Esme |
Następnie widziałam pokój gościnny, pokój Brada i dwie łazienki. Gdy już wszystko widziałam zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Nogi podwinęłam i siedziałam jak to mówią, po turecku. Chwyciłam pilot i włączyłam telewizję. Zaczęłam skakać po kanałach, ale gdy nie znalazłam nic ciekawego po prostu włączyłam muzykę. Zaczęłam cicho podśpiewywać i stukać palcami po nodze. Po trzech piosenkach mi się znudziło więc wyłączyłam telewizor i postanowiłam, że pomaluję sobie paznokcie. Poszłam do swojego pokoju, a następnie chwyciłam kosmetyczkę, z którą wróciłam na miejsce. Zaczęłam malować, a gdy skończyłam efekt był powalający. [link]. Poczekałam aż wyschną i spojrzałam na zegarek. Już 14:30. Co ja będę robić?! Postanowiłam się zdrzemnąć. Odłożyłam torebkę na stolik obok, a sama się położyłam. Przymknęłam powieki, ale w ogóle nie mogłam zasnąć. Włączyłam znów telewizor i ściszyłam. Ponownie zamknęłam oczy i tym razem zasnęłam.
**2 godziny później**
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Zaspana chwyciłam i nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Halo? - spytałam.
- Stella?! Ty śpisz? Wstawaj szybko, będę u ciebie za 20 minut i idziemy na imprezę - Madi.
- Co?! Za ile? Jaką imprezę?
- Za 20 minut. Masz się ładnie ubrać, sukienka albo szpilki, pamiętaj. Paa
Krzyknęła i się rozłączyła. Jaka znów impreza? Dwadzieścia minut? Sukienka albo szpilki? Co jej jest? Wstałam i się przeciągnęłam. Poszłam powoli na górę, ale za nim doszłam dostałam jeszcze wiadomość od przyjaciółki. Odblokowałam telefon i przeczytałam.
,,Louis będzie na miejscu. Nie martw się. Madi xx''
Uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy. Nie znoszę sukienek więc wybrałam czarne rurki, niebieski top i niebieskie szpilki. Takich butów też nie znoszę, ale no cóż. Jak trzeba to trzeba. A wolę się nie sprzeciwiać Madi, bo jak się wścieknie to nie fajnie. Do tego wybrałam czarną torebkę. [link]. Włosy rozpuściłam, a makijaż poprawiłam. Po dwudziestu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Ale hej...Skąd ona wie gdzie teraz mieszkam? Ach Louis... Zeszłam powoli po schodach i otworzyłam jej drzwi. Brunetka ubrana była w czarną sukienkę i czarne koturny. [link]. Oczywiście jak zwykle wyglądała lepiej ode mnie, ale to szczegół. Uśmiechnęła się widząc mnie i lekko przytuliła.
- Gotowa? Możemy już iść? - spytała i wskazała dłonią taksówkę przed moim domem.
- Taa, tylko wezmę jeszcze telefon i lecimy - powiedziałam. Weszłam do salonu i chwyciłam telefon, który następnie schowałam do torebki. Sprawdziłam wszystko i chwytając klucze z wieszaka wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i razem z przyjaciółką skierowałam się do samochodu. Wsiadłyśmy, a kierowca ruszył. Skręcaliśmy w kolejne uliczki, a ja nie przypominam sobie żeby tu był klub.
- My na pewno dobrze jedziemy? - spytałam i spojrzałam na brunetkę.
- Tak, ale jeszcze musimy zajechać po....yyy...kuzynkę Harrego - zaczęła się jąkać, ale odpowiedziała. Spojrzałam na nią jak na debilkę, ale nic nie powiedziałam. Podjechałyśmy pod wielki dom, wręcz powinnam powiedzieć, że pod restaurację. Wysiadłyśmy i skierowałyśmy się w stronę drzwi.
- Zapukaj i wejdź, ja muszę się poprawić - powiedziała i się zatrzymała. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do drzwi. Na dworze było już ciemno. Zapukałam w drewnianą powłokę i nacisnęłam na klamkę. Weszłam i rozejrzałam się. Widziałam jedną wielką ciemność, ale słyszałam jakby z oddali ciężkie oddechy. Czy to na pewno dom? Czuję jakbym znajdowała się w jednym wielkim pomieszczeniu. Westchnęłam i poprawiłam włosy. Postawiłam dwa kroki do przodu, zagłębiając się w ciemność.
