- Ty mnie chyba z kimś pomyliłeś - prychnęłam i wsiadłam razem z resztą do taksówki. Przez całą drogę słyszałam ciche podśpiewywanie Harrego i chrapania Austina. Brad i Mike siedzieli cicho i grali w papier, kamień, nożyce. Madi była oparta o Zayna, który cały czas głaskał ją po głowie. A ja? Ja siedziałam jak zahipnotyzowana i rozmyślałam. Nad czym? Nad tym co zrobi mi tata, kiedy zobaczy nas w takim stanie.
***
- Jesteśmy - powiedział kierowca i się odwrócił. Louis wręczył mu pieniądze do ręki i pomału wyszliśmy z samochodu. Każdy podpierał się o kogoś, bo nikt z nas nie mógł się utrzymać na nogach.
- Mike zostaw tą latarnię! - krzyknęłam do chłopaka, który przytulał słup.
- Ale on mnie kocha! - odpowiedział i usiadł na ziemi. Podeszłam do niego i za bluzkę pociągnęłam do góry. Co ja mam zrobić? Stoimy właśnie przed domem, jest prawie czwarta rano, a mieliśmy być o drugiej, a do tego każdy jest zalany w trupa. Czeka mnie śmierć jak tylko przekroczę próg domu. Mam tylko nadzieję, że tata i Esmeralda śpią. Po jakichś pięciu minutach wszyscy staliśmy pod drzwiami i się śmialiśmy. Z czego? Nie mam pojęcia, ale zauważyłam jak światło na korytarzu się zapaliło.
- Chować się! - szepnęłam do wszystkich i rzuciliśmy się w ucieczkę. Każdy poleciał w inną stronę. Ja biegłam cały czas się potykając za dom. Gdy tam dotarłam zauważyłam, że reszta też tu jest. Znów wybuchliśmy śmiechem, ale szybko schowaliśmy się za krzaki i drzewa w ogrodzie. Siedziałam obok Louisa i Mike'a i powstrzymywałam chichot. Gdy usłyszeliśmy jak ktoś wyszedł na taras przestaliśmy się śmiać i siedzieliśmy cicho. Po jakimś czasie osoba weszła do środka, a my spokojnie wyszliśmy z kryjówek i stanęliśmy w kółku.
- Co wy na to, że przenocujemy w tym domku? - spytał mój brat i wskazał na domek na drzewie. Skąd on tu...? Wcześniej go nie widziałam...Wszyscy się zgodzili i po chwili wchodziliśmy do środka.
- Czyj on jest? - spytałam kiedy zostałam na dole razem z Bradem.
- Mój. Jak byłem mały to mi go tata wybudował - uśmiechnął się i również wszedł do środka. Rozejrzałam się dookoła i również weszłam. Rozejrzałam się po wnętrzu i zawahałam się trochę.
- Jesteś pewny, że on utrzyma naszą ósemkę? - spytałam brata.
- Raczej tak - wzruszył ramionami i położył się na podłodze. Obok niego spali już Mike i Austin. Po drugiej stronie domku leżał Zayn, na którym leżała Madi. Obok nich był Harry, który patrzył się na mnie. Przy mnie stał Louis, który trzymał moją dłoń.
- Kładziemy się? - szepnął mi na ucho. Pokiwałam głową i po chwili leżałam na zimnych deskach przytulona do mojego chłopaka. Z racji, że byliśmy kompletnie pijani nie przeszkadzał nam chłód od drewna, ani ptaki.
***
- Ciszej bądźcie - obudził mnie szept Madi. Otworzyłam oczy i się podniosłam. Wszyscy jeszcze leżeli i rozmawiali między sobą. Zaraz po mnie reszta również wstała. Słońce świeciło prosto w małe okienka i padał na twarz. Głowa mnie strasznie bolała, ale teraz gorsze było to co się zaraz stanie.
- Idziemy do domu? - spytałam kiedy wszyscy staliśmy. Reszta się ze mną zgodziła więc wyszłam. Niestety zapomniałam, że są tu schody i się o nie potknęłam i bym spadłam, ale ktoś złapał mnie za rękę. Harry.
- Dzięki - szepnęłam i zeszłam normalnie po schodkach na ziemię. Obeszliśmy dom dookoła i stanęliśmy przed drzwiami. Lekko zapukałam i gdy usłyszałam kroki po drugiej stronie od razu zatkałam uszy. Po chwili przede mną stał tata i Esme z bardzo groźnymi minami. Zmrużyłam lekko oczy i się odsunęłam.
***
- No przepraszam! - krzyknęłam po raz kolejny.
- Ale Stella! Nam nie chodzi o to żebyś nas przepraszała! Tu chodzi o to, że jesteś nieodpowiedzialna! - odpowiedział tata i załamał ręce. Po co mi to mówi kiedy ja to wiem? Jestem w pełni świadoma, że zawiodłam jego zaufanie i nie musi mi tego powtarzać.
- Dobra! Wiem o tym i nigdy więcej nie zabiorę Brada do klubu, chyba że będzie pełnoletni. Wybaczycie mi? Proszę - powiedziałam cicho.
- Pewnie, że ci wybaczymy - uśmiechnęłam się Esmeralda i poklepała mnie po ramieniu.
- A teraz pożegnajcie się na razie z przyjaciółmi, bo jedziemy do dziadków - powiedział tata i wstał. Tak jak kazał pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam się przebrać.
***
- Stella tylko zachowuj się kulturalnie dobra? - spytał tata kiedy jechaliśmy do jego rodziców. Pokiwałam głową, ale się nie odezwałam. Kac się mnie trzymał i cały czas mnie suszyło. Mam nadzieję, że ten dzień nie będzie taki zły, bo nie mam ochoty na żadne kłótnie. A jutro muszę wstać o piątej rano, bo o siódmej mamy wyjazd na lotnisko i wylot na Bora Bora!
- Już jesteśmy - odezwała się Esmeralda. Nic nie mówiąc wysiadłam z samochodu i posłusznie poczekałam na resztę. Po chwili staliśmy przed drzwiami domku. Tata lekko zapukał, a po kilku sekundach przed nami stała kobieta po 60. Popatrzyłam na nią zboku i zgaduję, że jest moją babcią.
- Stella? - spytała staruszka. Pokiwałam głowę i do niej podeszłam. Ta zgarnęła mnie w swoje ramiona i mocno przytuliła. Niepewnie odwzajemniłam jej uścisk. - Cieszę się, że w końcu cię poznałam.
- Ja też się cieszę...babciu - zacięłam się.
***
- A masz chłopaka? - spytał dziadek podczas obiadu. Cały czas zadawali mi pytania dotyczące mojego życia prywatnego. Na wszystkie odpowiadałam z uśmiechem.
- Tak - powiedziałam i nagle poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i zauważyłam wiadomość od nieznanego. Zawahałam się chwilę, ale nacisnęłam otwórz. Od razu tego pożałowałam. W moich oczach zbierały się łzy, a ja czytałam treść wiadomości trzeci raz.
''Właśnie spędzam najcudowniejsze chwile z twoim chłopakiem. Nie sądziłam, że jest taki dobry w łóżku. Pozdrowienia siostrzyczko, Larrisa xx''
A pod spodem było zdjęcie. Zdjęcie jej i ciała Louisa. Widać było jego niektóre tatuaże i kawałek włosów. Boże... Czytałam kolejny raz treść wiadomości kiedy nagle telefon wypadł mi z rąk i spadł pod stół, a ja zakryłam sobie usta ręką.
- Miałam - szepnęłam i wstałam od stołu. Widać moje przypuszczenia i zwidy nie były zwykłym przypadkiem...Jaka ja byłam głupia! Zawsze jestem... Wyszłam na korytarz gdzie oparłam się o ścianę i po niej zjechałam. Schowałam głowę między nogami i zaczęłam płakać. Dlaczego to ja mam zawsze tak trudne życie? Najpierw David ze mną zerwał, bo był ze mną dla zakładu. Teraz okazało się, że chłopak, którego pokochałam całym sercem mnie zdradził. I to z...nią.
- Co się stało? - usłyszałam głos babci obok. Podniosłam głowę, wytarłam łzy i na nią spojrzałam.
- Zdradził mnie... - szepnęłam i znów zaniosłam się szlochem. Staruszka klęknęła obok mnie i pogłaskała po ramieniu.
- Widocznie nie zasługiwał na twoją miłość - uśmiechnęła się.
- Ale ja go kocham! A zarazem nienawidzę - powiedziałam i wstałam.
- Przejdzie ci - powiedziała. Prychnęłam cicho i wróciłam do jadalni.
- Kiedy będziemy wracać? - spytałam tatę. Wiem zachowałam się niekulturalnie, ale no halo! Chłopak mnie zdradził i co mam robić? Skakać z radości?
- Możemy nawet teraz - odpowiedział. Pożegnaliśmy się z dziadkami i wyszliśmy. Przez całą drogę do domu siedziałam przytulona do Brada i płakałam.
***
- Stella jesteśmy - powiedział tata. Otworzyłam oczy i szybko wyszłam z samochodu. Od razu poszłam do swojego pokoju gdzie rzuciłam się na łóżko i dalej płakałam. Chyba wyleję z siebie wszystkie łzy.
- Skarbie my idziemy do znajomej Esmeraldy, chcesz iść z nami? - spytał tata, który właśnie wszedł do samochodu. Zaprzeczyłam, a on wyszedł. Po jakichś 10 minutach usłyszałam trzask drzwi i zapadła cisza. Przynajmniej mogę sobie spokojnie płakać i się nad sobą użalać. Leżałam tak już około godziny kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zwracałam na niego uwagi i miałam nadzieję, że osoba za drzwiami zaraz odpuści i sobie pójdzie. Niestety tak się nie stało. A do dzwonka doszło walenie. Zła zeszłam na dół i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a gdy zobaczyłam za nimi Louisa chciałam je zamknąć, ale w ostatniej chwili zatrzymał je dłonią.