- Niespodzianka!!! - usłyszałam po chwili krzyki i klaskanie, a światło się zapaliło. Rzeczywiście znajdowałam się w jednej wielkiej sali. Na około stało kilka stołów z jedzeniem i piciem. Nade mną wisiał wielki napis 'Happy Birthday Stella'. O.mój.Boże!!! Zapomniałam o własnych urodzinach. Dookoła mnie stali ludzie. Był tam Louis, Harry, Zayn, Madi, Brad, tata, Esmeralda, Jake, Mike i Austin - chłopaki ze szkoły tanecznej. Wszyscy się do mnie uśmiechali. Zakryłam usta dłonią i nie mogłam nic powiedzieć. Ale jak? Jak oni wszyscy pamiętali?
- Wszystkiego najlepszego kochana - pierwsza podeszła do mnie moja przyjaciółka. Przytuliłam ją bardzo mocno, a ta się zaśmiała.
- Dziękuję - odpowiedziałam kiedy ją puściłam. Ta wręczyła mi prezent. - Nie trzeba było, ważne, że w ogóle pamiętaliście, kiedy ja zapomniałam. - powiedziałam i przytuliłam wszystkich po kolei. Każdy złożył mi życzenia i dał prezent. Na koniec podeszłam do Louisa i na niego popatrzyłam.
- Nie mam jakichś wielkich życzeń, ale chcę ci życzyć, abyś się nie zmieniała, no może troszkę, żebyś była milsza, ale pamiętaj, że jesteś wspaniała. - powiedział i mnie przytulił. - I jeszcze jedno. Kocham cię - uśmiechnął się, a mnie zamurowało. Czy on właśnie powiedział, że mnie kocha? To najpiękniejszy prezent jaki tylko mogłam dostać. Założyłam ręce na jego kark i go do siebie przyciągnęłam mocno wpijając się w jego wargi. Chłopak pogłębił pocałunek, a ja wplotłam dłoń w jego miękkie włosy.
Po chwili usłyszałam krzyki i oklaski. Oderwałam się od chłopaka i rozejrzałam się dookoła. Wszyscy się nam przyglądali, a ja nie patrząc na to odwróciłam się z powrotem do szatyna.- Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam na jego wcześniejsze słowa. Ja go kocham i to pewne.
- Mam coś jeszcze dla ciebie - powiedział i wyjął podłużne pudełko z kieszeni i mi je podał. Otworzyłam je powoli i zobaczyłam tam piękny naszyjnik z literka 'L' w serduszku. [link]. Szybko zamknęłam pudełko i chciałam mu je oddać.
- Bardzo bym chciała, ale nie mogę tego przyjąć. To musiało kosztować fortunę - powiedziałam.
- Oj nie przesadzaj. Jesteś warta każdego grosza. Daj to, założę ci - uśmiechnął się i odebrał pudełko. Niechętnie się odwróciłam i zgarnęłam włosy na bok, aby mógł zapiąć. - To żebyś pamiętała o mnie zawsze - powiedział gdy już zapiął. Chwyciłam palcami zawieszkę i szeroko się uśmiechnęłam.
Po tym wszyscy zaczęli się bawić. Grała muzyka, wszyscy tańczyli. Ale przecież byłoby za pięknie gdyby było spokojnie. Coś, a raczej ktoś musiał to przerwać. Do sali wpadła rozwścieczona....
Proszę. 11 rozdział jest...Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie czytać. Przepraszam, że krótki. Mam prośbę do każdego kto to przeczyta abyście skomentowali. Nawet głupim tekstem 'fajne' lub 'głupie'. Chciałabym wiedzieć ile osób to czyta. Zapraszam was do głosowania w ankietach po lewej. Kolejny rozdział pojawi się 1 lub 2 kwietnia.
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam do zakładki 'Kontakt'.
Jeśli chcecie być informowani to skierujcie się do 'Informowani'.
No to na tyle...
Pozdrawiam, Violette xoxo