- Co się stało?! - zapytał głośno. Prychnęłam i otworzyłam szerzej drzwi, ale nie dałam mu wejść.
- No nie wiem. Może ty mi powiesz?
- Ale ja nie wiem.
- Oj przestań kłamać. Przyznaj...Chciałeś tylko mnie zaliczyć i lecieć do kolejnej, nie?
- Co?! - krzyknął, a ja zaśmiałam się gorzko.
- Nie udawaj. Fajnie się bzykało z Larrisą?
- O czym ty mówisz?
- Niezły z ciebie aktor Tomlinson, ale na mnie to nie działa. Z nami koniec...Chociaż nie wiem po co był początek, ale trudno. Leć do barbie, może cię pocieszy - warknęłam i wraz z chwilą jego nieuwagi zamknęłam drzwi, a następnie po nich zjechałam i znów zaczęłam płakać. Sorry, płakać to złe słowo. Zaczęłam ryczeć jak głupia i walić głową w te cholerne drzwi.
- Stella otwieraj! - krzyknął z tamtej strony. Zignorowałam go i szybko pobiegłam do kuchni. Chwyciłam w swoje dłonie...
- Co się stało? - usłyszałam głos babci obok. Podniosłam głowę, wytarłam łzy i na nią spojrzałam.
- Zdradził mnie... - szepnęłam i znów zaniosłam się szlochem. Staruszka klęknęła obok mnie i pogłaskała po ramieniu.
- Widocznie nie zasługiwał na twoją miłość - uśmiechnęła się.
- Ale ja go kocham! A zarazem nienawidzę - powiedziałam i wstałam.
- Przejdzie ci - powiedziała. Prychnęłam cicho i wróciłam do jadalni.
- Kiedy będziemy wracać? - spytałam tatę. Wiem zachowałam się niekulturalnie, ale no halo! Chłopak mnie zdradził i co mam robić? Skakać z radości?
- Możemy nawet teraz - odpowiedział. Pożegnaliśmy się z dziadkami i wyszliśmy. Przez całą drogę do domu siedziałam przytulona do Brada i płakałam.
***
- Stella jesteśmy - powiedział tata. Otworzyłam oczy i szybko wyszłam z samochodu. Od razu poszłam do swojego pokoju gdzie rzuciłam się na łóżko i dalej płakałam. Chyba wyleję z siebie wszystkie łzy.
- Skarbie my idziemy do znajomej Esmeraldy, chcesz iść z nami? - spytał tata, który właśnie wszedł do samochodu. Zaprzeczyłam, a on wyszedł. Po jakichś 10 minutach usłyszałam trzask drzwi i zapadła cisza. Przynajmniej mogę sobie spokojnie płakać i się nad sobą użalać. Leżałam tak już około godziny kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zwracałam na niego uwagi i miałam nadzieję, że osoba za drzwiami zaraz odpuści i sobie pójdzie. Niestety tak się nie stało. A do dzwonka doszło walenie. Zła zeszłam na dół i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a gdy zobaczyłam za nimi Louisa chciałam je zamknąć, ale w ostatniej chwili zatrzymał je dłonią.
- Co się stało?! - zapytał głośno. Prychnęłam i otworzyłam szerzej drzwi, ale nie dałam mu wejść.
- No nie wiem. Może ty mi powiesz?
- Ale ja nie wiem.
- Oj przestań kłamać. Przyznaj...Chciałeś tylko mnie zaliczyć i lecieć do kolejnej, nie?
- Co?! - krzyknął, a ja zaśmiałam się gorzko.
- Nie udawaj. Fajnie się bzykało z Larrisą?
- O czym ty mówisz?
- Niezły z ciebie aktor Tomlinson, ale na mnie to nie działa. Z nami koniec...Chociaż nie wiem po co był początek, ale trudno. Leć do barbie, może cię pocieszy - warknęłam i wraz z chwilą jego nieuwagi zamknęłam drzwi, a następnie po nich zjechałam i znów zaczęłam płakać. Sorry, płakać to złe słowo. Zaczęłam ryczeć jak głupia i walić głową w te cholerne drzwi.
- Stella otwieraj! - krzyknął z tamtej strony. Zignorowałam go i szybko pobiegłam do kuchni. Chwyciłam w swoje dłonie...
Na początek wielkie SORRY!!! Wybaczcie, że tak późno, po prostu pisałam rozdziały na inne blogi.. Przepraszam, że taki krótki i nijaki, ale myślę, że nie jest najgorszy. Miał wyglądać całkiem inaczej, ale wyszło jak wyszło i jest. Kolejny pojawi się 2 maja. Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam do zakładki 'Kontakt'. Ostatnio dostałam nowe nominacje do LA więc zapraszam do zakładki 'Nominacje'. Jak zauważyliście jest nowy szablon. Jeszcze nie taki jak bym chciała więc w najbliższym czasie może się on zmienić. No to tyle ode mnie.
Pozdrawiam i zapraszam TU , TU oraz na blog na którym wykonuję zwiastuny na zamówienie KLIK.
Violette xoxo